Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niby obcy, ale jednak nasi - obcokrajowcy w ŁKS i Widzewie

Paweł Hochstim
Batata, Darlington, Julcimar i Dombraye dobrze grali w ŁKS
Batata, Darlington, Julcimar i Dombraye dobrze grali w ŁKS fot. Marek Kondraciuk
Przez dwadzieścia lat po transformacji ustrojowej przez ŁKS i Widzew przewinęło się ponad 100 obcokrajowców. Wśród nich gwiazdy w podeszłym wieku, piłkarze, którzy dopiero startowali do kariery, ale także nieudacznicy, wciśnięci naszym klubom przez obrotnych menedżerów.

Przed 1989 roku obcokrajowców w polskiej lidze było niewielu. Zaraz po II Wojnie Światowej przez dwa lata piłkarzem ŁKS był Węgier Rudolf Patkolo, a drużynę Widzewa, która w 1948 roku grała w pierwszej lidze, przez kilka miesięcy prowadził trener Milos Kamieniarz, Jugosłowianin.

Generalnie jednak obcokrajowcy zawładnęli polskimi klubami po tym, jak upadł PRL, a w futbolu pojawiły się prywatne pieniądze. Szlaki w naszej lidze przecierali Rosjanin Siergiej Omelusik w Motorze i dwaj Litwini w Jagiellonii Białystok Valdas Kasparavicius i Algis Mackevicius. Pierwsze transfery wyglądały nieco komediowo, bo np. w rozliczeniu za Omelusika Motor zapłacił... dwudziestoma kasetami video z filmami porno.

Łódź od transformacji ustrojowej na pierwszego obcokrajowca czekała dwa lata, ale za to jak już przyjechał, to mówiła o tym cała Polska. Anatolij Demianienko, legendarny piłkarz radziecki, kapitan reprezentacji, która należała do najsilniejszych na świecie. "Tolę" do Widzewa sprowadził najprawdopodobniej Janusz Baranowski, wówczas szef "Westy", który był jednym z udziałowców klubu. Demianienko nie czuł się jednak w Łodzi dobrze i szybko wyjechał.

Gdyby szukać słynnych nazwisk w łódzkich klubach, to drugim po Demianience byłby Ulrich Borowka - jedyny Niemiec, który zdobył mistrzostwo Polski. Wpływ na sukces łódzkiego klubu miał jednak niezbyt duży, a więcej, niż zarobił wydawał na zabawę w kasynie hotelu Centrum. Borowka, w przeszłości gwiazda Werderu Brema i Borussii Mönchengladbach, miał już wtedy poważne problemy z alkoholem. W Widzewie zagrał ledwie w ośmiu meczach i niczym się nie wyróżnił. Widzew był właściwie już końcem jego kariery, bo później trafił jeszcze na chwilę do półamatorskiego FC Oberneuland, który oficjalnie jest jego ostatnim klubem. Przez chwilę był trenerem drużyny Berlin Ankaraspor Kulübü, a kilka lat temu pobił po pijanemu żonę i słuch o nim zaginął.

Lista wszystkich obcokrajowców w łódzkich klubach obejmuje 108 nazwisk, a w GKS Bełchatów było ich 19. Rekordzistą jest pewien Brazylijczyk, Celio Cardoso, który w sumie spędził w Łodzi dwa i pół roku w obu klubach i nie zagrał w ani jednym oficjalnym meczu! Takich graczy, którzy zarabiali pieniądze, a nie grali, było zresztą więcej. Kibice Widzewa do dziś pamiętają zaciąg Dariusza Wdowczyka, który m.in. zatrudnił Oscara Luisa Verę z Argentyny. Vera był sympatyczny, ale nie jest pewne, czy umiał grać w piłkę, bo cały czas się leczył. Z tego samego zaciągu pochodzi inny Argentyńczyk Paulo Perez, który z wyglądu przypominał Diego Maradonę. W Widzewie uchodził za środkowego pomocnika i szło mu słabo. Później trafił do greckiego Ionikosu Pireus, gdzie grał na... prawej obronie i miał pewne miejsce w składzie.

Na początku lat 90. sensację wśród kibiców robili piłkarze czarnoskórzy. Pierwszym z nich w Łodzi był Sylvester Okosun, który w sezonie 1996/1997 trafił do ŁKS i w dodatku w debiucie ligowym zdobył gola w meczu z Górnikiem w Zabrzu. Więcej jednak nie osiągnął i szybko pożegnał się z Łodzią.
Wielką "zasługę" w sprowadzaniu piłkarzy zagranicznych do Łodzi odegrał Antoni Ptak, który uważał, że każdy Brazylijczyk gra jak Pele. W Piotrkowie Trybunalskim założył nawet szkółkę dla młodych piłkarzy, a mieszkańcy tego miasta do dziś wspominają lubiących zabawę Latynosów. Źle eksperyment Ptaka wspominają ówcześni polscy młodzieńcy, bo dziewczętom w Piotrkowie najbardziej podobali się Brazylijczycy.

Ale Ptak sprowadzający obcokrajowców na kilogramy miał też kilka celnych strzałów. Najlepszy z nich był Rodrigo Carbone, który pełnił bardzo ważną funkcję w drużynie zdobywającej mistrzostwo Polski. Niestety, po sezonie wyjechał do koreańskiego Chunnam Dragons, a karierę zakończył w chińskim Xiamen.

Po odejściu z Widzewa poważną karierę zrobili Robertas Poskus i Alexander Curtian. Obaj błyszczeli w Widzewie, a Curtian grał nawet w Lidze Mistrzów. Mołdawianin później był piłkarzem m.in. Hamburgera SV i rosyjskiego Zenitu St. Petersburg. W tym drugim klubie występował również Poskus.

Curtian gry w Rosji o mało nie przypłacił życiem, bo swego czasu został dotkliwie pobity. Później wrócił do Zimbru Kiszyniów, a karierę skończył w Torpedo Moskwa. Zdecydował się na podjęcie pracy trenerskiej, prowadził m.in. Zimbru, a dziś jest drugim trenerem drugoligowej filii Zenitu St. Petersburg - FC Smeny.

Poskus do dziś gra i jest zawodnikiem azerskiego Interu Baku. W tym samym klubie występował przez jakiś czas inny widzewski Litwin Andrius Gedgaudas, który dziś kończy karierę w niemieckim FC Mertingen.

Z byłych ełkaesiaków najdalej zaszedł Nigeryjczyk Darlington Omodiagbe, który przez wiele lat występował w klubach niemieckich. Dziś gra w drugoligowym Rot-Weiss Ahlen.

W sumie w ŁKS i Widzewie grali piłkarze ze wszystkich kontynentów!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki