Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Natalia Koprowska z Pabianic jest jedyną w województwie łódzkim łuczniczką konną

Karolina Brózda
Karolina Brózda
Gdy pędzi na koniu z napiętym łukiem, przypomina postać z bajki. 27-letnia pabianiczanka ma już jednak na koncie całkiem prawdziwe sukcesy.

Natalia Koprowska jest jedyną w województwie łódzkim łuczniczką konną.

- Zdarza się, że ludzie porównują mnie do postaci z książek lub filmów - mówi. - Chyba najczęściej do Meridy Walecznej (z amerykańskiej animacji komputerowej z 2012 roku - przyp. red.).

Najszybciej i najcelniej
Łucznictwo konne, jak sama nazwa wskazuje, polega na strzelaniu z łuku podczas jazdy na koniu. Zawodnik jedzie po wytyczonym torze galopem i strzela do tarcz, które w zależności od konkurencji, mają różną wielkość i znajdują się w różnych odległościach od toru. Najdalsze strzały oddawane są na odległość około 50 metrów, najbliższe na 7-8 metrów. Zawodnik musi podczas galopu jechać w półsiadzie, czyli stać w strzemionach, tak żeby w kolanach móc amortyzować wstrząsy i uzyskać stabilną pozycję do oddania strzału. Jeździec nie może też trzymać wodzy, bo ręce zajęte ma łukiem i strzałami, jest więc to sport również wymagający dobrze wyszkolonego konia.

Z końmi od dziecka

- Jeżdżę konno, odkąd skończyłam 4 lata - opowiada Natalia. - Konie są więc od zawsze ważną częścią mojego życia. Jako dziecko często jeździłam z rodzicami na turnieje rycerskie czy inscenizacje bitew. Byłam też fanką średniowiecznej fantastyki.

O łucznictwie konnym jako dyscyplinie sportowej, 27-latka po raz pierwszy usłyszała jednak dopiero na studiach.

- Od znajomego dowiedziałam się, że można pojechać na warsztaty łucznictwa konnego - wspomina Natalia. - Moje pierwsze takie zajęcia odbyły się w Białymstoku. Bardzo szybko dotarło do mnie, że to najlepsza dyscyplina sportu na świecie.

W 2018 roku pabianiczanka wystartowała w pierwszych zawodach. Na początku nie było łatwo.

- Sama musiałam przygotowywać konie „pod łuk” i szukać sobie miejsca do treningów - mówi Natalia. - Dzięki ogromnej sile woli i pomocy rodziców oraz życzliwych ludzi stworzyłam sobie komfortowe warunki do treningów i mogę teraz konkurować na najwyższym poziomie z najlepszymi zawodnikami z kraju i zagranicy.

Dużo treningów
Pabianicka łuczniczka trenuje sześć razy w tygodniu.

- Staram się, żeby przynajmniej trzy razy były to treningi konne, jednak podstawą jest trening pieszy - wyjaśnia. - Należy najpierw dopracować technikę i wyrobić pewien automatyzm w ruchach, żeby potem móc bez problemu odtworzyć wszystko, jadąc na koniu.

Oprócz treningów łuczniczych Natalia żongluje i wykonuje ćwiczenia poprawiające równowagę.

- Niestety ciągle nie poświęcam na treningi tyle czasu, ile bym chciała – mówi 27-latka. - Wyjazdy na zawody są kosztowne i dlatego muszę pracować, co ogranicza czas na ćwiczenia. Chcę jednak jak najbardziej usprawniać organizację w stajni i w życiu, i móc wprowadzać więcej i bardziej urozmaiconych form treningu.

Trzy konkurencje
Podczas zawodów w łucznictwie konnym zazwyczaj rozgrywane są trzy konkurencje: Raid Track, Tower 90 i Tor Polski. Każda z nich ma swoją charakterystykę i wymaga nieco innej strategii, jednak w dużym skrócie – zawodnicy otrzymują punkty za trafienia w tarcze oraz za czas. Każdy tor ma ustaloną określoną normę czasu i za przekroczenie jej otrzymuje się punkty ujemne, a za pojechanie szybciej niż zakłada norma – dodatnie. Wyniki z wszystkich trzech dni zawodów odpowiednio się przelicza i tworzy klasyfikację generalną.

- Przy zawodach zagranicznych dochodzi jeszcze dzień treningowy przeznaczony na dobieranie koni - tłumaczy Natalia. - Rzadko kiedy zabiera się swoje zwierzę w tak daleką podróż, więc wierzchowca udostępniają na miejscu organizatorzy imprezy. Takie szybkie dopasowanie się i przyzwyczajenie do nieznanego konia również wymaga sporych umiejętności jeździeckich.

Sukcesy i rekordy
A własnych koni pabianicka łuczniczka ma trzy.

- Pierwszy to 9-letnia Dumka - opowiada. - Miała 1,5 roku, kiedy zaczęłam z nią pracować. To ja nauczyłam ją chodzić pod siodłem. Regularnie bierzemy udział w zawodach. To z nią zdobyłyśmy w zeszłym roku brązowy medal Mistrzostw Polski i to na niej ustanowiłam swoje rekordy w konkurencji koreańskiej i węgierskiej.

W marcu ub. roku Natalia kupiła Jatkę, klacz huculską. To nieduży konik - ma 140 cm wzrostu. Jatka szybko przystosowała się do pracy pod łukiem. Dwa miesiące później wystartowała w pierwszych zawodach.

- Jest bardzo mądra i szybko się uczy - zachwala Natalia. - Niedawno do naszej stajni dołączył kolejny hucuł, 6-letni Olaf, jednak on dopiero rozpoczyna swoją pracę pod siodłem.

Poważny wypadek przydarzył się 27-latce raz, w styczniu tego roku. Podczas upadku z konia mocno obiła sobie głowę i plecy. Bywa, że po intensywnym strzelaniu z łuku przeciąży bądź naciągnie sobie mięsień w ramieniu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak Disney wzbogacił przez lata swoje portfolio?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany