Mieszkaniec Bałut od 8 miesięcy walczy z ZLM o remont komórek i WC Zobacz, jak zdaniem urzędników wygląda "naprawiona" komórkaWIDEO

Jerzy Magrecki z niepełnosprawną żoną mieszka w posesji przy ul. Brzóski 65. Od października ubiegłego roku próbuje zainteresować Zarząd Lokali Miejskich stanem posesji na której stoi wzniesiona w 1930 r kamienica. Mieszkają w niej cztery rodziny. Lokatorzy mają wodę, wc i komórki w podwórku. Na tym samym podwórku rośnie trawa po pas, a pod płotem leżą ścięte w ubiegłym roku gałęzie czyli obraz psesji bez gospodarza.

Lokator od Zarządu Lokali Miejskich nie chciał wiele. Tylko aby naprawiono dach w komórkach, bo lokatorom palącym w piecach, moknie zgromadzony opał, a ten, który nie zmoknie jest rozkradany przez dziury w drewnianych ścianach. Chciał również aby wstawiono drzwi do WC i skoszono trawę do pasa, która uniemożliwia lokatorom podejście do wymienionych wyżej nieruchomości.
Nie naprawiane od co najmniej 50 lat komórki rozpadają się przy większym wietrze, gromadzone w nich na opał drewno gnije, a przez dziury w ścianach złodzieje wynoszą im węgiel.
- Łatamy komórki sami, na tyle na ile potrafimy, ale one już dawno powinny być rozebrane - mówi jedna z lokatorek.

Tymczasem urzędnicy zamiast wstawić drzwi czy choćby skosić trawę - jak mówią lokatorzy posesji - wypisują takie bzdury, że gdyby nie płakali nad własnym losem, to płakaliby ze śmiechu czytając pisma z urzędu.

- Na pismo skierowane w październiku do Zarządu Lokali Miejskich w sprawie komórek otrzymałem odpowiedź z Biura Rewitalizacji i Mieszkalnictwa - z zapowiedzią, że dostane odpowiedź z Zarządu Lokali Mieszkalnych - pokazuje nam pismo Jerzy Magrecki. - Ale już merytorycznej odpowiedzi nie otrzymałem.

Jerzy Magrecki porażony inercją urzędników zgłosił się problemami dotyczącymi lokatorów kamienicy do posła Tomasza Treli. Poseł napisał pismo do wiceprezydent Joanny Skrzydlewskiej dziwiąc się, ż takich problemów nie udaje się w Łodzi rozwiązać.
Jedyne co uzyskał, to zapewnienie Joanna Skrzydlewskiej, że cyt. (...) "z chwilą rozbiórki komórek lokatorzy otrzymają blaszane", zaś pracownik, który nie odpowiedział na pisma Jerzego Magreckiego poniesie konsekwencje służbowe.
Na posesji nic się jednak nie zmieniło.
Jerzy Magrecki kolejne pismo napisał więc prezydent do Hanny Zdanowskiej. Doczekał się odpowiedzi. Tak kuriozalnej, że - jak mówi - odebrało mu mowę.
- 5 czerwca zastępca dyrektora Biura Rewitalizacji i Mieszkalnictwa, Piotr Siedlecki, odpisując na pismo skierowane do Prezydent Miasta, pisze, że cyt. (...) "wg informacji otrzymanych z ZLM zabezpieczenie komórek przed przeciekaniem zostało wykonane na przełomie VI/VIII 2022 r., poprzez pokrycie dachu plandeką, zaś koszenie trawy odbywa się w miesiącach letnich" - czyta nam zdenerwowany lokator. - Tymczasem tych komórek od co najmniej 50 lat poza lokatorami nikt nie zabezpieczał. Na posesji też żadnego robotnika nie było.
Faktycznie. Dziura na dziurze, a po plandece ani śladu.
- Skoro pokrycie zostało zrobione, to w dokumentacji Zarządu Lokali Miejskich powinien być rachunek za wykonanie takiej usługi - mówi sąsiadka. - Niech sami sprawdzą i nam go pokażą. [/b]
Ale Jerzy Magrecki ani myśli się poddawać i składać broni.
- Gdy zacznie podać zaproszę panią prezydent i panią administratorkę, aby w błysku kamer wyjmowały zalany opał z komórek, które przecież ich pracownicy "pokryli plandeką" - obiecuje.

23 czerwca poprosiliśmy Zarząd Lokali Miejskich o ustosunkowanie się do problemów z jakimi zmagają się mieszkańcy kamienicy. Do dziś nie otrzymaliśmy odpowiedzi.