Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nienawistna ósemka. Trzy godziny z westernowym Quentinem Tarantino [RECENZJA]

Renata Sas
Zaraz zacznie się krwawa jatka.
Zaraz zacznie się krwawa jatka. Materiały prasowe
Zawsze kochał mocne kino rozrywkowe, polubił westernową konwencję i w „Nienawistnej ósemce” przez trzy godziny z powodzeniem dowodzi, jaka w niej siła rażenia.

Krytycy w USA piszą, że Quentin Tarantino stworzył „Amerykę w pigułce”, że kumuluje wszystkie amerykańskie fobie.

Akcję osadził w jednym miejscu. Wszystko rozgrywa się sześć lat po wojnie secesyjnej. Ósemka głównych postaci to zarówno zbliżeni do Unii, jak i do konfederatów. Śnieżyca zatrzymała ich na pustkowiu, w zajeździe w Wyoming.

Widz szybko przekona się, że ma do czynienia z bandą renegatów i typów raczej spod ciemnej gwiazdy. Tarantino zręcznie gra bardzo dobrymi dialogami. Każda z postaci przez chwilę zaczyna budzić sympatię, ale za moment okazuje się odrażająca. Eksplozja emocji blisko.

Ostre riposty, zajadłość w wyrażaniu poglądów (zwłaszcza rasistowskich), narastająca nienawiść - wszystko to, jak na Tarantino przystało, wiedzie do krwawej jatki. Muzyka Ennio Morricone ma (przewrotnie) łagodzić obyczaje. Największa moc filmu tkwi w grze aktorów. Uznanie dla Samuela L. Jacksona, Kurta Russella, Jennifer Jason Leigh, Bruce’a Derna. Fani Tarantino nie opuszczą okazji, by się o tym przekonać, choć czasem westchną, że mógłby trochę przyciąć ten swój uniwersalny western. (187 min)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany