Morderstwo na tle seksualnym w kamienicy w centrum Łodzi. Funkcjonariusze z Archiwum X chcą rozwikłać zbrodnię, do której doszło przed laty
Leokadia Skibińska zajmowała trzypokojowe mieszkanie napierwszym piętrze kamienicy. Sąsiadka, która znała ją od lat, scharakteryzowała ją jako osobę pracowitą, energiczną, zaradną i nieufną w stosunku do obcych. Do skromnej renty dorabiała wynajmowaniem pokoju dla studentów. W dniu, w którym została zamordowana, w pokoju na wprost kuchni, gdzie doszło do zabójstwa, jej lokator, student medycyny, uczył się do egzaminu. Z jego zeznań wynika, że około godz. 13 na obiad do pani Leokadii przyszedł jej siostrzeniec. Wyszedł od niej około godz. 16. Pół godziny później student usłyszał odgłos otwieranych drzwi wejściowych. Po pewnym czasie, gdy siedział przy biurku plecami do drzwi, ktoś zajrzał do jego pokoju. Sądził, że to pani Leokadia. Nie widział jednak tej osoby. Przed godz. 18 lokator pani Leokadii poszedł do kuchni, żeby zaparzyć sobie kawę. Najpierw zobaczył wyciągnięty z gniazdka sznur od lodówki. Później leżącą na podłodze, na brzuchu, w kałuży krwi, Leokadię Skibińską. Kobieta trzymała w ręku zapalarkę do gazu. Nie dawała oznak życia. Student próbował ją reanimować. Później wezwał telefonicznie pogotowie ratunkowe i policję.
Czytaj na kolejnym slajdzie