Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pasja łodzianki. Pani Magda chce zmierzyć się z Mont Blanc! ZDJĘCIA

Jan Hofman
Jan Hofman
Magda Trzeciecka jest jedną z wielu łodzianek, która dała się uwieść, a może właściwszym określaniem byłoby uzależniła się od aktywności fizycznej. Wprawdzie od najmłodszych lat miała kontakt ze sportem i rekreacją, ale od dwóch dekad podnosi sobie systematycznie poprzeczkę, stawia przed sobą kolejne, coraz trudniejsze wyzwania.

Łodzianka już nie pamięta, kiedy ostatni raz leniuchowała w domowych pieleszach. Każdy weekend, każdy wolny dzień wykorzystuje, by oddać się swojej ukochanej pasji, której patronuje francuski dominikanin i zarazem jeden z wielkich propagatorów kultury fizycznej - Henri Didon - autor słynnego hasła: „Citius, Altius, Fortius” (łacińskie określenie „szybciej, wyżej, dalej”).

Kolejne wielkie marzenie

Było już bieganie, rower, także ten długodystansowy, rolki, pływanie wędrówki po wysokich Tatrach, a teraz ma kolejne wielkie marzenie - zdobycie Mont Blanc (4807,81 m n.p.m.) - najwyższego szczytu Alp.
- Znajomi pytają mnie, po co mi to wszystko? - mówi 56-latka. - Zamiast siedzieć spokojnie w domu, zajmować się wnuczką, spotykać z przyjaciółmi w kawiarniach, to w każdej wolnej chwili gonisz po Polsce i Europie w poszukiwaniu, no właśnie czego, zastanawiają się?
- Trudno to wytłumaczyć osobie, która nigdy nie narzekała na bóle mięśni po olbrzymim wysiłku fizycznym, nie zmagała się z potem zalewającym twarz, nie krzyczała przeraźliwie, kiedy okazało się, że ma do przejechania lub przebiegnięcia jeszcze kilka kilometrów, a nogi już zaczynają odmawiać posłuszeństwa - mówi pani Magda. - Ci którzy są aktywni na pewno wiedzą, o czym mówię, ci którzy nad przyjemność chodzenia przedkładają jazdę autem, nigdy tego nie zrozumieją. Już od dziecka kieruję się dewizą: „Dziś zrób coś, czego innym się nie chce, a jutro będziesz miał to, czego inni pragną”.

Nie należy stać w miejscu

- Na początku był tylko bieg i rower. Z czasem doszłam do wniosku, że nie należy stać w miejscu, trzeba iść do przodu i warto być bardziej uniwersalną, podjąć się kolejnych wyzwań, bo one mnie napędzały, dodawały energii, dawały olbrzymią radość życia.
Tak sobie zawsze powtarzałam, że sukcesu nie mierzy się liczbą pucharów, ale tym jaki dystans musiałaś przebyć, aby dotrzeć w miejsce, w którym obecnie jesteś. Doszło pływanie, jazda na rolkach oraz górska wspinaczka.
- Znajoma namówiła mnie na rolki, ktoś inny pokazał piękno wędrówek po polskich górach. Na początku były szlaki turystyczne, ale z czasem trudność zadań rosła, by ostatecznie wejść na Rysy (2503 m.n.p.m.), najwyższy szczyt naszych Tatr. Nie ukrywam, że zakochałam się w tych niedostępnych i często groźnych rejonach ziemi. Teraz wiem, że góry to magia zaklęta w kamieniach, świat, który zachwyca i fascynuje, przeraża i pociąga. W tej górskiej krainie przez cały czas tworzy się misterium walki żywiołów. Niebo mierzy się z ziemią, woda, wiatr i mróz drążą lub rozsadzają skałę.

Surowe piękno gór

- Mój serdeczny kolega mówi: - Chodzę po górach, nie po to, aby żyć, lecz żeby życia doświadczać - i trudno mu nie przyznać racji.
Ich surowe piękno pozwala wyrwać się na choć moment z wiru życiowych bolączek, uciec od codziennych trosk, rywalizacji o awans, pieniądze, prestiż, powodzenie i innych wyzwań współczesnego świata.
Dla jednych celem jest osiąganie i zdobywanie kolejnych szczytów, dla drugich - góry są refleksyjne i magiczne. Dla wielu są synonimem wolności, odpoczynku, spokoju, radości, żądzy przygód, wejściem w inny wymiar ludzkich doznań. Zdobywanie ich daje możliwość pewnego rodzaju odizolowania, bądź nawet zdystansowania się od codziennych spraw czy obowiązków.
Wspaniale na ten temat wypowiedziało się dwóch wielkich ludzi gór.
George Herbert Leigh Mallory, alpinista ery międzywojennej, jedyny uczestnik wszystkich trzech brytyjskich wypraw na Mount Everest, na pytania dziennikarzy, czemu chce zdobyć Czomolungmę, odpowiadał: - Bo istnieje...
Z kolei nasz Piotr Pustelnik pytany, dlaczego chodzi po górach, tak odpowiedział:
Ludzi można podzielić na dwa rodzaje:
-na tych, co nie trzeba tłumaczyć im tej pasji
-i na tych, którym się tego nijak nie wytłumaczy.

Teraz na Mont Blanc

- Pewnie dlatego tegoroczny urlop poświęciłam na zdobywanie szczytów i chodzenie po przełęczach w okolicach Chamonix (Col de la Fenetre - 2250 m n.p.m., Plan Jovet 1920 m n.p.m., Col de Tricot 2120 m n.p.m., Le Lac Blanc 2352 m n.p.m.). Tym razem na Aiguille du Midi (3842 m n. p.m), szczyt w masywie Mont Blanc, dowieźli mnie kolejką. Ta podróż powoduje, że adrenalina skacze jak szalona. Kolejka nie ma po drodze żadnych przęseł czy podpór, wjeżdża na górę tylko po linie. Aiguille du Midi jest bardzo często punktem wyjściowym dla alpinistów wyruszających na zdobycie najwyższego, europejskiego szczytu. W drodze powrotnej z 2200 m n.p.m schodziłam do lodowca Mer de Glace najdłuższego we Francji.
- To prolog do wyzwania, które będę chciała podjąć w przyszłości , czyli zdobycia Mont Blanc - najwyższej góry Europy. To jest jednak prawdziwa próba sił, która wymaga nie tylko wspaniałego przygotowania fizycznego, ale również dużych nakładów finansowych (około 5 tys. euro). Każdego roku na Mont Blanc wchodzi od 2 do 3 tys. osób. To nie znaczy, że jest łatwo! Mam jednak nadzieję, że podołam...

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany