Odszedł w zagadkowej ciszy... Zagadkę śmierci red. Bohdana Gadomskiego bada prokuratura i detektyw
Red. Gadomski zmagał się z cukrzycą i chorobą wątroby. Od 2019 roku często wielokrotnie przebywał w szpitalach. W końcówce ub.r. przeszedł zawał serca. Nie miał rodziny, więc opiekowali się nim przyjaciele, a później opiekunka, pani M. Chyba dobrze wywiązywała się z obowiązków, bo w pewnym momencie Gadomski uczynił ją nawet spadkobierczynią swojego majątku. Jak się okazało – nie na długo.
W lutym br., gdy Gadomski znów leczył się w szpitalu, na jego orbicie objawił się pan Ł. – znajomy śpiewak. Zaczął odwiedzać redaktora, stopniowo zacieśniając z nim więzi i przejmując nad nim opiekę a być może nawet kontrolę, bo mniej więcej wtedy towarzyski z natury Gadomski zniknął nagle dla przyjaciół. Nie odbierał telefonów, nie udzielał się w mediach społecznościowych. Słuch – dosłownie – o nim zaginął. Nikt nie wiedział, co się z nim dzieje. Najbliżsi dziennikarza apelowali na Facebooku: „Ktokolwiek widział, ktokolwiek słyszał, ktokolwiek wie!? Nie mamy kontaktu z Bohdanem od półtora miesiąca. Jego komórka jest wyłączona, a telefon domowy nie odpowiada. Prosimy o jakąkolwiek informacje, kontakt i pomoc w ustaleniu, gdzie przebywa Bohdan.”
CZYTAJ DALEJ