Wręcz przerażająco brzmią pojawiające się ostatnio opinie, że właściwie w ŁKS nic złego się nie dzieje i tak naprawdę nic wielkiego się nie stanie, jeśli piłkarze z al. Unii znajdą się za kilka miesięcy ponownie w pierwszej lidze.
Czy naprawdę po to dwukrotni mistrzowie Polski w tak błyskotliwym stylu wywalczyli dwa kolejne awanse, żeby teraz nie przejmować się nie tylko wynikami (choć to one zawsze są najbardziej istotne), ale i coraz bardziej irytującym stylem, w którym doznają kolejnych porażek?
Niektórym wyraźnie brakuje również konsekwencji. Po dwóch kolejkach, kiedy to podopieczni trenera Kazimierza Moskala mieli na koncie wspomniane cztery „oczka”, mówili oni, że łodzianie zbudowali zbilansowany silny zespół, który bardzo trudno będzie pokonać.
Sytuacja w ŁKS przed dwoma kolejnymi spotkaniami - w czwartek w Sosnowcu z Zagłębiem (20.30) w Pucharze Polski oraz w Lubinie z Zagłębiem (3o września, poniedziałek, 18) jest bardzo trudna.
Zgadzamy się jednak, że jeszcze nie beznadziejna. Jeśli ŁKS będzie w stanie uniknąć tak juniorskich zachowań i prezentów dla rywali, jakie miały miejsce chociażby w sobotnim meczu z Arką Gdynia (1:4), to może w końcu rozpocząć marsz w górę tabeli.
- Trenujemy, wygląda to dobrze, a przychodzi mecz i nic. Nie potrafimy więc na razie tej umiejętności gry w piłkę przełożyć na boisko - mówi nowy bramkarz ŁKS Arkadiusz Malarz.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?