Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niestraszny mu żaden wysiłek. Naukowcy zbadali tajemnicę rekordu.

Liliana Bogusiak-Jóźwiak
Pan Roman, nauczony doświadczeniem, zanurzając się w nurt rzeki miał na głowie cztery czepki, aby amortyzowały uderzenia kropel deszczu. Po kilku godzinach w wodzie odbiera się je jak uderzenia młotkiem.
Pan Roman, nauczony doświadczeniem, zanurzając się w nurt rzeki miał na głowie cztery czepki, aby amortyzowały uderzenia kropel deszczu. Po kilku godzinach w wodzie odbiera się je jak uderzenia młotkiem. Jarosław Ziarek
61-letni Roman Bartkowiak ze Śremu w województwie wielkopolskim, instruktor ratownictwa i pływania, przepłynął bez zatrzymywania się 120 km rzeką Wartą. Pobił tym samym rekord świata w pływaniu dugodystansowym. Łódzcy lekarze zbadali, na czym polega fenomen rekordzisty.

Dr Magdalena Kwaśniewska podkreśla,  że Roman Bartkowiak  dzięki konsekwencji  i systematyczności  osiągnął zdumiewające efekty. Zapewne u podłoża sukcesu leżały jego  predyspozycje  genetyczne. - Zawsze  podkreślam, że uwarunkowania genetyczne to pistolet, a nasz styl życia to spust. Tylko od nas zależy, co z tym zrobimy - dodaje doktor.

Zapracował na kondycję
Pan Roman jest szczupły i wysportowany. Nie wygląda na swoje lata. - Nauczyciel w szkole podstawowej wpoił mi miłość do sportu - ćwiczyłem sześć godzin w tygodniu na SKS-e, a trzy na lekcjach wuefu - wspomina. - Byłem świetny z gimnastyki - potrafiłem zrobić szpagat i gwiazdę. Codziennie chodziłem 12 kilometrów. Aktywny jest do dziś. Robi 200 pompek, 300 skrętoskłonów, 100 razy podciąga się na drążku i dwie godziny pływa. Nie choruje i nic go nie boli. Dzięki takiej kondycji pan Roman mógł myśleć o biciu rekordów - pięć lat temu przepłynął 100 km rzeką Wartą w 23 godziny i 45 minut, a dwa lata później poprawił swój rekord - 110 km pokonał w 23 godziny i 53 minuty! W lipcu ubiegłego roku ustanowił kolejny - 120 km w 30 godzin i 34 minuty! Do tego przedsięwzięcia przygotowywał się przez wiele miesięcy. W czasie bicia rekordu towarzyszyła mu 40-osobowa ekipa złożona z lekarzy, ratowników medycznych oraz ratowników WOPR-u.

Temperatura ciała spadła Romanowi Bartkowiakowi do 34,1 stopnia.

Skład posiłków na czas bicia rekordu opracowali mu lekarze i dietetycy. Mógł zjeść 60 gramów węglowodanów na godzinę, bo inaczej miałby ogromne zakwaszenie organizmu. Gdy płynął, koledzy towarzyszący mu przez całą trasę w kajakach - bijącemu rekord nie wolno zetknąć się w wodzie z drugim człowiekiem - puszczali mu na desce posiłek - pół banana, dwie figi, morelę i pół wafelka ryżowego. Gdy dopłynął do Śremu, miał tylko 34,1 stopnie temperatury. W wodzie schudł ponad trzy kilogramy.

Źródło sukcesu
Rekord pana Romana stawia pytania o granice ludzkich możliwości. Co sprawia, że w tym wieku on cały czas jest zdrowy, silny i bije kolejne rekordy. Dlatego lekarze przed ostatnim wyczynem pana Romana dokładnie i wielokrotnie go przebadali. Kolejne testy, między innymi morfologię, badania biochemiczne wątroby i nerek oraz krzepnięcia krwi - zrobili mu, gdy dobił do mety, a następnie robili w różnych odstępach czasowych aż do ósmego dnia po pobiciu rekordu. - Tak jak przypuszczaliśmy, ogromny wysiłek fizyczny spowodował zmiany niemal wszystkich parametrów, ale większość z nich - co dziwne - mimo wahań pozostała w normie - mówi dr Magdalena Kwaśniewska z Katedry Medycyny Społecznej i Zapobiegawczej Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. - Najbardziej wzrosła liczba białych ciałek i poziom białka c-reaktywnego, ale i one po czterech dniach wróciły do normy. Lekarzy interesował również wpływ wysiłku na krzepliwość krwi, która u sportowców bijących rekordy często się zwiększa i powoduje nagłe zgony.

- U pana Romana wysiłek nie wpłynął niekorzystnie na układ krzepnięcia - podkreśla doktor. - Myślę, że na takie wyniki zapracował sobie całym swoim życiem - ma talent, ogromną motywację, jest konsekwentny i pozytywnie nastawiony do życia. Nie zawsze odnosił sukcesy, ale potrafił się pozbierać po porażkach. Wiem od niego, że od dziecka czerpał ogromną radość z obcowania z naturą - opowiadał, że codziennie biegał po lesie i obserwował przyrodę. Na mnie jednak największe wrażenie zrobił, gdy po pobiciu ostatniego rekordu prosił, aby jak najszybciej zwolnić go z badań, bo musi... biec i wypielić poletko truskawek.

50 kilometrów dla relaksu
Roman Bartkowiak obecnie jest nad morzem i szkoli ratowników. Pływa po kilka godzin dziennie i przymierza się, aby za dwa lata pobić kolejny rekord i przepłynąć 150 km! - Kocham sport - tłumaczy tajemnicę swoich sukcesów. - Cieszę się z wyników, ale na nie zapracowałem. Przez ostatnie trzy lata codziennie biegam po 35 km. Dla relaksu uprawiam 4-hektarowe pole truskawek. Dojeżdżam do działki 25 kilometrów w jedną stronę, rowerem oczywiście, po ośmiu godzinach spędzonych w pracy. Dostałem też dobre geny - ojciec ma 86 lat, ani jednego siwego włosa, i dopiero teraz zaczyna chorować.

Wymiary pana Romana:
wzrost - 178 cm
waga - 63 kg
obwód pasa - 81 cm
obwód klatki piersiowej - 110 cm
numer buta - 42

Pan Roman, nauczony doświadczeniem, zanurzając się w nurt rzeki miał na głowie cztery czepki, aby amortyzowały uderzenia kropel deszczu. Po kilku godzinach w wodzie odbiera się je jak uderzenia młotkiem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany