Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mariusz Trynkiewicz - pedofil morderca! Potrzeby są zawsze silniejsze - mówi Trynkiewicz - to one decydują o zachowaniu człowieka

Marek Obszarny
Marek Obszarny
Trynkiewicz tłumaczy, dlaczego zabijał dzieci. "Spowiedź szatana. Mariusz Trynkiewicz - narodziny pedofila mordercy" - minęło ponad 30 lat od makabrycznej zbrodni w Piotrkowie, która wstrząsnęła całą Polską. Przypominamy nasz artykuł, który powstał na podstawie oryginalnych wyjaśnień samego Mariusza Trynkiewicza składanych w śledztwie i podczas procesu, a także na podstawie jego wypowiedzi zawartych w opiniach biegłych psychiatrów i seksuologa (w latach 1988-89). Zdjęcia z wizji lokalnej przeprowadzonej w czasie śledztwa.
Trynkiewicz tłumaczy, dlaczego zabijał dzieci. "Spowiedź szatana. Mariusz Trynkiewicz - narodziny pedofila mordercy" - minęło ponad 30 lat od makabrycznej zbrodni w Piotrkowie, która wstrząsnęła całą Polską. Przypominamy nasz artykuł, który powstał na podstawie oryginalnych wyjaśnień samego Mariusza Trynkiewicza składanych w śledztwie i podczas procesu, a także na podstawie jego wypowiedzi zawartych w opiniach biegłych psychiatrów i seksuologa (w latach 1988-89). Zdjęcia z wizji lokalnej przeprowadzonej w czasie śledztwa. Marek Obszarny /Akta Sądu Okręgowego w Piotrkowie Trybunalskim
Trynkiewicz tłumaczy, dlaczego zabijał dzieci. "Spowiedź szatana. Mariusz Trynkiewicz - narodziny pedofila mordercy" - minęło 30 lat od makabrycznej zbrodni w Piotrkowie, która wstrząsnęła całą Polską. Przypominamy artykuł opublikowany przez "Dziennik Łódzki", który powstał na podstawie oryginalnych wyjaśnień samego Mariusza Trynkiewicza składanych w śledztwie i podczas procesu, a także na podstawie jego wypowiedzi zawartych w opiniach biegłych psychiatrów i seksuologa (w latach 1988-89).

Narodziny pedofila mordercy. Mariusz Trynkiewicz: "Potrzeby są zawsze silniejsze, one decydują o zachowaniu człowieka"

Masturbuję się od 12. roku życia. Wyobrażałem sobie córkę koleżanki mojej mamy, ubraną tak, jak ją widywałem w szkole, rozmowy z nią.

Byłem nieśmiały, rozmowa z dziewczyną przekraczała moje siły. Miałem platoniczne sympatie, ale nie potrafiłem nawiązać rozmowy. Przełamałem to dopiero na studiach.

Inicjacji doświadczyłem mając 22 lata - z koleżanką ze studiów. Byliśmy wychowawcami na koloniach. Doszło do jednego stosunku. Nic nie powiedziała, ale później rozmawiała ze mną mniej serdecznie. Potem wzięła urlop dziekański, zmieniła miasto. Odwiedzaliśmy się, jednak nasze rozmowy były sztuczne. Nie było seksu. Gdy byłem w wojsku, a później w areszcie - kontakt się urwał.

Dziewczyny

Od 20. roku życia masturbowałem się kilka razy w tygodniu i najczęściej myślałem o tej mojej pierwszej partnerce. Wyobrażałem sobie zbliżenie z nią w naszym przyszłym mieszkaniu. Ostatnio też śniła mi się dziewczyna. Szliśmy w ogrody, na działkę...

Podnieca mnie twarz i włosy, zwłaszcza wyraz oczu. Gdy siedzę obok kobiety, nie mam wzwodu - boję się, jak mnie ocenia. Jeśli wygląda jak prostytutka, odstrasza mnie. Pornografia? Wystarcza mi krajowa, bez pokazywania narządów. Zachodnia jest zbyt wulgarna. Lubię filmy, ale bez brutalności, dosłowności, pieszczoty, początek zbliżenia. Naprawdę wolę filmy przygodowe.

Idealna kobieta? Partnerka, dobra żona i matka. Jestem zbyt zazdrosny, nie mogłaby mnie zdradzać. Powinna mieć charakter podobny do mnie. Chciałbym, aby spędzała ze mną czas wolny na działce. Powinna być czysta i zadbana. Gdy prowokuje, czuję mdłości. Większość kobiet jest zakłamana.

Chłopcy

Kontakty z chłopcami nawiązywałem, bo w ich towarzystwie czułem odprężenie. Zainteresowanie takimi w wieku 11-14 lat zrodziło się, gdy zapragnąłem mieć brata. Miałem 15 czy 16 lat. To pragnienie pozostało i dlatego tak bardzo czułem potrzebę przebywania z chłopcami w tym wieku. W 1986 poznałem Artura K. Spał u mnie, gdy nie było rodziców. Przebywanie z nim sprawiało mi przyjemność. Kochałem go, opiekowałem się nim. Nie myślałem o stosunku. To był mój brat. Spaliśmy każdy na innym łóżku.

Gdy w marcu lub kwietniu 1987 r. przebywałem na przepustce wojskowej, przyprowadzałem do mieszkania rodziców chłopców. Zwabiałem ich mówiąc, że zarobią trochę pieniędzy. Za pozowanie płaciłem w granicach tysiąca złotych. Rysowałem szkice, ale faktycznie, gdy stali nago w mieszkaniu, odczuwałem odprężenie. Moją uwagę przykuwały ich ciała. Samo rysowanie było sprawą uboczną. Podstawowym celem było oglądanie ich ciał.

Potem dawałem im postrzelać w domu z wiatrówki. Chciałem, by przebierali się w kostium gimnastyczny. Miałem taki kostium w domu, specjalnie w tym celu kupiłem go na początku maja 1988 r. Składał się ze spodenek i białej koszulki na ramiączkach.
Przy strzelaniu mogłem chłopca dotykać, ale w zasadzie nie czułem takiej potrzeby. Wcześniej bowiem, gdy się przebierał, następowało u mnie to odprężenie. Nie czułem podniecenia seksualnego, tylko przyjemność psychiczną.

Gdy dotykałem klatki piersiowej, włosów, nie miałem ani erekcji, ani wytrysku, ale w 25. roku życia zostałem za to skazany. Nigdy dotąd nie miałem z chłopcami żadnych seksualnych kontaktów. Nigdy w życiu nie miałem pedofilnych fantazji.

Mężczyźni

W więzieniu za namową adwokata wpadłem na pomysł nawiązania kontaktów homoseksualnych. Lekarze stwierdzili u mnie homoseksualizm - stąd chciałem poznać, na czym to polega. Nie znałem tego środowiska. Szukałem kontaktu przez pismo "Relaks". Poznałem w ten sposób pewnego mężczyznę z Mławy. Przyjechał do mnie 30 kwietnia 1988 r. To było tylko spotkanie i rozmowa, ale jego sposób bycia był odstręczający. Nie czułem pociągu do niego, nie chciałem się z nim więcej widywać.

Nie miałem nigdy kontaktów ani homo, ani heteroseksualnych, poza tym jedynym na studiach. Seks nie był celem mego życia.

Ideał męskości? Ojciec rodziny, żonaty, dwoje dzieci. Powinien zapewniać warunki finansowe, umieć pomóc, rozmawiać. Jakby miał ochraniać grotę. Nie powinien żyć tylko dla siebie. Powinien jednak o siebie dbać i nie zapominać o rodzicach.

Niepowodzenia

Byłem jedynakiem, wymagałem dużej troski ze strony rodziców. Ta ich opiekuńczość niekiedy jednak mnie denerwowała. Byłem prowadzony za rączkę, nie mogłem pokazać rodzicom, że bez ich łaski jestem w stanie coś osiągnąć.

