Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Karpiński, najlepszy łódzki rugbista: Znam swoje miejsce w szeregu

(bap)
Piotr Karpiński - najlepszy łódzki rugbista sezonu 2013/2014.
Piotr Karpiński - najlepszy łódzki rugbista sezonu 2013/2014. Paweł Łacheta
– Znam swoje miejsce w szeregu. W naszej drużynie jest wielu bardziej doświadczonych zawodników i to im należy się rola liderów. Ja, jak zawsze, będę się starał dawać z siebie wszystko – mówi Piotr Karpiński, który zwyciężył w rankingu ,,Expressu Ilustrowanego” na najlepszego łódzkiego rugbistę.

Jest pan już czternastym laureatem naszego plebiscytu na najlepszego łódzkiego rugbistę, ale chyba najbardziej zaskakującym, bo to zazwyczaj pan pracuje na sukcesy kolegów. Przyszła pora, żeby wyjść z cienia?
Piotr Karpiński (rugbista Master Pharm Budowlani): – Ja też nie spodziewałem się zwycięstwa. I mówię to szczerze. Tak naprawdęzorientowałem się, że mogę wygrać dopiero trzy tygodnie przed zakończeniem rozgrywek. Wtedy z większą uwagą zacząłem śledzić ranking.

Co dla pana oznacza to wyróżnienie?
– To najlepsze podsumowanie rocznej pracy i postawy w meczach. Wyróżnienie jest tym bardziej wartościowe, że w tym rankingu ocenia nas sztab szkoleniowy. Warto było się starać i da mi to motywację do dalszej pracy.

Stanie się pan teraz prawdziwym liderem Budowlanych?
– Nie, znam swoje miejsce w szeregu. W naszej drużynie jest wielu bardziej doświadczonych zawodników i to im się należy ta rola. Ja, jak zawsze, będę się starał dawać z siebie wszystko.

Dla pana to był najlepszy sezon w karierze?
– Moja kariera w rugby piętnastoosobowym trwa dopiero dwa i pół roku, a więc w każdym sezonie staram się być lepszy. Otrzymana właśnie nagroda pokazuje, że chyba mi się udało.

Pewnie ocena byłaby lepsza, gdyby udało się wywalczyć jakiś medal...
– Zawsze miło jest, gdy jakiś medal na koniec wisi na szyi i do dziś trudno mi powiedzieć, dlaczego nam się nie udało. Wszystko szło bardzo dobrze do fazy play-off. Niestety, w niej nie prezentowaliśmy już tej formy, co wcześniej. Nie wiem, dlaczego tak się stało. Na osłodę pozostał nam brązowy medal z mistrzostw Polski w siódemkach. Zresztą ten kolor bardzo mnie polubił, bo wcześniej taki medal zdobyliśmy we Włókniarzu i przed rokiem też byliśmy trzeci w piętnastkach.

A jak zaczęła się pana przygoda z rugby?
– Zawsze chętnie garnąłem się do sportu – grałem w piłkę nożną, siatkówkę, walczyłem na macie, ale na rugby trafiłem dość późno, bo miałem już 19 lat. Bakcyla połknąłem dzięki Przemkowi Pietrzakowi, z którym razem pracowałem i zaprosił mnie na trening rugby siedmioosobowego we Włókniarzu Zgierz. Stamtąd trafiłem do Budowlanych, gdzie dostałem prawdziwą szkołę rugby.

Co ciekawe, w łódzkiej drużynie był już jeden Piotr Karpiński...
– Przez to na początku było mnóstwo śmiechu. Do dziś zresztą wszyscy – sędziowie, spikerzy na stadionach i kibice – dziwią sie, jak to jest, że Piotr Karpiński gra z numerem cztery i z numerem pięć. Bo oprócz tego, że mamy takie same imiona i nazwiska, to gramy na tych samych pozycjach.

Dobry sezon w pana wykonaniu dostrzegli też trenerzy reprezentacji Polski.
– Tego też się nie spodziewałem, ale powołanie na sierpniowe zgrupowanie było spełnieniem kolejnego marzenia. Kiedyś oglądając mecze Budowlanych myślałem, o tym, by być na boisku, a teraz chciałbym zaśpiewać hymn przed meczem reprezentacji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany