Piersi stały się jej...przekleństwem! Takich osób jak pani Martyna operuje się w Łodzi 50 rocznie ZDJECIA 25.11.2022
Gdy Martyna urodziła córeczkę pojawiły się kolejne problemy. Nie mogła karmić małej - gdy przyłożyła ją do sutka gigantyczna pierś zasłaniała twarz noworodka. Młoda mama bała się, że dziecko może się zachłysnąć, a ona nawet tego nie zauważy. Wkrótce w piersiach porobiły się jej guzy od zbierającego się w nich mleka. - Położna od laktacji kazała mi włożyć pierś w miskę od sałatki i rozbijać guz, ale moja pierś nie zmieściła się w największą miskę jaka była w domu – wspomina traumatyczne przeżycie.
Po urodzeniu drugiego dziecka było jeszcze gorzej.
- Mleka miałam tyle, że przez 8 miesięcy codziennie przez godzinę ściągałam z każdej piersi po 700 ml i zawoziłam do szpitalnego banku mleka dla dzieci, których matki nie mogły karmić własnym mlekiem.
Po urodzeniu syna podjęła ostateczną decyzję - idzie na operację zmniejszenia piersi. Marzyła o niej od 20 lat. Jako 18-latka poszła do lekarza zajmującego się zmniejszaniem biustu ale ten kazał jej przyjść na zabieg dopiero po urodzeniu dziecka. Na kwalifikację do zabiegu w ramach NFZ poszła z grubą teczką dokumentów od lekarza zajmującego się jej kręgosłupem. Zdaniem specjalisty tylko taka operacja mogła ją uchronić przed ciężką chorobą zwyrodnieniową kręgosłupa.
Czytaj więcej na kolejnych slajdach, zobacz ZDJĘCIA