Pierwsze niepowodzenie życiowe, to odrzucenie mojej pracy magisterskiej. Potem niespodziewane powołanie do wojska, w końcu czyny lubieżne i więzienie. Największe piętno wywarł na mnie pobyt za kratami. Koszmar. Nigdy nie przewidywałem, że trafię do więzienia. Do tego pobyt w celi sztywnej. Siedział ze mną zabójca, rozbójnik i aferzysta gospodarczy. Męczył mnie pobyt w więzieniu, byłem zawiedziony, że badanie lekarskie było niedokładne, że długo czekałem na wyrok. Zawiódł mnie obrońca, który nie robił nic, bym dostał łagodniejszy wyrok. Wziął pieniądze, a tak mało interesował się moją sprawą. Potem drugi wyrok - w sumie aż 2 lata i 6 miesięcy do odsiadki. Zabolało mnie bardzo, że na 4 lata zostałem pozbawiony prawa wykonywania zawodu nauczyciela. To mnie załamało. Miałem żal do wymiaru sprawiedliwości, że tak surowo mnie potraktował.

W więzieniu rodziła się u mnie nienawiść do otaczającego świata. Rodziła się we mnie zemsta. Czułem potrzebę zrobienia czegoś, za co - otrzymując wyrok - wiedziałbym, że jest faktycznie słuszny. Tam, w murach więziennych w Łodzi, rodziła się myśl zabijania. Wynikała z tego, że czułem się skrzywdzony przez sąd. Realizacja tych myśli, które mnie nawiedzały w więzieniu, nastąpiła w czasie przerwy w odbywaniu kary. I dochodzę do wniosku, że głównym motywem zabójstw była zemsta.

Krzywda

Wojtka zabiłem z potrzeby zemsty. Zrodziła się ona z kilku czynników. Po pierwsze, uważałem, że zostałem skrzywdzony. Ta krzywda, to wysoki wyrok za czyn lubieżny. Nie powinienem dostać wyroku do odsiadki. Drugi czynnik, to wpływ współwięźnia w łódzkim więzieniu - Jacka W., skazanego za zabójstwo narzeczonej. Opowiadał, jak to zrobił. Coś we mnie zostało. Wydało mi się, że zabójca nie różni się niczym od innych.

Kolejny czynnik, to fakt, że uważałem siebie za człowieka, któremu nie ułożyło się w życiu. Powołanie do wojska sprawiło, że się załamałem. Nie odzyskałem już równowagi. Żal mi było, że nie obroniłem pracy magisterskiej. Powołanie spowodowało też zerwanie przyjaźni z Arturem K., którego uważałem za brata.

Czwarty czynnik, to świadomość zaburzeń popędu płciowego, pedofilia. Czytałem, że występuje ona u nauczycieli, pomocy domowych. Wiem, że popęd może być realizowany pośrednio np. przez głaskanie ciała. Ja właśnie tak się zachowywałem.

Potrzeby

Byłem skazany za czyn lubieżny z chłopcem w wieku około 13 lat. Wcześniejszy wyrok w zawieszeniu też był związany z groźbami wobec chłopca w takim wieku. Jeśli zatem myśl o zemście nawiedziła mnie, to ofiarami mieli być chłopcy, może chłopiec, w takim właśnie wieku. Wtedy w więzieniu nie wiedziałem, ile tych ofiar będzie. Wiedziałem, że mam potrzebę zabijania i, mimo oporów, realizacja tych potrzeb była silniejsza.

To jest tak: broniłem się przed zabijaniem, ale obrona była słabsza niż chęć zemsty. Wiedziałem, że zabijanie jest zabronione, ale doznana krzywda w postaci wysokiego wyroku była silniejsza od strachu, odpowiedzialności czy zasad moralnych.

Czy miałbym potrzebę zabijania, gdybym nie siedział w więzieniu? Myślę, że nie. Znam przecież siebie i przed aresztowaniem nie miałem takiej potrzeby. Wtedy miałem potrzebę przebywania z chłopcami, obmacywania ich. Szkoda, że to się skończyło więzieniem. Nie wybierałem sobie zboczenia w kierunku pedofilii. Ono samo się we mnie zrodziło. Tak jak inny człowiek ma potrzebę przebywania i współżycia z partnerem tej samej płci, tak ja miałem potrzebę przebywania z chłopcami. I za to musiałem ponieść karę. Przecież nie można się przed tym obronić. Potrzeby są zawsze silniejsze i one decydują o zachowaniu człowieka.

Odkąd ta myśl o zabijaniu przyszła mi w więzieniu, już z nią zostałem. I znów tu jestem. Teraz jednak inaczej odbieram pozbawienie wolności. Teraz jestem zasadnie tej wolności pozbawiony.

Zemsta

4 lipca 1988 poszedłem nad Bugaj, by zwabić chłopca do domu i zrealizować swój cel. Już idąc tam nad jezioro, kalkulowałem, że jeśli uda mi się sprowadzić chłopca, to go w mieszkaniu zabiję. Poszedłem i spotkałem go. To był właśnie taki chłopiec, który w mojej wyobraźni odpowiadał warunkom. Był w wieku, który mnie interesował, do tego był sam. Wojtek musiał wyczuć niebezpieczeństwo, bo zaczął się głośno wypowiadać. Mówił: "a co pan chce mnie zabić?" On to wyczytał z moich oczu. Głośniej krzyczał, więc złapałem leżący na segmencie kawałek gąbki, która służyła mi do wycierania kurzu, i wepchnąłem mu w usta. Ścisnąłem mu gardło i udusiłem.

W ten sposób zrealizowałem to, co za mną chodziło. Zabiłem chłopca i doznałem odprężenia, ale naszedł mnie strach. Wcześniej potrzeba zabicia była tak silna, że o strachu nie pomyślałem. Rodziły się kolejne myśli: usunąć zwłoki, by nie zostały odnalezione. Obciąłem mu promyk włosów, by wysłać matce, że syn żyje. Z literatury znałem takie przypadki wysyłania włosów...

Później miałem przerwę w potrzebie zabijania. Wtedy, 29 lipca, gdy jechałem na Bugaj, nie czułem jej. Dopiero gdy spotkałem tych chłopców idących po wale przyszła znów ta myśl, ta potrzeba. Już w momencie nawiązania rozmowy wiedziałem, że jeśli mi się uda sprowadzić ich do domu, to ich pozabijam. Odpowiadali mi wiekowo, nadawali się, że tak powiem, na ofiary. Spełniali warunki. Gdy już byli u mnie w mieszkaniu, nie mieli prawa z niego wyjść. Nie byłem w stanie odwrócić się od powziętego zamiaru. Tak silna była potrzeba zabicia. Trudno określić, co wtedy czułem. Skupiłem się na tym, jak ich pozbawić życia, chociaż walczyłem z sobą, by z tego zrezygnować. Niestety, kiedy toczyła się we mnie wewnętrzna walka, zobaczyłem nóż leżący na biurku. Gdy go zauważyłem, nie było już odwrotu.

Przyszłość

Wiele razy byłem pytany, czy żałuję tego co się stało i niezmiennie odpowiadałem, że tak. Żałuję.

Nie wiedziałem, co będzie ze mną dalej. Jeszcze walczyłem ze sobą, by się nie powiesić. Pozostawałem przy życiu, bo żyli rodzice. Chciałem żyć dla nich, ale czy bym jeszcze żył, gdyby mnie nie zatrzymano? - nie jestem pewien.

Nie wiem również, czy nie miałbym potrzeby dalszego zabijania. Do czasu aresztowania nie miałem takiej potrzeby, ale gdyby znowu były sprzyjające okoliczności, gdyby znów jakiś chłopiec wyraził zgodę na przyjście do mojego mieszkania, to nie wiem, czy bym nie dokonał kolejnej zbrodni.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany