Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marcin Kaczmarek: Wierzę, że nikt z nas nie będzie się tłumaczył presją

(bart)
Marcin Kaczmarek zdaje sobie sprawę, z czego będzie rozliczany
Marcin Kaczmarek zdaje sobie sprawę, z czego będzie rozliczany krzysztof szymczak
Rozmawiamy z trenerem drugoligowych piłkarzy Widzewa Marcinem Kaczmarkiem.

Przypomnijmy, że 45-letni obecnie Kaczmarek, syn pochodzącego z Łodzi doświadczonego szkoleniowca Bogusława, objął drużynę z al. Piłsudskiego po Zbigniewie Smółce, który został zatrudniony w Widzewie jeszcze przez poprzednika prezes Martyny Pajączek.

Nikt nie jest jasnowidzem, nie sposób więc już dzisiaj przewidzieć, jak będzie wyglądała przyszłość Kaczmarka w zespole czterokrotnych mistrzów Polski. Ale trzeba przyznać, że już na początku swojej pracy w Łodzi, niezwykle elegancko wypowiadał się o swoim poprzedniku, podkreślając, że Smółka wykonał dobrą robotę z zespołem w trakcie zgrupowania w Opalenicy.

Czas leci wręcz błyskawicznie. Jeszcze niedawno był pan przedstawiany mediom oraz kibicom na konferencji prasowej, a już za kilka dni ligowy mecz z Gryfem w Wejherowie...

Marcin Kaczmarek: - Proszę mi wierzyć, że nie jestem tym faktem zaskoczony i nie zapominam, że już zagramy. Zresztą od samego początku kolkakrotnie powtarzałem, że mamy bardzo mało czasu, a mnóstwo roboty. Chociażby wówczas, kiedy w zaledwie kilka dni musiałem dokonać przeglądu naszej szerokiej kadry. Nie jesteśmy w stanie oszukać rzeczywistości, ale wszyscy mamy tego przecież świadomość.

Wiadomo, że nie zdradzi pan teraz wyjściowego składu swojego zespołu na sobotni mecz z Gryfem w Wejherowie. Ale nie powie pan chyba, że zagra Marcin Robak, a pan ma jeszcze dziesięć zagadek kadrowych...

- Nie przesadzajmy. Jasne, że od pewnego czasu mam już wizję składu na nasze spotkanie nad Bałtykiem. Pewne, chociaż już coraz mniejsze wątpliwości, mogę mieć jeszcze przy jednej, dwóch pozycjach. Ale tak naprawdę kluczowe decyzje już zdążyłem podjąć. Trudno, żeby było inaczej, skoro w trakcie treningów pracujemy nad poszczególnymi rozwiązaniami taktycznymi, nad stałymi fragmentami gry. A do tego są potrzebni konkretni wykonawcy. Nie sądzę więc, żeby ktokolwiek mógł być w sobotni wieczór specjalnie zaskoczony.

Jaka to będzie liga? Ma pan już „w sobie” obraz, jak mogą wyglądać drugoligowe rozgrywki?

- Chciałbym być dobrze zrozumiany i nie wyjść na zarozumialca. Jednak staram się przekonać moich podopiecznych, żebyśmy skupiali się przede wszystkim na sobie. Zapewniam wszystkich, że to nie ma absolutnie nic wspólnego z lekceważeniem kogokolwiek. Moim zdaniem, jest nawet odwrotnie. Do każdego naszego przeciwnika zamierzamy podejść maksymalnie poważnie, z należytym szacunkiem. Bez względu na to, czy będzie to akurat Gryf Wejherowo, GKS Katowice, czy też Elana Toruń. Absolutnie pełna koncentracja jest niezbędna, żeby osiągnąć nasz cel, czyli awansować. Nie jest przecież żadną tajemnicą, że właśnie po to prezes Martyna Pajączek zatrudniła mnie w Widzewie.

Analizujecie grę rywali?

- Postaram się ująć to nieco matematycznie. W 70 procentach myślimy o sobie, a w 30 procentach o przeciwniku. Dosyć długo nie pracowałem w drugiej lidze, ale cały czas staram się czegoś dowiedzieć. W naszych realiach nie jest to wcale łatwe, choć jak najbardziej możliwe.

Czy Widzewowi pod pana wodzą będzie się grało łatwiej na stadionie przy al. Piłsudskiego, czy też na obcych boiskach?

- W mojej pracy zawsze staram się ze wszystkich sił unikać sformułowania o łatwych meczach. Według mnie, takich spotkań w tym sezonie nie będzie. Jeśli jakiś mój piłkarz podejdzie do swojego zadania w taki sposób, nie wróżę mu powodzenia.

Zmierzam do tego, że od kiedy Widzew dysponuje nowym, kilkunastotysięcznym obiektem, dosyć często pojawia się słowo „presja”. Zwłaszcza po niepowodzeniach...

- Wierzę, że nikt z nas nie będzie się tłumaczył żadną presją. Dla mnie to jest w pewnym sensie niezrozumiałe. Przecież właśnie po to się przychodzi do Widzewa, żeby walczyć przed tak kapitalnie dopingującymi kibicami. Jestem pewien, że wielu kolegów po fachu zazdrości mi mojej obecnej posady przede wszystkim właśnie z tego powodu. Jeżeli są zawodnicy, którzy woleliby grać dla dwustu milczących osób, to mam nadzieję, że nie ma ich obecnie w Widzewie. Jasne, że czasem nie jest łatwo udźwignąć ciężar oczekiwań. Ale taki to już zawód.

Widzew awansuje do pierwszej ligi?

- Już przed kilkoma miesiącami miał awansować. W tamtym sezonie zabrakło kilku rzeczy. Boiskowego cwaniactwa, zimnej krwi, wystarczającego wpływu ze strony doświadczonych zawodników w kluczowych momentach. Ale coś wiem o awansach, udało mi się to kilka razy. Więc mam nadzieję, że nie zawiodę.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany