Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najlepsi ochroniarze na świecie wychodzą z polskiej szkoły!

Joanna Labuda
Jako kraj Zachodu jesteśmy i będziemy narażeni na poważne zagrożenie terrorystyczne. Wystarczy zwrócić uwagę, jak szeroko otwarty jest teren konfliktów militarnych. Cała Afryka Północna wrze. To, co się dzieje w Libii, jest skrajnie nieprzewidywalne, a Syria... Tam codziennie zabija się setki lub tysiące ludzi - mówi dr Andrzej Bryl, założyciel Europejskiej Akademii Ochrony, zajmującej się ochroną VIP-ów na całym świecie.

* Szkoła twardzieli
* Tylko sekunda! Tyle trwa ich reakcja na atak
* W szkoleniach biorą udział byli wojskowi, którzy doskonalą umiejętności strzeleckie pod okiem najlepszych fachowców z całego świata

Jak mówi, w krajach wysokiego ryzyka ludzie każdego dnia tracą braci, ojców i matki. Totalna frustracja powoduje chęć zemsty.

- Stąd bierze się inspiracja czy potrzeba przynależności do ugrupowań terrorystycznych, takich jak ISIS czy Hezbollah. Póki świat będzie krwawił konfliktami regionalnymi, zagrożenie terrorystyczne będzie się utrzymywać. Polska nie jest tak spektakularnie ważnym krajem, aby była na celowniku terrorystów, a jednak wszyscy, którzy są po drugiej stronie, tzw. niewiernych, są zagrożeni. Prędzej czy później i tu może znaleźć się tzw. samotny wilk - wyjaśnia Bryl.

Kuźnia fachowców

W krajach wysokiego ryzyka jak Afganistan, Irak czy Somalia poruszanie się bez ochrony jest wręcz niemożliwe. Do pracy w takich warunkach można się przygotować w Polsce tylko w jednym miejscu. To Europejska Agencja Ochrony, drugi - po amerykańskim - najlepszy na świecie ośrodek szkolenia ochroniarzy. Swoje umiejętności doskonali tam elita bodyguardów z całego świata. Z reguły są to byli żołnierze z jednostek specjalnych, policyjnych oddziałów antyterrorystycznych oraz najemnicy. Warunkiem podejścia do szkolenia jest czyste konto, końskie zdrowie i nerwy ze stali.

- Miesiąc temu w Ameryce Południowej doszło do zamachu na osobę chronioną. VIP został zastrzelony w środku miasta z ciężkiego karabinu maszynowego z pocisków przeciwczołgowych. To pokazuje, jak w pracy ochroniarza ważne są kwalifikacje. Musi być zawsze skupiony, a w razie potrzeby - osłonić VIP-a własnym ciałem - mówi założyciel ESA. - Zamachy trwają sekundy, nie dłużej niż minuty. My uczymy reakcji na atak zamachowca w czasie jeszcze krótszym niż sekunda.

ESA zatrudnia elitę instruktorów. Do małej podpoznań-skiej miejscowości Włościeje-wki zjeżdżają oficerowie z takich jednostek jak GROM, Formoza, a także z polskich oddziałów antyterrorystycznych lub, jeśli potrzebni są eksperci zagraniczni, specjaliści z Ukrainy czy amerykańskiego Delta Force.

- Łączymy dwie rzeczy: naszą polską emocjonalność z profesjonalizmem i światowym poziomem. Dlatego nas wybierają. Mamy tu kursantów z krajów, w których śmierć jest na porządku dziennym. To nie tylko ochroniarze, ale też ludzie ze służb prezydenckich, m.in. z Bangladeszu i Ukrainy - uważa Andrzej Bryl.

Strażnicy oceanów

- To nie jest YouTube, tylko prawdziwe życie! Nie spuszczaj go z oczu. Jeden strzał w szyję. Ognia! - rozkazuje Pawka, instruktor szkolenia Maritime Ship Officer.

Pod jego okiem trenuje dwunastu byłych wojskowych, którzy za chwilę dołączą do elity bodyguardów. Wydziera się po angielsku, bo tylko jeden z nich jest Polakiem. Reszta zjechała tu z całego świata - od Brazylii po Portugalię.

