Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódzkie zbrodnie, które wstrząsnęły całą Polską. Te bestialskie sceny rozegrały się w naszym sąsiedztwie

Lila Sayed
Lila Sayed
O tej zbrodni mówiła cała Polska. 19 października 2010 r. Ryszard C., 62-letni taksówkarz z Częstochowy, wszedł do łódzkiego biura PiS  (mieszczącego się wówczas w pasażu Schillera) jak do siebie, zastrzelił Marka Rosiaka i ciężko ranił nożem Pawła Kowalskiego. Rosiak był przypadkową ofiarą - C. otwierając ogień  nie wiedział do kogo strzela. Tuż po zatrzymaniu morderca Rosiaka mówił: "Chciałem zabić Kaczyńskiego, ale miałem za małą broń". Śledztwo wykazało, że taksówkarz wystrzelił ośmiokrotnie, cztery strzały sięgnęły Marka Rosiaka. Po wystrzałach napastnik sięgnął po nóż, którym ugodził Kowalskiego. Zamach był zaplanowany.  Ryszard C. przybył do Łodzi kilka dni wcześniej i obserwował siedzibę PiS. Biegli uznali go za poczytalnego, a sąd skazał na dożywocie...Czytaj więcej na następnej stronie
O tej zbrodni mówiła cała Polska. 19 października 2010 r. Ryszard C., 62-letni taksówkarz z Częstochowy, wszedł do łódzkiego biura PiS (mieszczącego się wówczas w pasażu Schillera) jak do siebie, zastrzelił Marka Rosiaka i ciężko ranił nożem Pawła Kowalskiego. Rosiak był przypadkową ofiarą - C. otwierając ogień nie wiedział do kogo strzela. Tuż po zatrzymaniu morderca Rosiaka mówił: "Chciałem zabić Kaczyńskiego, ale miałem za małą broń". Śledztwo wykazało, że taksówkarz wystrzelił ośmiokrotnie, cztery strzały sięgnęły Marka Rosiaka. Po wystrzałach napastnik sięgnął po nóż, którym ugodził Kowalskiego. Zamach był zaplanowany. Ryszard C. przybył do Łodzi kilka dni wcześniej i obserwował siedzibę PiS. Biegli uznali go za poczytalnego, a sąd skazał na dożywocie...Czytaj więcej na następnej stronie
Cztery lata po bestialskim mordzie łodzianki, Pauliny D., zakończył się proces jej oprawcy - Mamuki K. Gruzin został skazany na 25 lat więzienia. 28-letniej kobiety przez tydzień szukała cała Łódź, a gdy odnaleziono jej ciało w torbie sportowej w zaroślach na Stawach Jana, poszukiwaniom mordercy przyglądała się cała Polska. Wyrok w tej sprawie jeszcze nie zapadł.

Było już wiadomo, kto odpowiada za brutalne morderstwo młodej łodzianki. Mężczyznę w czarnej czapce z daszkiem, z którym w sobotę (20 października) Paulina D. szła w kierunku hostelu przy ul. Żeromskiego i który następnego dnia zniknął, zarejestrowała kamera monitoringu.

Co wydarzyło się w hostelu na Polesiu?

W piętrowym budynku przy ul. Żeromskiego wówczas 39-letni Mamuka K. mieszkał z grupą znajomych z Gruzji. Wszyscy przyjechali do Łodzi na saksy. Pracowali na budowie w centrum Łodzi, gdzie dojeżdżali busem. Nie mieli dużych potrzeb- często odwiedzali pobliski sklep spożywczy, gdzie kupowali chleb i wódkę. W weekendy bawili się na Piotrkowskiej. Tam też, prawdopodobnie w jednym z klubów, Mamuka K. spotkał Paulinę D. W sobotę o świcie Gruzin 28-latka weszła do hostelu, w którym wkrótce została bestialsko zamordowana. (zdaniem śledczych młoda kobieta została wcześniej zgwałcona). Jej kat posprzątał po zbrodni - m.in. wyrzucił zakrwawiony dywan do hostelowej pergoli, ciało umieścił w dużej sportowej torbie i taksówką przewiózł w rejon ul. Kosynierów Gdyńskich. Stamtąd pojechał na dworzec Łódź Kaliska, wsiadł w pociąg do Warszawy, następnie na Ukrainę. Ukrywał się 12 dni.

