Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Napastnik ŁKS Adam Patora: Wróciłem do domu, więc nie narzekam

(bart)
Fani zespołu z al. Unii wierzą w skuteczność Adama Patory
Fani zespołu z al. Unii wierzą w skuteczność Adama Patory paweł łacheta
Jutro, o godz. 17, pierwszoligowi piłkarze ŁKS rozpoczną na stadionie przy al. Unii swoje piąte spotkanie w rundzie jesiennej czwartej ligi. Rywalem łodzian będzie MKP Boruta Zgierz.

Jednym z tych zawodników zespołu, prowadzonego przez trenera Wojciecha Robaszka, z którymi szkoleniowiec dwukrotnych mistrzów Polski wiąże największe nadzieje, jest 23–letni Adam Patora. To ełkaesiak z krwi i kości, wychowanek tego klubu, który reprezentował również barwy środowego przeciwnika łodzian.

Obawia się pan starcia z Borutą? Dotychczasowe rezultaty tego zespołu pokazują przecież, że nie jest on chłopcem do bicia...
Adam Patora: – Szanuję zgierzan. Nie może być inaczej, jeżeli potrafili wywieźć komplet punktów ze Skierniewic, gdzie zawsze gra się niezwykle ciężko. Ale umówmy się. U siebie zawsze to my jesteśmy faworytem w IV lidze.

Czy ŁKS pokazuje już pełnię swoich możliwości?
– Moim zdaniem, tak nie jest. Powoli się rozkręcamy. Ta drużyna była budowana w dosyć mozolny sposób, wiadomo przecież, w jakich realiach się obracamy. Dlatego potrzebujemy jeszcze trochę czasu, żeby pokazać, co naprawdę potrafimy. Uważam, iż możemy grać jeszcze skuteczniej i bardziej widowiskowo. A ten aspekt też jest istotny.

Wierzy pan, że po rundzie jesiennej wypracujecie sobie na tyle wystarczającą przewagę nad pozostałymi drużynami, że wiosna będzie lekka, łatwa i przyjemna?
– Nie liczyłbym na to. Jest kilka teamów, którym również marzy się awans do III ligi. Nasz cel pozostaje jednak niezmienny – zamierzamy zająć pierwsze miejsce w tabeli. Dlatego musimy się koncentrować głównie na naszej postawie. Wszystko w naszych głowach i nogach.

Nie obawia się pan, że jutro na boisku zobaczy pan... szkło?
– Myślę, że ten koszmar już za nami. Szczerze mówiąc, to wolałbym nie przeżywać podobnego zamieszania, jak to przed spotkaniem ze Startem Brzeziny przy ul. Św. Teresy. Można się śmiać, ale ja, grając w tym meczu, się skaleczyłem. Nie jest łatwo walczyć na sto procent ze świadomością, że na murawie może czekać taka niebezpieczna dla zdrowia ,,niespodzianka’’. Proszę mi wierzyć.

Jest pan zadowolony z powrotu do ŁKS?
– Powiem krótko. Wróciłem do domu, więc nie narzekam. Liczę, że sezon po sezonie dotrzemy z chłopakami do pierwszej ligi. A co będzie potem? Zobaczymy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany