Tu i ówdzie słychać już, że piłkarze są zakałami klubu i dlatego właściciele szykują im zajęcie zupełnie odbiegające od umowy, jaką podpisali piłkarze. Takie podejście ma zniechęcić graczy, złamać ich opór i sprawić, że sami wyjdą z propozycją rozwiązania kontraktów.
Oczywiście zawsze pracodawca może zaproponować zmianę wynagrodzenia, ale świętym prawem pracownika jest odrzucenie takiej oferty. Powoływanie się w tym wypadku na finansowe problemy spółki źle świadczy wyłącznie o jej właścicielach. Trudno oprzeć się wrażeniu, że obecny stan kasy ŁKS jest wyznacznikiem umiejętności biznesowych w futbolu Filipa Keniga i Jakuba Urbanowicza. Wszak to oni zarządzali piłkarskim interesem przy al. Unii. Teraz na lewo i prawo skarżą się, że zostali oszukani, wprowadzeni w błąd i źle poinformowani. Może zatem warto, aby poważnie zastanowili się, czy futbolowa działalności nie przerasta ich możliwości. Na starcie chwalili się, że idzie nowe, lepsze, przyjemniejsze. Piłkarze mieli prawo liczyć na stabilizację i realizację zaakceptowanych przez wszystkich umów. Mieli prawo podejmować określone decyzje finansowe.
Niestety, czas pokazał, że były to czcze przechwałki nowych sterników ŁKS, a klub ponownie stanął na krawędzi istnienia, bowiem obydwaj szefowie ŁKS nie wykluczają ogłoszenia upadłości.
Wydaje się, że właściciele spółki już zapomnieli, że Adamski wraz z Tomaszem Hajtą pomogli im na początku przygody z ŁKS zredukować zadłużenie klubu o milion złotych. Wszak to zawodnicy namówili menedżera Dragana Popovicia, by ten zamiast domagać się pieniędzy wziął kartę zawodniczą Mladena Kascelana.
Z naszych informacji wynika, że mówienie o rzekomym domaganiu się przez Adamskiego wypłaty odszkodowania jest formą czarnej propagandy kierowanej wobec piłkarza, próby zdyskredytowania go w oczach kibiców. Nieoficjalnie wiadomo, że Adamski już wielokrotnie godził się na obniżenie wynagrodzenia (pewnie może o tym zaświadczyć Tomasz Wieszczycki), ale i tak nie wypłacono mu wcześniejszych zobowiązań. Ponoć tym razem działacze poszli na całość i zażądali rezygnacji ze wszystkich długów, jakie ŁKS ma wobec niego. Piłkarz z al. Unii nie chce komentować sytuacji, bo zobligowany jest do tego zapisem w umowie. Ale jeśli to prawda, to takie postępowanie działaczy ma mało wspólnego z postawą fair play.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?