MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Maszyna zmasakrowała mu ręce, strażak uratował mu życie. "Bóg mi go zesłał"

Piotr Polechoński
Piotr Polechoński
Janusz Piechocki w wypadku stracił rękę i palce u drugiej dłoni. - Gdyby nie ten człowiek, który mnie uratował, straciłbym też życie - mówi.
Janusz Piechocki w wypadku stracił rękę i palce u drugiej dłoni. - Gdyby nie ten człowiek, który mnie uratował, straciłbym też życie - mówi. Michał Borkowski
W trakcie prac maszyna urwała mu jedną rękę i zmasakrowała drugą. Okaleczony i bliski omdlenia wybiegł szukać pomocy do głównej drogi. Życie uratował mu strażak ze Starych Bielic. - Gdyby nie jego profesjonalna pomoc wykrwawiłbym się na śmierć. Dziękuję mu z całego serca - mówi wzruszony mężczyzna.

Janusz Piechocki mieszka w Sianowie. Kilka dni temu porządkował działkę u jednego z właścicieli w Chałupach (gmina Świeszyno), kawałkował oraz ciął gałęzie w specjalnym rębaku do drewna. Chwila nieuwagi i zaczęła się dramatyczna walka o życie.

- O części tnące zaczepiła się moja rękawica na prawej ręce i wciągnęła mi dłoń do środka. Ból, szok, krew. Drugą ręką próbowałem ją wyciągnąć, ale też i lewa ręka została poszarpana - relacjonuje pan Janusz.

- W końcu jakimś cudem wydostałem obie ręce z maszyny. Prawą rękę miałem uciętą prawie pod łokciem, w lewej dłoni zostały mi trzy palce. Krew lała się strumieniami, na działce byłem sam. Wiedziałem, że jak mi ktoś zaraz nie pomoże to umrę. Nie wiem jak, ale dotarłem do głównej drogi, upadłem na kolana na ścieżce rowerowej i wołałem o pomoc, czułem, że zaraz stracę przytomność. Ale nikt się nie zatrzymał. Samochody zwalniały, ale ludzie jak mnie zobaczyli przyśpieszali i odjeżdżali. Pomyślałem, że to koniec – opowiada.

Wtedy jak przez mgłę zobaczył, że biegnie do niego mężczyzna i w biegu szybkim ruchem wyciąga pasek ze spodni.

- Był spokojny i opanowany. Wiedział, co robić. Z paska zrobił opaskę uciskową, powiedział jak mam trzymać ręce. W międzyczasie zbiegło się kilka osób. Ten człowiek zaczął każdemu z nich przydzielać zadania, uporządkował całą akcję. Ktoś w międzyczasie zadzwonił po karetkę, ratownicy szybko przyjechali. W karetce straciłem przytomność, odzyskałem ją w szpitalu w Koszalinie – relacjonuje mężczyzna.

Człowiekiem, który uratował mu życie był strażak z Ochotniczej Straży Pożarnej w Starych Bielicach. Nie chce zgodzić się na zdjęcie i ujawnienie swoich danych.

- Nie potrzebuję rozgłosu. Po prostu zrobiłem to, do czego byłem szkolony i co potrafię, podobnie jak wszyscy pozostali moi koledzy. Cieszę się, że znalazłem się akurat w tym miejscu i mogłem pomóc temu panu – mówi.

Opowiada, że jechał akurat samochodem, gdy zobaczył dramatyczne sceny rozgrywające się na ścieżce rowerowej.

- Jakiś człowiek klęczał i wzywał pomocy. Był cały we krwi i nie miał ręki. Nie zahamowałem gwałtownie od razu, aby nie spowodować wypadku, pojechałem kawałek dalej, zawróciłem, zaparkowałem w pobliżu i pobiegłem do niego. Jak tylko mogłem uspokajałem go, założyłem opaskę uciskową z paska, powiedziałem jak ma trzymać ręce, w jakiej pozycji ma czekać na karetkę. Mówiłem też ludziom, którzy także podbiegli, co mają robić, bo za bardzo nie wiedzieli, poprosiłem, aby wyłączyli maszyny, które cały czas pracowały na działce i zabezpieczyli całe to miejsce. Po chwili przyjechało pogotowie – mówi.

Podkreśla, że nie czuje się bohaterem i zachęca wszystkich, aby zawsze starali się pomoc tak jak potrafią.

- Najgorsze, co można zrobić to nic nie zrobić. Pamiętajmy, że w takich sytuacjach nie zaszkodzimy, możemy tylko pomóc. Najgorsza jest obojętność – podkreśla strażak z OSP w Starych Bielicach.

- Bóg mi go zesłał. Gdyby nie jego profesjonalna pomoc wykrwawiłbym się na śmierć. Dziękuję mu z całego serca, że się zatrzymał, że uratował mi życie. Bardzo chciałem to zrobić publicznie, aby wszyscy wiedzieli, że są tacy ludzie wśród nas. Dziękuję też tym osobom, które również próbowały mi pomóc jak umiały. Nie znam tych ludzi i dlatego tą drogą, za pośrednictwem „Głosu”, bardzo im dziękuję. I apeluję też, aby w takich sytuacjach nie odwracać głowy, nie uciekać. Bo każdy z nas może potrzebować pomocy jak ja jej potrzebowałem – mówi Janusz Piechocki.

Wyszedł już ze szpitala, w niedalekiej przyszłości czekają go dwie kolejne operacje i długotrwała rehabilitacja.

- Cóż, muszę się nauczyć żyć od nowa. Ale najważniejsze, że żyję…

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zgadnij kto to? Sportowe gwiazdy jako dzieci

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera