Piłkarze Widzewa już od początku zmagań na wiosnę muszą solidnie punktować

W obecnej sytuacji zespołu prowadzonego przez trenera Enkeleida Dobiego to bardzo dobrze, że w przyszłym roku spędzą więcej czasu na murawie, niż rywale. Przecież to łodzianie muszą gonić czołówkę, nie zaś odwrotnie.

Sama matematyka nie wystarczy

Niestety, sama matematyka nie wystarczy widzewiakom do zrealizowania przyświecającego im celu, czyli znalezienia się w pierwszej szóstce ligowej stawki. Będziemy to powtarzać wręcz do znudzenia, ale nie ma innej opcji

W Widzewie powinni mieć świadomość, że od samego początku wiosennej walki o stawkę muszą punktować. Miejsca na zbyt wiele wpadek już po prostu nie ma.

Można różnie oceniać byłego szkoleniowca klubu z al. Piłsudskiego Marcina Płuskę. Ale gdy jeszcze w czasach czwartoligowej rzeczywistości stwierdził na konferencji prasowej, że drużynę czeka „dziewiętnaście finałów”, to miał rację. Oby tylko Dobi poszedł jego śladem, bo wtedy zespołowi udało się wygrać aż siedemnastokrotnie. Mamy świadomość, że mówimy o innych realiach, ale to porównanie wcale nie jest wzięte z kosmosu.

Jesteśmy bardzo ciekawi, jakich i ilu nowych piłkarzy Dobi będzie miał do dyspozycji na inauguracyjnych zajęciach w nowym roku.

Inna sprawa, że nadal nie wiadomo, czy w najbliższym czasie uda się pożegnać z trzema zawodnikami wystawionymi na listę transferową, czyli Wojciechem Pawłowskim, Sebastianem Rudolem oraz Estończykiem Henrikiem Ojamą.