Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ochroniarz z Biedronki podziwiał moje brudne gacie. "To rutynówka"

Ewa Wilczyńska
- Jegomość jak zaklęty powtarzał "rutynówka" i nalegał, że chciałby zobaczyć co mam w torbie. Nie chciałem robić awantury i dzwonić po policję, otworzyłem torbę i wykrzyczałem pytanie czy jest zadowolony, że może "podziwiać moje brudne gacie" - pisze do nas Czytelnik przeszukany przez ochroniarza Biedronki przy ul. Kościuszki. - Po całym fakcie nie usłyszałem ani słowa przepraszam, nie było też żadnej reakcji ze strony tego osobnika.

Chciałbym zwrócić Państwa uwagę na sytuację, która wydarzyła się w poniedziałek, dnia 26 stycznia 2015 roku w godzinach porannych w sklepie sieci Biedronka przy ulicy Kościuszki we Wrocławiu.
Odwiedziłem sklep - jak każdego dnia od prawie roku - w drodze do pracy. Jak codziennie, zdjąłem z półek bułkę, jogurt i sok, i udałem się do kasy. Tego dnia (jak w każdy poniedziałek, środę i piątek) miałem ze sobą torbę, a w niej rzeczy na zmianę na trening po pracy. Zapakowałem jedzenie do torby, zapłaciłem i udałem się do wyjścia.
W połowie drogi zostałem zaczepiony przez jegomościa, który mignął mi przed oczami jakimś żółtym świstkiem - rzuciłem tylko pośpieszne "nie, dziękuję", będąc przekonanym, że to "głuchoniemy sprzedający słoniki". Ku mojemu zdziwieniu, osobnik zablokował mi drzwi i złapał mnie za rękaw. Opanowałem pierwszy odruch, żeby się bronić (trenuję sztuki walki) i zapytałem o co chodzi. Rzucił jednym słowem: "rutynówka"[sic]. Ponownie zapytałem o co chodzi, po czym powiedział, że to rutynowa kontrola i chciałby zobaczyć co jest w mojej torbie.
Zaskoczony tą sytuacją (nigdy nie zdarzyło mi się nic podobnego), zapytałem czy widział, żebym coś do niej chował. Jegomość jak zaklęty powtarzał "rutynówka" i nalegał, że chciałby tylko zobaczyć co mam w torbie. Nie chciałem robić awantury i dzwonić po policję, gdyż byłem już spóźniony do pracy, otworzyłem torbę i wykrzyczałem pytanie czy jest zadowolony, że może "podziwiać moje brudne gacie". Po całym fakcie nie usłyszałem ani słowa przepraszam, nie było też żadnej reakcji ze strony tego osobnika.
Nadmienię tutaj, że zajmuję się produkcją gier video i specyfika mojej pracy nie dyktuje mi ścisłego sposoby ubierania, więc tego feralnego poranka miałem na sobie czarne bojówki i czarną kurtkę. Jestem też posiadaczem odrobinę niesfornej brody, co może mi nadawać odrobinę "podejrzany" wygląd.
Nie jestem specem w dziedzinie prawa handlowego, ale wydaje mi się, że czas rutynowych kontroli wykonywanych przez nieumundurowanych pracowników sklepu oraz bezpodstawne posądzanie klientów o kradzież było zjawiskiem, które powinno było umrzeć w roku '89.
Obawiam się, że siła przebicia jednostki w starciu z korporacją jest niewielka, stąd moja prośba do Państwa o przyjrzenie się tej sprawie. Ja sam nie poczyniłem w tej kwestii jeszcze żadnych starań (jak wspominałem, byłem w pośpiechu a wieczorem sklep zamknięto zanim skończyłem trening), ale zapewniam Państwa, że najadłem się tyle wstydu, że porozmawiam z przełożonym tamtego pana.
Maciej L.

Czy ochroniarz ze sklepu miał prawo przeszukać torbę naszego Czytelnika? To zależy. - Trzeba wprowadzić rozróżnienie na pracownika ochrony kwalifikowanego i niekwalifikowanego. Ten drugi ma prawa podobne do każdego obywatela, może zatrzymać złodzieja, kiedy złapie go za rękę i nic ponadto - mówi Sławomir Wagner, Prezes Polskiej Izby Ochrony. - Co innego z kwalifikowanym pracownikiem ochrony. Ma on prawo do użycia środków przymusu bezpośredniego, jeżeli zachodzi taka konieczność. W razie uzasadnionego podejrzenia, może również poprosić klienta o okazanie np. zawartości torby – tłumaczy Wagner.

Prezes dodaje, że procedura ta wymaga, by pracownik się wylegitymował. Klient ma prawo spisać wszystkie dane, które może ewentualnie wykorzystać w razie nieprawidłowości podczas kontroli. Na legitymacji jest również napisane, czy mamy do czynienia z pracownikiem kwalifikowanym czy z niekwalifikowanym, który w ogóle nie powinien podejmować takich czynności.

Możemy też nie zgodzić się na pokazanie zawartości swojej torby. Wtedy jednak musimy się liczyć z tym, że ochroniarz zadzwoni po policję.

- Należy pamiętać, że takie kontrole podejmowane są na skutek plagi kradzieży, a także niskiej kwalifikacji tego czynu, kradzież produktów o wartości do 400 zł jest tylko wykroczeniem – wyjaśnia Sławomir Wagner. Szacuje się, że rocznie straty sklepów wynoszą 7 mld złotych. - A nikt przecież nie chce, by w związku z tym zaczęły rosnąć ceny – dodaje.

Inną kwestią jest jednak to, jak takie kontrole przebiegają. Media co jakiś czas obiega kolejna historia poszkodowanego przez pracownika ochrony klienta. - Może to wynikać z niewystarczającej liczby szkoleń dotyczących tego, jak taka interwencja powinna wyglądać – zastanawia się prezes Polskiej Izby Ochrony. Żadne uprawnienia i szkolenia nie zastąpią jednak kultury osobistej. Ale to już inny temat.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany