Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mateusz Gamrot: Do debiutu w UFC przygotowywałem się przez prawie 20 lat [WYWIAD, WIDEO]

Tomasz Dębek
Wideo
od 16 lat
Jestem więcej niż gotowy - zapewnia przed debiutem w UFC Mateusz Gamrot (MMA 17-0). Były mistrz KSW w dwóch kategoriach wagowych podczas gali UFC Fight Night w Abu Zabi zmierzy się z Gruzinem Guramem Kutateladze (11-2).

Tomasz Dębek: Ostatnie tygodnie to dla polskiego sportu pasmo sukcesów, choćby w wykonaniu Jana Błachowicza, Bartosza Zmarzlika i Igi Świątek. Cieszy się Pan, że ma szansę dołożyć do nich swoją cegiełkę udanym debiutem w UFC?
Mateusz Gamrot: Oczywiście, to coś wspaniałego, że nasz kraj odnosi takie sukcesy na arenie międzynarodowej. Tym bardziej, że Polacy wygrywają w sportach indywidualnych. Dla mnie to dodatkowy zastrzyk energii, żeby wyjść w sobotę do Oktagonu i dać najlepszą walkę, jaką tylko mogę. Chciałbym przede wszystkim być po niej zadowolony ze swojego występu.

ZOBACZ TEŻ:

Przed walką w Abu Zabi przeszedł pan dwie kwarantanny, na miejscu i wcześniej w Londynie. W izolacji dało się przeprowadzić w miarę normalne treningi?
Trzeba być kreatywnym, szukać rozwiązań. Z boku może sytuacja wygląda nieciekawie, ale od środka wcale nie było tak tragicznie. W Londynie przed kwarantanną zdążyliśmy zrobić trening. Później zamknęli nas na prawie dwa dni. Popracowałem w pokoju, robiłem walki z cieniem, trenowałem z użyciem ciężaru własnego ciała. Miałem też okazję na to, żeby spędzić trochę czasu samotnie i zebrać myśli. Przydało mi się to, bo w natłoku wydarzeń w Polsce było o takie chwile bardzo ciężko. Z kolei w Abu Zabi byłem już w pokoju z Borysem Mańkowskim. Mieliśmy matę do ćwiczeń, więc trening był już zupełnie inny. A od wczoraj [rozmawialiśmy we wtorek – red.] jesteśmy już wolni, badania potwierdziły, że nikt z nas nie ma wirusa. Przebywamy razem, możemy poruszać się po ośrodku i wyspie, mamy pomieszczenie do treningów. Aklimatyzacja przebiegła świetnie, czuję się więcej niż gotowy.

W sobotę znalazł pan czas na obejrzenie KSW 55 i fenomenalnego występu Mameda Chalidowa w walce wieczoru?
Naturalnie, że oglądałem galę. Mamed od samego początku był niesamowitym zawodnikiem. Poniekąd spodziewałem się, że może ustrzelić Scotta Askhama. Ale nie tego, że zrobi to tak szybko i w tak efektowny sposób. Cóż, nie bez powodu Mamed jest absolutną gwiazdą polskiego MMA. Udowodnił to po raz kolejny. Chapeau bas, w Łodzi zrobił coś naprawdę niesamowitego.

Sytuacja pandemiczna w jakiś sposób przeszkodziła w przygotowaniach w Polsce, czy przebiegły one dokładnie tak, jak planowaliście?
To będzie moja trzecia walka w ciągu czterech miesięcy. Przygotowania do dwóch poprzednich pojedynków zaprocentowały też przed tym. W Czerwonym Smoku mamy tak zgraną ekipę i dobrych trenerów, że nie przeszkodziła nam nawet pandemia. Na zajęciach zawsze pojawiała się grupa osób chętnych do treningów i w pełni zmobilizowanych. Było ich nawet więcej niż zwykle, bo niektórzy mieli wolne od pracy. Okres przygotowawczy przebiegł naprawdę wyśmienicie. Chciałbym też podziękować Mateuszowi Rębeckiemu i Łukaszowi Koperze. Cieszę się, że choć walczymy w innych organizacjach, potrafimy pomagać sobie nawzajem przed rywalizacją z zagranicznymi zawodnikami. Jestem im za to bardzo wdzięczny. Chłopaki wiedzą, że jeśli będą potrzebować mojej pomocy w przygotowaniach, chętnie do nich przyjadę.

Z wiadomych względów niemożliwy był wyjazd do USA. Trochę szkoda, czy wobec tak krótkiego odstępu od ostatniej walki i tak nie planowałby pan wylotu na Florydę do American Top Team?
Nie ma czego żałować. W Poznaniu mamy naprawdę świetnie wykwalifikowaną kadrę trenerską. Za moje przygotowanie zapaśnicze odpowiedzialny jest Arkadiusz Kordus, który ściągał mi do treningów zawodników z kadry narodowej. Mój poziom naprawdę cały czas rośnie. Do tego dochodzi jiu-jitsu, które prowadzi ikona polskiego grapplingu Przemysław Gnat, a także mocna ekipa od stójki. Wyjazd do Stanów wiąże się z większą liczbą sparingpartnerów, spośród których wielu to zawodnicy światowej klasy. Jeśli jednak chodzi o jakość i przebieg treningów, praktycznie nie ma różnicy pomiędzy ATT i Czerwonym Smokiem. Czasy są, jakie są. Może gdyby było inaczej, wyjechałbym do USA przed jedną z poprzednich walk. Od mojego ostatniego pojedynku dla KSW minęło jednak zaledwie sześć tygodni. To za mało, żeby planować wyjazd do Stanów. Pewnie tak czy siak do tej walki przygotowywałbym się tylko w Poznaniu.

Zmiana rywala niecałe dwa tygodnie przed walką była niedogodnością, czy po analogicznej sytuacji przez KSW 54 nic nie mogło pana zaskoczyć?
No tak, zebrałem w tej kwestii trochę doświadczenia. (śmiech) Prawdziwy mistrz powinien dostosować się do każdych okoliczności. Trenuję przekrojowo, jestem gotowy na każdą ewentualność. Jedyne, czego trochę szkoda, to fakt, że Magomed Mustafajew ma już ugruntowaną pozycję w UFC. To zawodnik z okolic czołowej "20" wagi lekkiej, wygrana z nim fajnie by mnie ustawiła w hierarchii dywizji. Zamiast niego zawalczę z debiutantem, Guramem Kutateladze, ale to też mocny rywal. Ma groźną stójkę, wygrał osiem ostatnich walk. Będzie niebezpieczny, lecz patrzę w przyszłość z optymizmem. To tylko sport, może być tak, że zamknie oczy, rzuci cepa, a ja pójdę spać. Zawsze jest takie ryzyko, w lekkoatletyce też czasem ktoś przewraca się przed metą. Nie przewidzę tego, jak będzie wyglądała ta walka. Mogę tylko zapewnić kibiców, że dam z siebie wszystko. Jestem naprawdę mocno zmotywowany.

Według przewidywań Gruzin poza stójką raczej nie będzie miał czym panu zagrozić.
To opinie bukmacherów, analityków i ekspertów, którzy mogą się znać na MMA, ale nie zawsze mają rację. Ostatnią walkę Guram stoczył rok temu. Przez ten czas mógł zrobić ogromny progres. Może okazać się, że jego zapasy i parter będą na dużo wyższym poziomie niż do tej pory pokazywał. W końcu trenuje w bardzo dobrym klubie, jego sparingpartner Chamzat Czimajew robi ostatnio furorę w UFC. Ale jestem przygotowany na najlepszą możliwą wersję Gurama. Zobaczymy, czy on będzie gotowy na mnie.

Nigdy nie ukrywał pan, że chce walczyć o najwyższe cele. Zdobycie pasa UFC przez Jana Błachowicza pokazało, że to bardziej możliwe niż się niektórym wydaje?
Pewnie, Janek dodał mi skrzydeł i dodatkowej motywacji. Długo przed nim pas zdobyła Joanna Jędrzejczyk, która pokazała nam wszystkim, że taki sukces jest w zasięgu polskich zawodników. To Aśka przez lata pchała mnie do przodu. Namawiała, żebym podpisał kontrakt z UFC. Kiedy to zrobiłem, dostałem niesamowitego „kopa”. Swoje dołożył też Janek, jego walkę oglądałem na stojąco. Kiedy znokautował rywala w drugiej rundzie, wpadłem w euforię, pomyślałem: „Teraz czas na mnie!”.

