Pacjent o wadze 270 kg w łódzkim szpitalu poddany operacji zmniejszenia żołądka. Nie wszyscy jednak mogą przejść taką operację

Pacjenci na operacyjne leczenie otyłości czekają w kolejce około pół roku. Tak jest w dwóch łódzkich placówkach, w których za operację płaci NFZ. W prywatnych klinikach, gdzie za resekcję żołądka trzeba wyłożyć z własnej kieszeni operują się głównie pacjenci z zagranicy. Dla nich wydatek 18 tys. zł za taki zabieg to niewiele w porównaniu do tego, co musieliby zapłacić w szpitalu w swoim miejscu zamieszkania. Ostatnio takiej operacji w prywatnej klinice w Łodzi poddawał się mieszkaniec Irlandii.

- Operujemy coraz młodszych ludzi, w trzeciej i czwartej dekadzie życia - mówi dr Jacek Cywiński, chirurg zajmujący się m.in. leczeniem otyłości. - Ci młodzi pacjenci ważący najczęściej 150-170 kg mają świadomość, że nie schudną zmieniając tylko sposób odżywiania. Równocześnie mają świadomość, że życie im ucieka, bo z powodu swojego stanu zdrowia są na rencie chorobowej, nie mają życiowego partnera, często są więźniami we własnym domu. I chcą to zmienić.

Jednak większość pacjentów to chorzy ok. 50 roku życia, którzy z powodu otyłości olbrzymiej cierpią już na choroby współistniejące typu nadciśnienie tętnicze, cukrzycę, mają też nieprawidłowy profil lipidowy. Po operacji (najczęściej lekarze wykonują tzw. mankietową resekcję żołądka lub obejście wokół niego) pacjent w ciągu roku traci około 1/3 wagi ciała. Ale najważniejsze jest to, że u większości z tych chorych poprawia się ogólny stan zdrowia - obniża się im ciśnienie tak, że mogą przyjmować mniej leków, czasami cofa się cukrzyca, bezdech senny. Przestają ich boleć stawy. Stają się sprawniejsi i przestają się izolować od znajomych.

- Około 70 proc. pacjentów poddających się takim operacjom stanowią kobiety - dodają specjaliści.

Zdaniem lekarzy pacjentów wymagających takich operacji przybywa i będzie przybywać. Stąd dobrym pomysłem byłoby stworzenie kliniki szpitalnej zajmującej się tylko tą grupą chorych.

Pogoda na piątek: