Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Majątek życia przekazała łódzkiemu zoo

Magdalena Rubaszewska
Prawie gotowy jest już wybieg przypominający pustynię. Surykatki będą z niego korzystać wiosną przyszłego roku.
Prawie gotowy jest już wybieg przypominający pustynię. Surykatki będą z niego korzystać wiosną przyszłego roku. Maciej Stanik
- To moje dziecioki, tak właśnie na nie wołam. Nie dzieciaki, a dziecioki - mówi o surykatkach z łódzkiego ogrodu zoologicznego Bożena Kowalczyk, mieszkanka jednej z podłódzkich miejscowości.

Oszczędności całego mojego życia przeznaczyłam na budowę nowej siedziby tych sympatycznych ssaków. Ale ile dałam, nie powiem - ofia-
rodawczyni wzbrania się podać wysokość darowizny. - Ludzie są przecież różni, lepiej licha nie kusić. A na sławie mi nie zależy...

Bożena Kowalczyk często przychodzi na budowę rezydencji dla swoich

Obietnica złożona pupilom
Nie ulega wątpliwości, że kwota jest ogromna, skoro rodzina surykatek przeniesie się z klatki z niewielkim wybiegiem do rezydencji i to z kawałkiem pustyni Kalahari.
- Zaczęłam pracować w 1962 roku. Za pierwszą pensję kupiłam sobie torebkę, za drugą pierścionek. Ale przez ostatnie pięćdziesiąt lat pieniądze odkładałam na książeczkę oszczędnościową - opowiada.

Prawie gotowy jest już wybieg przypominający pustynię. Surykatki będą z niego korzystać wiosną przyszłego roku.

Zwierzęta, własne i obce, towarzyszą jej od dzieciństwa. W życiu miała cztery psy - Perełkę i Kubusia, o którym nakręcono film dla telewizji. Dwa kolejne odeszły w ciągu dwóch ostatnich lat - najpierw kundelek Florciu, potem owczarek niemiecki Reksio. Opłakuje je wszystkie do dziś.
- Kolejnych zwierząt nie przygarnę, bo by mi serce pękło, gdybym miała pożegnać jeszcze jednego przyjaciela - wzdycha. - Gdy Florciu i Reksio żyły, przyrzekłam im, że jeśli będzie mnie stać, to pewną sumę przeznaczę na zwierzęta z łódzkiego zoo. Pomagałam ludziom, dawałam reklamówki ubrań, ale oni tego nie docenili - wspomina pani Bożena.
Po śmierci pupili przyjechała do zoo. Przespacerowała się po ogrodzie. Weszła do dyrekcji.

- Dyrektor Ryszard Topola był, delikatnie mówiąc, zaskoczony moją propozycją - śmieje się.

Więcej w dzisiejszym, piątkowym wydaniu Expressu Ilustrowanego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany