Który to już raz przed meczem usłyszeliśmy z ust trenera Wojciecha Stawowego, że on głęboko wierzy w to, że karta się odwróci i ŁKS zacznie punktować. Szkoleniowiec dodał też, że jego zdaniem, każda seria kiedyś się kończy. I trzeba przyznać, że w tym stwierdzeniu opiekun ełkaesiaków pomylił się także. Seria porażek ŁKS trawa w najlepsze. Przegrane spotkanie z Wisłą było numerem dwadzieścia trzy w tym sezonie, a szóstym z rzędu bez wywalczonego punktu!
Trwa zatem fatalna seria Stawowego w klubie z al. Unii. W sumie prowadził ŁKS w ośmiu spotkaniach i pod jego batutą łodzianie wywalczyli punkt. Katastrofalne osiągnięcie zawodowe faceta, który mówił, że będzie ratował ekstraklasę dla ŁKS!
Już dziś wiadomo, że pomysł zwalniania trenera Kazimierza Moskala był strzałem w kolano w wykonaniu prezesa Tomasza Salskiego.
Trzeba koniecznie podkreślić, że ŁKS jest obecnie zlepkiem przypadkowych piłkarzy, którzy mają poważne problemy z rywalizacją na ekstraklasowych boiskach. Zaginął gdzieś bojowy duch i ofensywny styl, za który zespół był chwalony przez wielu. Przykładem był wczorajszy mecz, w którym przyszło łodzianom rywalizować z mocno osłabioną Wisłą. W krakowskiej drużynie zabrakło siedmiu kluczowych piłkarzy, a mimo to goście zabawiali się w Łodzi odnosząc pewne zwycięstwo.
Trzeba jednak uczciwie przyznać, że łodzianie przyczynili się do tego wydatnie. Pierwszego gola podarował Wiśle Jan Grzesik, który podał z autu prosto do Turgemana, a ten skwapliwie wykorzystał prezent.
Po przerwie swoje pięć groszy dorzucił Jan Sobociński. Po jego bezsensownym faulu sędzia podyktował jedenastkę, którą na gola zamienił Turgeman.
Krakowianie mieli jeszcze jeden rzut karny, ale w tym wypadku Arkadiusz Malarz doskonale wczuł intencje Boguskiego i obronił jego strzał.
ŁKS tonie i to bardzo kiepskim stylu.
Paulo Sousa nowym trenerem polskiej kadry