Maritime Ship Officer to szkolenie przygotowujące do ochrony na statkach. U wybrzeży Somalii i w cieśninie Malakaka już od kilkunastu lat piraci i terroryści grabią okręty. Zajęcia ze strzelania prowadzi dwóch instruktorów. Liderem jest Paweł Pawka, który zanim zaczął pracować w ośrodku, służył w siłach specjalnych Wojska Polskiego. Później przeniósł się do sektora prywatnego i pracował jako najemnik. Właśnie to doświadczenie pozwala mu wyszkolić najlepszych ochroniarzy morskich na świecie. Wspiera go Miguel - Portugalczyk po marynarce wojennej, który służył m.in. w Afganistanie.

Do karabinów podchodzą czwórkami

- Nogi w jednej linii. Czego nie rozumiesz? W jednej linii - dyryguje Pawka.

Lipiec, żar leje się z nieba, ale on nikomu nie odpuszcza. Ochroniarze przyjmują pozycję.

- Nie trzymaj broni, jakbyś był k... w wojsku - wrzeszczy.

Byli wojskowi wiedzą, jak strzelać i co to znaczy być pod ostrzałem. Celują do tarcz z odległości najpierw 50, a później 300 metrów. Szyja - to ich główny cel.

Obsługa broni stanowi podstawę kursu. Na morzu będzie bowiem głównym narzędziem pracy kontraktorów. Ochroniarze strzelają zarówno z broni krótkiej, jak i długiej - pistoletów glock, sig sauer i karabinów AK-47, M4 itp.

- Certyfikat dostają tylko ci, którzy są na to gotowi i w razie zagrożenia nie zawahają się nacisnąć na spust - mówi instruktor.

Zajęcia na strzelnicy to tylko część szkolenia. Aspirujący ochroniarze zaczynają od podstaw.

- Uczymy ich wszystkich procedur. Tego, jak wyglądają zabezpieczenia statku i w jaki sposób przygotować maszynę do wejścia w high risk area [strefę wysokiego ryzyka - red.] - tłumaczy Pawka.

Jak wyjaśnia, obecnie statki wypływające na niebezpieczne wody obowiązuje procedura best management practices 4, która unormowała m.in. jego wyposażenie.

Bronią przeciwko piratom są m.in. armatki wodne i drut kolczasty, którym owija się burty. Na pokładzie musi być też cytadela.

- Kiedy piraci wchodzą na statek, cała załoga się tam zamyka. Jest nie do zdobycia. Chronią je podwójne drzwi pancerne, które trudno sforsować - dodaje instruktor.

Oczy dookoła głowy

Piraci atakują kontenerowce i tankowce. Dysponują świetnym sprzętem i szybkimi motorówkami, dlatego szturm zajmuje im zaledwie kilkanaście minut.

W tym czasie podpływają do statku z dwóch stron, wdzierają się na pokład i kradną, co wpadnie im w ręce. Są uzbrojeni po zęby. Jednym może zależeć tylko na ładunku, ale inni będą chcieli zabić załogę, żeby przejąć statek i wykorzystać go do przemytu narkotyków.

Morski ochroniarz nie może dopuścić, by piracka motorówka w ogóle podpłynęła do statku. Podczas szkoleń uczy się, jak temu zapobiec już przez samą obserwację. Jeśli nieznany obiekt zbliży się na kilkaset metrów, oficer i kapitan na mostku muszą podjąć natychmiastową decyzję.

- Najpierw wysyłamy sygnał dźwiękowy, a statek zmienia kurs. Chodzi o to, by sprawdzić, czy faktycznie stanowi on zagrożenie.

Mogą to być zarówno piraci, jak i zwykli rybacy - opowiada instruktor (prawdą jest, że każdy pirat to rybak, który przez biedę na zlecenie chwycił za karabin i zaczął grabić statki).

Żeby ich odstraszyć, ochroniarze manifestują broń, strzelają w wodę lub powietrze. Jednak nawet jeśli przeciwnicy się poddadzą, to nie po to wypływają na morze, by wrócić z pustymi rękoma - zaatakują następny statek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany