Pierwsza kradzież hulajnogi. Drugą... zastawiono w lombardzie

Zniknięcie hulajnogi z ulic miasta wykrył system monitorujący lokalizację hulajnóg - każda z nich ma zamontowany nadajnik GPS. Właściciel firmy zgłosił kradzież na policję w niedzielę w nocy. Poinformował jednocześnie funkcjonariuszy, że lokalizator wskazuje położenie urządzenia w okolicach Księżego Młyna.

Policjanci pojechali pod wskazany adres. Hulajnogę szybko odnaleźli. Właściciel mieszkania, w której ją odkryto, tłumaczył się, że idąc do domu znalazł ją przy al. Piłsudskiego. Zabrał do domu, żeby podarować żonie. Policjanci nie dali wiarę temu wyjaśnieniu.

Hulajnoga wróciła do prawowitego właściciela, a 63-letni amator cudzej własności odpowie za kradzież. Grozi mu za to kara nawet do 5 lat pozbawienia wolności.

Do jeszcze dziwniejszego pod pewnym względem przypadku doszło wczoraj. Do Volt Scooters zatelefonował właściciel jednego ze śródmiejskich lombardów z pytaniem, czy hulajnoga (tu podał dokładny opis i numer rejestracyjny urządzenia) nie jest przypadkiem własnością firmy. Okazało się, że jak najbardziej. Wiedzą o tym, kto ją zastawił i za jaką kwotę (wartość hulajnogi do 3,5 tys. zł), właściciel lombardu na razie się nie podzielił.

Volt Scooters funkcjonuje w Łodzi od 26 kwietnia. Oferuje 150 elektrycznych hulajnóg do wynajęcia. Można nimi jeździć po całym mieście, jednak parkować należy tylko w wyznaczonej strefie Śródmieścia. Mapa strefy jest dostępna w mobilnej aplikacji niezbędnej do wypożyczenia hulajnogi.

Łodzianie szybko się nimi zaciekawili. W ciągu pierwszych pięciu dni działania wypożyczalni, mobilną aplikację Volt Scooters pobrało na swoje smartfony blisko tysiąc osób. Wprawdzie nie obyło się bez pewnych komplikacji związanych z jej działaniem, ale autorzy apki zapewniają, że najdalej w ciągu kilku dni zostanie doprowadzona do pełnej funkcjonalności i niezawodności.