Masowa impreza (jeszcze) nie dla ŁKS

Łodzianie drugą część sezonu mają rozpocząć 23 marca o godz. 15 spotkaniem z Jutrzenką Wartą.
Wczoraj prowizoryczny stadion przy al. Unii wizytowali przedstawiciele służb, którzy sprawdzali jego stan pod kątem bezpieczeństwa. I wyszło im na to, że jest jeszcze wiele do poprawienia, choć prace kosztowały budżet już 170 tys. zł.
Spore zastrzeżenia mają strażacy i policjanci. Warto dodać, że weryfikacji nie przeszło jeszcze boisko i bezpośrednie zaplecze. A ta opinia jest w gestii Łódzkiego Związku Piłki Nożnej. Gospodarze obiektu muszą, przynajmniej sześć metrów, przenieść bramki w stronę ulicy Bandurskiego. Tego wymaga bezpieczeństwo zawodników (teraz boisko kończy się ledwie metr od płotu). Zastrzeżenia są również do pokoju sędziów, który nie spełnia nawet czwartoligowych standardów.
Pewnie gospodarzowi przyjdzie też się zmierzyć z kolejnym problemem. Boisko ogrodzone jest połyskującym srebrnym, ale niskim płotem. Tzw. piłkochwyty znajdują się wyłącznie za jedną z bramek. A to oznacza, że jeśli na łódzki obiekt przyjedzie drużyna, której jedynym celem będzie gra na czas, otrzyma idealne do tego warunki. Nie można przecież wykluczyć, że goście każdy swój kontakt z futbolówką mogą kończyć precyzyjnym wykopem poza eleganckie płoty okalające boisko przy al. Unii. Zyskają na czasie, a w ekstremalnym wypadku, a więc przy częstym powtarzaniu tego taktycznego manewru, może zabraknąć piłek, bo przecież mali chłopcy nie nadążą z ich dostarczaniem z powrotem na plac gry. Problem mogą też mieć kibice, którzy zasiądą na zadaszonej, ale niskiej trybunie. Bez wątpienia śledzenie wydarzeń na boisku utrudniać im będą boksy trenerów i piłkarzy rezerwowych. Jest jeszcze czas, a więc może warto pomyśleć o rozwiązaniu i tej kwestii, bo to może być uciążliwe dla wielu fanów.