Ochroniarz z Manufaktury uratował życie 30 osobom. Trzy minuty na dotarcie do umierającego
– To była wyjątkowa sytuacja. Sprzątaczka robiąca porządek w toalecie zauważyła pod drzwiami ubikacji nogi mężczyzny. W takiej sytuacji, zgodnie z ustalonymi zasadami, zapukała do drzwi. Klient nie zareagował. Ponownie zapukała, a ponieważ po drugiej stronie panowała cisza, zawiadomiła centrum ochrony. Gdy pojawiłem się na miejscu, mężczyzna już nie oddychał, miał zatrzymaną pracę serca. Musiałem użyć defibrylatora, by serce zaczęło pracować. Pogotowie pojawiło się błyskawicznie, mężczyzna trafił do szpitala. Wieczorem, w Manufakturze pojawiła się jego żona i syn, by mi podziękować. To jedyny taki przypadek, gdy osoby uratowane lub ich bliscy pomyśleli o okazaniu wdzięczności za pomoc - opowiada pan Stanisław, a gdy wspomina tamto wydarzenie, to chociaż powinien być już "twardy" w takich sytuacjach, to na jego twarzy pojawiają się łzy wzruszenia.
Czytaj więcej na następnej karcie