Podkreślił, że w każdym środku transportu publicznego są wyraźne informacje o konieczności trzymania się uchwytów lub poręczy podczas jazdy i należy się do nich stosować.
Poszkodowana ewidentnie je zbagatelizowała. I dlatego, zdaniem sądu, w jej przypadku można mówić o rażącym braku dbałości o własne interesy, a zwłaszcza zdrowie. Sąd Okręgowy, zapoznając się z nagraniem z monitoringu, ustalił, że hamowanie autobusu nie było aż tak gwałtowne. Poza poszkodowaną nikt nie upadł i się nie potłukł.
„(...) Prawidłowa i bezpieczna pozycja podczas jazdy wyraźnie pomogłaby uniknąć bardziej przykrych następstw (...)’’ - podsumował Sąd Okręgowy. Mając na uwadze trudną sytuację życiową kobiety, zwolnił ją z ponoszenia kosztów sądowych przegranej sprawy, łącznie 5400 zł.
Od wyroku Sądu Rejonowego odwołał się ubezpieczyciel miejskiej spółki, który miał wypłacić kobiecie zadośćuczynienie.
Zdaniem prawników ubezpieczyciela, Sąd Rejonowy wydał korzystny dla pasażerki wyrok, który jest niezgodny z zasadami logiki i doświadczenia życiowego. A to dlatego, że - zdaniem ubezpieczyciela - wypadek nastąpił z winy pasażerki, która nie zachowała szczególnej ostrożności i nie przestrzegała przepisów porządkowych obowiązujących w komunikacji miejskiej.
Sąd Okręgowy podzielił te argumenty i uznał apelację za zasadną. W ocenie sądu drugiej instancji, obrażenia jakie odniosła kobieta, wynikały wyłącznie z jej niedbalstwa. Ocenę zachowania pasażerki oparł na opiniach biegłych z dziedziny medycyny sądowej i z zakresu rekonstrukcji wypadków drogowych.
„(...) Szkoda (obrażenia głowy i kręgosłupa - dop. red.) była przede wszystkim następstwem zawinionego zachowania poszkodowanej. Nie zachowała niezbędnej ostrożności, ponieważ podczas jazdy zajęła pozycję tyłem do kierunku jazdy i nie trzymała się uchwytów (...)” - napisał Sąd Okręgowy w uzasadnieniu wyroku.
Rozprawa kosztował ponad 5000 zł! Kto pokryje koszty?
JAK CAŁĄ SPRAWĘ PODSUMOWANO? PRZECZYTAJ NA OSTATNIM SLAJDZIE