Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mamy powody do zadowolenia

(m. st.)
Maciej Mielcarz jesienią wpuścił tylko 12 goli.
Maciej Mielcarz jesienią wpuścił tylko 12 goli. Krzysztof Szymczak / Polskapresse
31-letni Maciej Mielcarz, bramkarz Widzewa od sezonu 2008/2009, wychowanek Pogoni Książ Wielkopolski, zdaniem wielu fachowców ma za sobą najlepszą rundę w karierze.

- W podobnie wysokiej formie byłem w Koronie przed przyjściem do Widzewa - uważa Maciej Mielcarz. - Przez pierwsze dwa sezony występów w łódzkiej drużynie nie miałem możliwości pokazać na co mnie rzeczywiście stać, ponieważ, graliśmy w I lidze. Muszę przy okazji dodać, że dyspozycja bramkarza w każdym meczu zależy w dużym stopniu od poziomu gry całego zespołu, a w szczególności formacji obronnej. Koledzy spisywali się bez zarzutu, więc i mnie, stojącemu w bramce, wiodło się niezgorzej.
Maciej Mielcarz jesienią wpuścił tylko 12 goli.
Czy przypuszczał pan przed tegorocznym sezonem, że Widzew stanie się po rundzie jesiennej mocnym średniakiem?
- Powiem szczerze, pozycję, jaką aktualnie zajmuje nasza drużyna, wziąłbym w ciemno przed rozpoczęciem rozgrywek. Bo zarówno odejście trenera Czesława Michniewicza, jak i zmiany personalne w zespole nie skłaniały do optymizmu. Tym większe uznanie dla nowego trenera Radosława Mroczkowskiego, który zdołał ww krótkim czasie poukładać i skonsolidować drużynę. Pochwały należą się też moim kolegom z boiska za ogromną wolę walki.
Mogło być jeszcze lepiej, gdybyście nie stracili punktów w meczach, które były do wygrania.
- A dlaczego nie bierze pan pod uwagę tych spotkań, w których rywale byli od nas lepsi, a myśmy, a nie oni, zdobywali punkty. Uważam, że nasza obecna pozycja w tabeli jest obiektywnym odbiciem naszych możliwości. Uważam, że możemy mieć uzasadnione powody do zadowolenia z tego, co udało się nam do tej pory osiągnąć.
Często się zdarza, że piłkarz, który jest na fali, szuka sobie nowego, lepszego pracodawcy.
- Ja nie mam zamiaru szukać szczęścia gdzie indziej. Jeżeli Widzew będzie ze mnie zadowolony, to ja się z nim z pewnością nie rozstanę. Zresztą w Łodzi nie tylko ja, ale cała moja rodzina zapuściła korzenie. Syn, Oskar Aleks, chodzi do pierwszej klasy szkoły podstawowej i uczy się grać w piłkę w Widzewie. Chce iść w moje ślady. Dla niego Widzew jest najukochańszym klubem piłkarskim na świecie. A moja małżonka, Katarzyna, twierdzi z kolei, podobnie zresztą, jak i ja z synem, że czuje się już rodowitą łodzianką.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany