Mamy rwą sobie włosy z głowy, a dzieci maja to w nosie – i tak uwielbiają parówki.
Parówki z indykiem z serem – 16,23/kg
„Parówki ze starannie dobranych mięs indyczych, z kawałkami sera w środku” – to opis producenta. My patrzymy na skład, a tam: mięso indycze 29 proc., MOM (z indyka 21,7 proc., z kurczaka 5 proc.), ser 11,5 proc., tłuszcz wieprzowy, woda i mnóstwo chemii! Po podgrzaniu na parówce wyskakują bąble, a po przekrojeniu wylewa się żółta maź... Smak – masakra. Sam tłuszcz. Zero gwiazdek
Parówki z szynki Tarczyński – 30,86 kg
Aż 97 proc. szynki. Nie zawierają fosforanów, a lista dodatków jest bardzo krótka. Nie mają osłonek i nie są podwędzane, zatem są dość blade. Minusem jest to, że na etykiecie producent nie podał zawartości tłuszczu i liczby kalorii. Walory smakowe rekompensują ten mankament. Delikatne, mięciutkie, dobrze doprawione. To zdecydowany lider rankingu. Pięć gwiazdek
Wędliny domowe – parówki rodzinne – 5,96/kg
Jeśli producent tak karmi rodziny, to nic dziwnego, że Polacy chorują. Wystarczy rzucić okiem na skład: MOM z kurcząt – 39 proc., skórki z kurcząt, kasza manna, cukier, fosforany, uważany za szkodliwy karmel amoniakalny i jeszcze parę pozycji z tablicy Mendelejewa. Smak – ohyda! Nie dałam rady przełknąć. Po ugryzieniu miałam wrażenie, że trzymam w ustach tłustą gąsienicę! Zero gwiazdek