Mimo trzech okresów przygotowawczych i nadchodzącej trzeciej walki w ciągu 98 dni nie brakuje panu energii.
Jestem urodzonym zwycięzcą. Zostałem stworzony do tego, by być mistrzem. Po walce nie wracam od razu na salę. Robię dwa-trzy tygodnie przerwy, po czym z głodem walki wracam do treningów. Tak było też tym razem. Po wypełnieniu kontraktu z KSW odpocząłem dwa tygodnie, akurat wtedy pojawiła się oferta z UFC. Nie zastanawiałem się nad nią nawet chwili. Trudno o lepszą motywację do szybkiego powrotu. To, że jestem w stanie walczyć tak często, jest jednak zasługą lat ciężkiej pracy. Dbałem o swoje ciało: rehabilitację, dietę, sen, regenerację, mądre treningi... Teraz to wszystko procentuje. Nie jest tak, że potrenowałem cztery tygodnie i wyjdę do walki w UFC. Na ten debiut przygotowywałem się od prawie 20 lat. Wiedziałem, że muszę być gotowy, kiedy w końcu nadejdzie ten dzień.

ZOBACZ TEŻ:

Gdyby pojawiła się okazja na kolejną walkę w najbliższym czasie, będzie pan zainteresowany, czy woli odpocząć i powrócić np. na początku przyszłego roku?
To, że jestem urodzonym wojownikiem i mogę walczyć w każdym momencie nie oznacza, że chcę testować swój organizm. Wolę go nie eksploatować bez potrzeby. Samochodem też nie jeździ się cały czas 300 km/h. Przy takim obciążeniu w pewnym momencie silnik może odmówić posłuszeństwa. Zawalczę w sobotę, a do kolejnych występów chciałbym podejść ze zdrowym rozsądkiem. Prawdopodobnie odpocznę do końca roku, a zaraz po Sylwestrze zacznę kolejne przygotowania. Myślę, że na kolejny bój będę gotowy w lutym lub marcu.

Tydzień po pańskim występie na Fight Island odbędzie się walka o pas mistrza UFC wagi lekkiej. Stawia pan na mistrza, Chabiba Nurmagomiedowa, czy Justina Gaethje?
Obaj mają papiery na to, żeby wrócić do domu z pasem. Imponują umiejętnościami i są bardzo pewni swego. Osobiście lubię Chabiba, wzoruję się na nim. Ma nieskazitelny rekord, wygrał każdą z 28 dotychczasowych walk. To też mnie uskrzydla, pokazuje, że można bić się tak długo bez porażki. Sercem będę za Dagestańczykiem, chociaż ciężko mi przewidzieć wynik tej walki. Gaethje też wyglądał w ostatnich występach rewelacyjnie. Na pewno wstanę w nocy, żeby obejrzeć ten pojedynek. Tym bardziej, że muszę śledzić czołówkę w mojej kategorii wagowej. Trzeba być na bieżąco, w końcu wkrótce chcę do niej należeć.

Rozmawiał Tomasz Dębek
Obserwuj autora artykułu na Twitterze

Trwa głosowanie...

Kto wygra walkę na UFC Fight Island?

MATEUSZ GAMROT VS GURAM KUTATELADZE UFC FIGHT ISLAND 17.10.2020 TRANSMISJA NA ŻYWO ONLINE STREAM GDZIE OGLĄDAĆ DEBIUT GAMERA W UFC
Gala UFC Fight Night w Abu Zabi w nocy z soboty na niedzielę czasu polskiego. Transmisja od 22.00 w Polsacie Sport, walka Gamrot vs Kutateladze ok. godz. 0.30.

ZOBACZ TEŻ:

ZOBACZ TEŻ:

Mateusz Gamrot: Jestem więcej niż gotowy na debiut w UFC

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Mateusz Gamrot: Do debiutu w UFC przygotowywałem się przez prawie 20 lat [WYWIAD, WIDEO] - Sportowy24

Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany