Marta Wójcik: Jestem zła po meczu z Muszyną

Zmusiłyście mistrzynie Polski do sporego wysiłku, lecz dobra gra nie wystarczyła na zdobycie choćby punktu. Pewnie w drużynie jest spory niedosyt?
Marta Wójcik (rozgrywająca Budowlanych): - Jestem przede wszystkim zła. Była szansa na doprowadzenie do tie-breaku. Teraz można jednak tylko żałować, że się nie udało. Ale jeszcze trudniej odżałować poprzedniej porażki 0:3 w Białymstoku. Gdybyśmy tam w połowie zagrały tak, jak z Muszyną, to o wpadce nie byłoby mowy.
Muszyna nadal pozostała jednak jedynym niepokonanym przez was zespołem w lidze...
- Uważam, że można to odmienić. Pokazała to Dąbrowa, ale trzeba dobrze zagrywać. Przecież dobrze znamy ten zespół i niczym nas nie zaskoczył. Możemy się pocieszać, że rywalki musiały wytoczyć swoje najcięższe działa i aby wywieźć z Łodzi trzy punkty, musiały się sporo namęczyć. Tylko że jutro mało kto będzie o tym pamiętał.
Co stało się w trzecim secie, kiedy po wygranej partii, zamiast iść za ciosem, straciłyście osiem punktów z rzędu?
- Tak czasem w siatkówce bywa, że trudno wyrwać się z jednego ustawienia. U nas trwało to jednak zdecydowanie za długo. Tym bardziej że z nami jest tak, iż kiedy mamy wysoką przewagę, przeciwnik łatwo nas dogania, a kiedy rywalki prowadzą, to nam jest trudno odrobić straty. Z drugiej strony trzeba się cieszyć, że po takim początku skończyło się 18:25.
Spotkanie z Muszyną to dopiero początek serii meczów z potentatami ligi. W sobotę czeka was pojedynek w Sopocie i...
-... jedziemy powalczyć z Atomem. Rywalki są dużo wyżej od nas w tabeli, ale ich sytuacja jest podobna. Wygląda na to, że eldorado się skończyło, lecz nie ma co się nad nimi użalać. Ale nie można też liczyć na to, że będzie nam przez to łatwiej. Jedziemy po punkty, bo one są nam bardzo potrzebne.