Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pijany były piłkarz Widzewa uderzył lekarza

opr. (tj), tvn24
Były piłkarz Widzewa, obecnie napastnik warszawskiej Legii Arkadiusz Piech w nocy z piątku na sobotę uderzył lekarza w szpitalu w Świdnicy. W trakcie nocnego dyżuru na izbę przyjęć zgłosiło się dwóch mężczyzn. Obaj byli pod wpływem alkoholu. Jeden z nich uderzył dyżurującego lekarza - powiedział dyrektor placówki Grzegorz Kloc. Piech zaprzecza zarzutom pobicia. - Lekarz o sprawie zawiadomił policję, która przyjechała na miejsce i zajęła się awanturującymi mężczyznami - informuje portal wiadomosci.swidnickie.pl.

Wiadomości o skandalicznym zachowaniu wychowanka Polonii Świdnica, który od tego sezonu jest piłkarzem Legii, potwierdziła policja.

- W Szpitalnym Oddziale Ratunkowym "Latawiec" w Świdnicy w trakcie awantury naruszył nietykalność cielesną będącego na dyżurze lekarza - mówi oficer prasowa asp. szt. Katarzyna Czepil.

Piech został przewieziony na posterunek policji, a nastepnie, po wykonaniu niezbędnych czynności służbowych, zwolniony do domu.
Według świadków całego zdarzenia, piłkarz miał pojawić się w szpitalu w towarzystwie kolegi. Kolega miał rozbitą głowę. Piech zaczął się awanturować, że zbyt długo czekają na pomoc. Chwilę później miał uderzyć lekarza. Piech zaprzecza, że doszło do rękoczynów...

Kilka lat temu Aleksander Piech już miał konflikt z prawem. siedział nawet w więzieniu. Za napaść z użyciem niebezpiecznego narzędzia Piech został skazany na półtora roku pozbawienia wolności. W więzieniu spędził 9 miesięcy.

Szczegóły sprawy opisywał wówczas "Przegląd Sportowy": "22 czerwca 2003 roku 18-letni Piech oraz jego dwóch starszych kolegów wracało z imprezy na działce kolegi. Byli pijani, szli wzdłuż torów kolejowych, rzucając kamieniami, w co popadnie: ludzi, samochody, budynki. Zatrzymali się przed jednym z domów i zaczęli go obsypywać pociskami. 45-letni Stanisław K. i jego żona usłyszeli hałasy i wyszli na taras. Stanisław K. wdał się w pyskówkę z trójką pijanych mężczyzn, kazał żonie wezwać policję, a sam wyszedł na tory. Z akt wynika, że został obrzucony kamieniami, jeden z nich trafił go w głowę. Rencista, cierpiący na chorobę serca, mimo że krwawił, pobiegł za chuliganami. Ci przy budynku PKP wyrwali ostro zakończone sztachety z płotu (według zeznań kije miały około 70-80 centymetrów długości i szerokość 3-4) i ruszyli z nimi na Stanisława K. Zaatakowany padł pod ciosami na ziemię, osłaniał rękoma głowę, doznał obrażeń na plecach i rękach" - można było przeczytać w dzienniku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany