Piłkarska II liga. Andrzej Pawelec: Wizytówką działaczy Widzewa jest wynik drużyny
Jakie?
Myślę, że nie muszę więcej dodawać w tym temacie. Oczywiście jest mi szalenie przykro, że nie udało się przekuć w sukces takiego potencjału klubu. Widzew to fenomen w piłkarskim środowisku. Jestem szalenie zawiedziony tym sezonem, podobnie jak dziesiątki tysięcy fanów Widzewa. Nie tak to miało wyglądać. Wszyscy jesteśmy rozgoryczeni!
Zna pan takie powiedzenie, przyganiał kocioł garnkowi?
Ja i moi partnerzy prowadziliśmy Widzew w innych warunkach. Nie było nowoczesnego stadionu, takiej liczby sprzedanych karnetów i ogromnej pomocy miasta. Wydawaliśmy własne pieniądze, które po dekadzie się skończyły. Do dziś rodzina mi wypomina, że mogłem jednak być bardziej oszczędny.
Wróćmy do rzeczywistości. Jak pan sądzi, co był przyczyną ostatniego niepowodzenia?
Odnoszę wrażenie, że pewni ludzie zbyt szybko uwierzyli w to, że skoro odnoszą sukcesy w biznesowej działalności, to również prowadzenie klubu nie będzie im nastręczać problemów. Pewnie już teraz wiedzą, że nie jest to takie proste. Klub sportowy i piłkarska drużyna to inne wyzwanie, i warto, aby w jego prowadzeniu pomagali ci, którzy na futbolu zjedli zęby. A przecież takich w widzewskiej rodzinie nie brakuje. Nie można szukać prezesa w internecie. To ewidentnie uwłaczało Widzewi. Nie wypada, by taka futbolowa marka przeprowadzała castingi na sternika klubu. Śmiała się z nas cała piłkarska Polska, bo to pokazywało słabość Widzewa.
Czytaj na kolejnym slajdzie