Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oceniamy sezon piłkarzy ŁKS. Wszystko nie tak miało wyglądać

Jan Hofman
Marek Saganowski był jednym z niewielu zawodników, którym zależało na ŁKS.
Marek Saganowski był jednym z niewielu zawodników, którym zależało na ŁKS. Maciej Stanik
Kiedy przed rokiem świętowano w ŁKS awans do ekstraklasy, kibice wierzyli, że jest to zapowiedź lepszych czasów dla łódzkiego klubu. Teraz fani muszą się czuć rozgoryczeni, bo okazało się, że były to miłe złego początki.

Marek Saganowski był jednym z niewielu zawodników, którym zależało na ŁKS.
Sezon 2011/2012 w futbolowym interesie w klubie przy al. Unii należy traktować w kategoriach klapy organizacyjno-finansowej. Zapewne zaraz prezes Andrzej Voigt krzyknie hola, hola nie jest tak źle, wszak systematycznie spłacamy zobowiązania, co świadczy o prawidłowym działaniu, ale nie zmieni to faktu, że pieniądz w ŁKS był gościem niezwykle rzadkim i wskazanie dokładnego terminu jego pojawiania się w klubie było nie lada wyczynem.
By nie być gołosłownym, wystarczy wymienić dwa fakty z działalności piłkarskiej spółki ŁKS. W połowie rozgrywek byli sternicy spółki - Filip Kenig i Jakub Urbanowicz - zapowiedzieli ogłoszenie upadłości i wycofanie drużyny z rozgrywek. Notorycznie nie płacili zawodnikom, domagając się w zamian rezygnacji z większości kwot zapisanych w umowach. O "potędze finansowej" ŁKS mogło świadczyć również to, że wiosną przedmeczowe zgrupowania łodzian finansowane był z pieniędzy... kibiców.
Przykładem organizacyjnego upadku klubu było to, że dwa razy w sezonie budowano drużynę tuż przed startem rozgrywek i dwa razy dobierano ludzi, którzy nie byli w dobrej dyspozycji sportowej. Zimą trafił do klubu Piotr Świerczewski. Ustanowiono go menedżerem (bo nie miał trenerskich uprawnień). Świerczewski głosił wszem i wobec, że stworzy zespół, który utrzyma ŁKS w ekstraklasie.
Skończyło się na przechwałkach, bowiem wiosną łodzianie wygrali ledwie jeden mecz. Zupełną porażką okazało się ściągnięcie do Łodzi piłkarzy z niewątpliwie bogatą przeszłością sportową - nawet reprezentacyjną - ale bez należytego przygotowania fizycznego. Wiosna pokazała, że nie był to przypadek, iż wszyscy z pozyskanych piłkarzy byli wcześniej bez pracy. W ŁKS jakoś nikt nie pomyślał o przyczynach takiego stanu rzeczy. W klubie przy al. Unii brakło refleksji, że nikt w Polsce nie chciał im płacić za to tylko, że mieli kiedyś głośne nazwiska. I to na koniec sezonu zemściło się. Łodzianie nie zdołali wykorzystać słabości Lechii Gdańsk i GKS Bełchatów. W ostatecznym rozrachunku byli jeszcze słabsi od nich.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany