Miało być przełamanie, a wyszło jak zwykle Piłkarze ŁKS w dziesiątej kolejce piłkarskiej ekstraklasy przegrali w Lubinie z Zagłębiem 1:3.
To już ósma z rzędu porażka w ekstraklasie łódzkiego beniaminka. Bez wątpienia fani klubu z al. Unii mają prawo wiedzieć, co na temat wstydliwego sportowego serialu sądzi prezes drużyny - Tomasz Salski. Wszak są gdzieś granice sportowej niemocy drużyny, a one już dawno zostały przekroczone.
Czytaj na kolejnym slajdzie
Oto co po meczu powiedział szkoleniowiec ŁKS.
Kazimierz Moskal (trener ŁKS): - Kolejna porażka. Czasami wygląda to tak, jak byśmy sami podcinali sobie gałąź, na której siedzimy. Szukamy pewności w grze i mieliśmy nadzieję, że po zwycięstwie w Pucharze Polski przełamiemy serię porażek w lidze. Zaczęliśmy dobrze mecz, ale sposób, w jaki tracimy bramki naprawdę nie przystoi. Drugą połowę również dobrze zaczęliśmy, zdobyliśmy gola kontaktowego, ale znowu sami sobie odbieramy nadzieję. I znowu w taki sposób, który nie może na tym poziomie się przydarzyć. Trudno mi jest powiedzieć cokolwiek więcej. To nie jest wszystko, co mam do powiedzenia, ale tylko tymi zdaniami mogę się z państwem podzielić.
Czytaj na kolejnym slajdzie
Chyba już najwyższy czas, aby ktoś w ŁKS poniósł odpowiedzialność za stworzenie drużyny, o której trudno powiedzieć, że jest wizytówką, słabej przecież polskiej ekstraklasy. Przez kilka miesięcy fani ŁKS byli karmieni informacjami, że klub z al. Unii będzie nową siłą w najwyższej klasie rozgrywkowej, która pozytywnie zaskoczy środowisko. Słyszeliśmy o doskonałych transferach i zawodnikach, którzy nadadzą jakość tej drużynie. Już wiemy, że były to pobożne życzenia. Owszem, zespół ma przebłyski dobrej gry, ale to zbyt mało, aby myśleć o zdobywaniu punktów w rywalizacji z krajową elitą. Nawet oddanie dwudziestu czterech strzałów na bramkę rywala nie poprawia sytuacji.
Czytaj na kolejnym slajdzie
Katastrofalną dyspozycję prezentuje formacja defensywna łódzkiej drużyny. Praktycznie we wczorajszym spotkaniu z Zagłębiem sama sobie strzelała gole. Pewnie już w ŁKS wiedzą, że za taki stan rzeczy ponosi się przykre konsekwencje. Trener Kazimierz Moskal ma prawo załamywać ręce i wystąpić do pracodawcy o dodatek za pracę w szkodliwych warunkach.
Z kolei Arkadiusz Malarz ma prawo pomyśleć: po co mi to było? Dwa mecze i siedem wpuszczonych goli, to gehenna dla każdego bramkarza.
Warto odnotować, że bramki dla lubinian strzelili dwaj Słoweńcy - Damjan Bohar - 2 i Sasa Żivec. Może zatem nie trzeba jeździć aż do Hiszpanii i Portugalii, by sprowadzić wartościowych graczy?
Czytaj na kolejnym slajdzie