Lubański, Terlecki, Błaszczykowski, Fabiański i inni, którym kontuzje zabrały wielkie turnieje
Rywale ich nie znieśli
Największą tragedią w dziejach kontuzji polskich piłkarzy przed wielkimi imprezami była ta z udziałem Włodzimierza Lubańskiego. Już w latach 60. jako nastolatek imponował nie tylko w Górniku Zabrze, lecz także w kadrze. W 1972 r. z drużyną olimpijską zdobył złoty medal igrzysk w Monachium. Niewykluczone, że gdyby nie surowe zasady panujące za żelazną kurtyną, grałby w najlepszych klubach na Zachodzie.
Jego błyskotliwą karierę w wieku 26 lat wstrzymał faul podczas starcia z Anglią w 1973 r. w eliminacjach mistrzostw świata. Konieczna była operacja kolana, a - jak się okazało - niejedna. Przez komplikacje nie grał na mundialu w RFN, gdzie ekipa Kazimierza Górskiego zajęła trzecie miejsce. Powrót na boisko zajął mu dwa lata - do kadry wrócił w 1976 r.
Lubański na mundial poleciał w końcu w 1978 r., ale nie był już taki przebojowy (turniej zakończył bez gola). Nadzieje pokładano za to w Stanisławie Terleckim. Wówczas 23-letni skrzydłowy ŁKS Łódź był uznawany za jeden z największych talentów w Europie. Błyskotliwy i świetny technicznie, co sprowadziło na niego nieszczęście. W kończącym sezon meczu z Polonią Bytom tak kręcił Czesławem Bryłką, że ten zrewanżował się bandyckim faulem. Przez uraz, zamiast błyszczeć w Argentynie, gdzie drużyna Jacka Gmocha zakończyła turniej na drugiej rundzie, był telewizyjnym ekspertem.