Nowy punkt na policyjnej mapie zagrożeń w Łodzi! Wszystko przez pijaków i narkomanów, którzy nie dają spokoju mieszkańcom [zdjęcia]

Pani Longina, właścicielka mieszkania bloku przy ul. Rybnej 11 A, C osobiście zgłosiła na policyjnej mapie zagrożeń,, żee podstacja transformatorowa Zakładu Energetycznego znajdująca się tuż przy boku, w którym mieszka jest siedliskiem pijaków, narkomanów i chuliganów.

- Liczyłam, że policja zacznie się tu częściej pojawiać, a właściciel terenu, czyli zakład energetyczny ogrodzi swój budynek, by nie był on denerwującą mieszkańców meliną - opowiada.

Niestety, jak się skarży, policjanci ani pijaków ani narkomanów nie odstraszyli. A energetycy, u których interweniowała, także terenu nie ogrodzili i jak widać na zdjęciach, rzadko go też sprzątają.

Pani Longina dzwoniła z interwencjami nie tylko do policji, ale także do Straży Miejskiej, Wydziału Komunalnego Urzędu Miasta... bez efektu. Kiedyś zdesperowana wyszła z aparatem fotograficznym, by policji pokazać zdjęcia zgromadzonych tu pijaków i narkomanów.

- Gdy mnie zobaczyli, chcieli pobić. Ledwo zdążyłam uciec - opowiada.

Robert Janusz, zarządca i administrator budynku twierdzi, że też jest bezradny.

- Na bloku są aż trzy kamery monitoringu. Jedna nasza i dwie znajdującej się tu bursy dla młodzieży że szkół artystycznych. Miałem nadzieję, że po naszych skargach, ktoś poprosi o nagrania. Jednak zainteresowanych nie było. Tymczasem taka sytuacja trwa pod naszym blokiem już od kilku lat i żadne instytucje nie są w stanie rozwiązać problemu, a mieszkańcy okolicznych bloków nie czują się tu bezpiecznie - opowiada.

Koło bloku jest wąskie na jedną osobę przejście łączące ul. Rybną z ul. Zachodnią. Mieszkańcy chcieli, by je zamknąć, bo łatwo tu o napaść, szczególnie po zmroku. Okazało się jednak, że jest to niemożliwe, bo wspólnota nie może się ogrodzić. Przed blokiem mają też tablicę upamiętniającą istniejący tu kiedyś stary cmentarz żydowski.

- Przyjeżdżają tu wycieczki Żydów z całego świata, a my modlimy się, by nie zaatakowali ich pijani lub odurzeni dopalaczami - opowiadają lokatorzy budynku, którzy powoli tracą nadzieję, ze ktokolwiek może im pomóc w rozwiązaniu problemu i poprawie bezpieczeństwa.

Zobacz też: