Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michał Przysiężny kończy karierę. „Polski Federer” miał wielki talent, ale nie miał, niestety, zdrowia do tenisa [SYLWETKA]

Hubert Zdankiewicz
Hubert Zdankiewicz
Michał Przysiężny miał duży udział w awansie Polski do Grupy Światowej Pucharu Davisa
Michał Przysiężny miał duży udział w awansie Polski do Grupy Światowej Pucharu Davisa Fot. Karolina Misztal
Mógł i powinien osiągnąć w tenisie więcej. Kariera Michała Przysiężnego była jednak pasmem wzlotów i upadków, z przewagą tych drugich. Nękany kontuzjami 35-latek postanowił zawiesić w końcu rakietę na kołku. Z kibicami pożegna się w lipcu w Sopocie.

Polskim Federerem nazwał go przed laty Wojciech Fibak. Nie wziął się z niczego, bo „Ołówek” (kolejny przydomek) faktycznie przypomina stylem gry słynnego Szwajcara. Ten sam forhend po krosie, piękny jednoręczny bekhend, ta sama harmonia i kocie ruchy. Ta sama wreszcie lekkość, z jaką „rozprowadzał” po korcie rywali.

Ogrywał nawet Novaka Djokovicia

Różnica jest tylko taka, że Federer to zawodnik spełniony w każdym stopniu. Przysiężny za to tylko czasami pokazywał swoje nieprzeciętne umiejętności. Gdy miał swój dzień, potrafił wygrywać z Ivanem Ljubiciciem i Jo-Wilfriedem Tsongą albo...

- Pamiętam, jak jeszcze byłem w sztabie Novaka Djokovicia. Przed finałem US Open 2013 Novak trenował właśnie z Przysiężnym i ten w pewnym momencie zaczął go ogrywać - wspominał swojego czasu na naszych łamach Wojciech Fibak. - Podszedłem do Michała i powiedziałem: Nie możesz tak grać, bo wybijesz mi go z rytmu. (śmiech) Sztab Djokovicia był przerażony, a on sam zaskoczony, że Przysiężny jest tak nisko w rankingu, skoro tak rewelacyjnie gra - dodał deblowy mistrz Australian Open.

Polscy kibice pamiętają z pewnością również inne piękne chwile w karierze 35-latka z Głogowa. Jak ta z 2006 roku, gdy podczas nieistniejącego już turnieju Orange Prokom Open w Sopocie został pierwszym po Fibaku Polakiem, któremu udało się awansować do ćwierćfinału imprezy rangi ATP Tour. W dodatku w pięknym stylu, bo w meczu z Czechem Jirim Vankiem zagrał tak, że nie powstydziłby się prawdziwy Federer.

Podobnie było w lipcu 2015 roku w Szczecinie, gdzie Polska mierzyła się z Ukrainą w Pucharze Davisa. Zaczęło się nerwowo, bo po porażce Jerzego Janowicza z Ołeksandrem Dołgopołowem groziło nam, że po pierwszym dniu spotkania będziemy przegrywać 0:2. Wtedy jednak do akcji wkroczył Przysiężny i znów dał koncert, pokonując Serhija Stachowskiego. Pokonany Ukrainiec stwierdził po meczu, że był to jego najgorszy w karierze występ w Pucharze Davisa, ale nie miał racji. To po prostu „Ołówek” nie pozwolił mu praktycznie na nic. Dość powiedzieć, że w trzecim secie wygrał wszystkie swoje gemy serwisowe bez straty piłki.

- Spisał się na szóstkę z plusem - chwalił Przysiężnego kapitan Polaków Radosław Szymanik. Ten sam, który wcześniej, na marcowy mecz z Litwą w Płocku, wolał mieć zamiast niego w składzie niedoświadczonego Kamila Majchrzaka. Od zera do bohatera w pół roku...

Nie pomogły treningi z Federerem

Problem w tym, że w karierze Przysiężnego o wiele częściej zdarzały się odwrotne sytuacje. Głównie z powodów zdrowotnych, choć chwalący go wielokrotnie Fibak był zdania, że problem tkwi również w głowie. - Michała bardzo cenię, podoba mi się jego styl i gra. Jest jednak ciągle zbyt kruchy psychicznie i fizycznie. Czasami trzeba zagryźć zęby i powiedzieć sobie, że mnie nic nie boli - powiedział nam dziewięć lat temu, komentując fakt, że Przysiężny został zaproszony na przedsezonowe treningi przez samego Federera. - Mam nadzieję, że po tych treningach nabierze większej pewności siebie i twardości, której szczerze mu życzę - dodał.

Wyszło jak wyszło, a osiem wygranych challengerów w singlu i jeden turniej ATP w deblu (w 2014 r. Tokio), i 57. miejsce (27 stycznia 2014 r.) w światowym rankingu to cały dorobek Przysiężnego, który w końcu stwierdził, że ma dość.

- Zdecydowałem się zakończyć karierę, bo po ostatniej operacji Achillesa nie mogłem wrócić do formy sprzed niej. Próbowałem, przez wiele miesięcy, rehabilitacji różnego rodzaju, ale nie byłem już w stanie grać na poziomie Top 100. Jeżdżenie po mniejszych turniejach przestało dawać mi tyle przyjemności, ile bym chciał. Nie jest to na pewno łatwa decyzja, ale każdy tenisista będzie musiał ją kiedyś podjąć - tłumaczył tenisista, cytowany przez internetową stronę challengera BNP Paribas Sopot Open. To właśnie tu (29 lipca - 4 sierpnia) po raz ostatni zobaczymy go na korcie. Organizatorzy przyznali mu dziką kartę.

- Smuci mnie fakt, że taki zawodnik jak Michał kończy karierę. Jednocześnie cieszę się, że zdecydował się zagrać swój ostatni mecz podczas Sopot Open. Jest najpiękniej grającym technicznie tenisistą mojego pokolenia - przyznał dyrektor turnieju Mariusz Fyrstenberg. W przeszłości kolega Przysiężnego z reprezentacji.

Hurkacz i Majchrzak nadal w grze

Na angielskich trawnikach dobrze radzą sobie za to póki co jego następcy - Hubert Hurkacz i Kamil Majchrzak. Pierwszy pokonał 6:3, 7:6(6) Amerykanina Steve’a Johnsona i awansował do ćwierćfinału w Eastbourne. Drugi wygrał 7:6 (7:5), 6:3 z Hindusem Ramkumarem Ramanathanem i awansował do trzeciej (ostatniej) rundy kwalifikacji do Wimbledonu.

Błyskawiczny Janowicz, pedantyczny Kubot, elegancki Przysiężny. Polscy tenisiści o swoim podejściu do mody

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany