Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mija rok od wprowadzenia zakazu palenia w miejscach publicznych. Najwięcej mandatów - na przystankach

(gb)
W popularnej dyskotece przy ul. Narutowicza klienci przyzwyczaili się, że rezerwując stolik, zaznaczają, czy ma to być sala dla palących czy przeciwnie.
W popularnej dyskotece przy ul. Narutowicza klienci przyzwyczaili się, że rezerwując stolik, zaznaczają, czy ma to być sala dla palących czy przeciwnie. Paweł Łacheta
We wtorek mija rok, od wejścia w życie ustawy zakazującej palenia w miejscach publicznych - w restauracjach, na dworcach, przystankach czy w zakładach pracy.

Wszystko wskazuje na to, że łodzianie przyzwyczaili się do nowych przepisów, a obawy właścicieli restauracji, że liczba klientów się zmniejszy, nie potwierdziły się.
- Najmniej zgłoszeń o łamaniu antynikotynowych przepisów dotyczy lokali gastronomicznych, natomiast najczęściej interweniujemy w takich sprawach na przystankach i placach zabaw - mówi Radosław Kluska z łódzkiej straży miejskiej.

W popularnej dyskotece przy ul. Narutowicza klienci przyzwyczaili się, że rezerwując stolik, zaznaczają, czy ma to być sala dla palących czy przeciwnie.

W tym roku strażnicy wystawili ponad pół tysiąca mandatów za palenie w niedozwolonych miejscach. Udzielono też ponad 200 pouczeń, a w 9 przypadkach sprawę skierowano do sądów.
Joanna Gogolewska, menedżerka dwóch popularnych klubów w Łodzi, twierdzi, że nowe przepisy nie miały dużego wpływu na finansową kondycję lokali. - Co prawda sprzedaż papierosów w lokalach spadła o ok. 15 proc., ale to nie są duże pieniądze - mówi.
Duże są natomiast kluby, którymi się opiekuje, więc z łatwością można było wydzielić w nich sale dla palących i niepalących. - Klienci przyzwyczaili się do nowych przepisów - mówi J. Gogolewska. - Gdy rezerwują stoliki, z góry proszą o umieszczenie ich w odpowiedniej sali. Incydenty, że ktoś pali w miejscach innych niż przeznaczone dla palaczy, zdarzają się bardzo rzadko.
Krzysztof Szymański z niewielkiego pubu przy ul. Piotrkowskiej, gdzie nie ma sali dla palaczy, także nie zauważył, by z tego powodu ubyło klientów.
- Kto chce zapalić, wychodzi na podwórze, gdzie ustawione są popielniczki, a jak jest brzydka pogoda, klienci palą w przedsionku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany