Okrutna zbrodnia w Łodzi. Dlaczego nikt nie poniósł kary? Powiedziała pseudokibicom łódzkiego Widzewa, że została obrażona. I się zaczęło
To miało być spokojne powitanie Nowego Roku. Beata i Robert Gościniak zostawili 8-letnią córkę u rodziców i przyjęli zaproszenie znajomej na kameralną imprezę u niej w domu. W mieszkaniu, niedaleko centrum Łodzi bawiło się zaledwie kilka osób.
- Siedzieliśmy przy stole, wszystko było fajnie. Wszystko zaczęło się dziać o godz. 24, jak wyszliśmy na fajerwerki. Jedna z dziewczyn powiedziała, że tego nie toleruje. Zaczęła się awantura. Koleżanka zaczęła mnie wyzywać, więc została wyproszona z imprezy – opowiada pani Beata.
Po incydencie wszyscy bawili się dalej. Nie wiedzieli, że wyproszona uczestniczka po powrocie do domu powiedziała mężowi i jego znajomym – pseudokibicom łódzkiego Widzewa – że na imprezie została obrażona. Stadionowi bandyci postanowili się zemścić.
- Minęły 2-3 godziny, kiedy wparowało do nas trzech mężczyzn i dwie kobiety, w tym Ewa – relacjonuje pani Beata.
Trzech osiłków i ich koleżanki wtargnęli do mieszkania i bili na oślep pięściami, a nawet krzesłem wszystkich uczestników imprezy.
- Zostałam wepchnięta do łazienki. Nie wiem, kto mnie wepchną, ale wydaje mi się, że mąż, bo stał koło mnie i chciał mnie chronić. Słyszałam krzyki, hałasy, butelki. Jak wyszłam i zobaczyłam, że nie ma mojego męża to wezwałam policję – opowiada Gościniak.
WIĘCEJ CZYTAJ NA KOLEJNYM SLAJDZIE