Piłkarska I liga. ŁKS po rundzie jesiennej. Tylko częściowe zadowolenie

Teraz jest awans

Oczywiście ta pozycja, gdyby oczywiście udało się ją zachować na koniec rozgrywek, będzie premiować drużynę awansem do ekstraklasy. A nie ma żadnych wątpliwości, że takiego rozwiązania oczekują wszyscy związani z ŁKS.

Z jednej strony łodzianie mogą być zadowoleni z miejsca i pozycji wyjściowej przed rundą rewanżową pierwszej ligi.

Szczególnie imponował początek rywalizacji, kiedy to podopieczni trenera Wojciecha Stawowego szli przez rozgrywki niczym burza. Siedem zwycięstw z rzędu, bramki 20:4, to musiało robić wrażenie.

Słaba końcówka

Jednak cieniem na postawie drużyny z al. Unii, jednego z głównych faworytów do awansu do ekstraklasy, kładzie się końcówka rundy wiosennej. Ełkaesiacy w pięciu ostatnich spotkaniach zdobyli tylko punkt, a to sprawiło, że nie zdołali obronić pozycji lidera rozgrywek. Ba, do pierwszej obecnie Termaliki Nieciecza tracą aż dziesięć punktów.

Łodzianie dobrze wiedzą, że nie są w komfortowej sytuacji i zimowe przygotowania nie będą spokojne, prowadzone na luzie. W ŁKS pewnie zdają sobie sprawę, że tuż za placami mają kilku rywali, którzy będą chcieli uniknąć rywalizacji o ekstraklasę w barażowych spotkaniach. Stąd wszyscy skrupulatnie ciułają punkty. Trzeci w tabeli Górnik Łęczna ma taki sam dorobek, co łodzianie, czwarty Radomiak wywalczył tylko dwa punkty mniej, a piąta Arka traci trzy do łódzkiej drużyny.

Problem w końcówce

Oczywiście znaczną rolę w pogorszeniu sportowej jakości zespołu z al. Unii odegrało pojawienie się koronawirusa w drużynie, ale należy podkreślić, że szkoleniowcom nie udało się zapanować nad dyspozycją zdrowych zawodników. Łodzianie zaczęli seryjnie tracić gole (0:2 z Termaliką, 3:4 z Miedzią Legnica, 0:2 z Górnikiem Łęczna, 4:4 z Puszczą Niepołomice i 0:1 z Radomiakiem Radom) i widać, że dobrze pracująca wcześniej maszyna wyraźnie się zacięła, miała problemy z normalnym funkcjonowaniem.