Ruszył proces mordercy z Gruzji

1 listopada 2018 roku ścigany listem gończym Gruzin wpadł w Kijowie, ale dopiero po siedmiu miesiącach Ukraina wydała go Polsce. 4 czerwca został przywieziony do Łodzi i aresztowany. Podczas pierwszego przesłuchania przyznał się do morderstwa. Później odmówił składania zeznań. Prokuratura pracowała nad aktem oskarżenia ponad- w tym czasie zbrodniarz przebywał w areszcie w Piotrkowie Trybunalskim. Miał jednoosobową celę, jako więzień niebezpieczny nie mógł pracować, ale za to regularnie odwiedzał bibliotekę widywał się z księdzem. Stamtąd też - z godzinnym opóźnieniem - Mamuka K. został przetransportowany do Sądu Okręgowego w Łodzi, gdzie w poniedziałek, na prośbę oskarżycieli posiłkowych (mamy i brata ofiary) za zamkniętymi drzwiami, odbywała się pierwsza rozprawa. Oskarżony przyznał się do morderstwa Pauliny D., ale twierdzi, że jej nie zgwałcił.

Biegli ustalili, że Gruzin jest poczytalny. Wiadomo też, że jest po rozwodzie i ma czwórkę dzieci. Nie ma wyuczonego zawodu. W swoim ojczystym kraju pracował, gdzie mógł - był między innymi rzeźnikiem.

Policjanci zamarli z przerażenia

Tak bestialskiej zbrodni nie pamiętają najstarsi mieszkańcy Łodzi. Jadwiga i Krzysztof N. zamordowali czworo własnych dzieci! Kiedy 26 kwietnia 2003 roku policjanci weszli do ich mieszkania przy ul. Radwańskiej, zamarli z przerażenia. W szafie ukryte były trzy beczki, a w nich zmumifikowane zwłoki 5-letnich bliźniaków i dwóch noworodków. Dzieci zostały zamordowane kilka lat wcześniej przez swoich rodziców.
Przerażająca zbrodnia wyszła na jaw, dzięki czujności policjantów, którzy poszukiwali Krzysztofa N. do odsiadki za kradzieże i włamania. Wyrok sądu za te makabryczne zbrodnie brzmiał: dożywocie. Sąd apelacyjny złagodził jednak karę wobec Jadwigi N. z dożywocia na 25 lat więzienia ze względu na jej niepoczytalność.

Śmiertelne strzały w siedzibie PiS

O tej zbrodni mówiła cała Polska. 19 października 2010 r. Ryszard C., 62-letni taksówkarz z Częstochowy, wszedł do łódzkiego biura PiS (mieszczącego się wówczas w pasażu Schillera) jak do siebie, zastrzelił Marka Rosiaka i ciężko ranił nożem Pawła Kowalskiego. Rosiak był przypadkową ofiarą - C. otwierając ogień nie wiedział do kogo strzela. Tuż po zatrzymaniu morderca Rosiaka mówił: "Chciałem zabić Kaczyńskiego, ale miałem za małą broń".
Śledztwo wykazało, że taksówkarz wystrzelił ośmiokrotnie, cztery strzały sięgnęły Marka Rosiaka. Po wystrzałach napastnik sięgnął po nóż, którym ugodził Kowalskiego. Zamach był zaplanowany. Ryszard C. przybył do Łodzi kilka dni wcześniej i obserwował siedzibę PiS. Biegli uznali go za poczytalnego, a sąd skazał na dożywocie...

Krwawy październik dla taksówkarzy

Dwudziesty drugi rok w zakładzie karnym spędza Piotr Domański, który z zimną krwią zabijał łódzkich taksówkarzy. Wówczas 24-letni student Politechniki Łódzkiej zaczął siać śmierć z pistoletem w ręku 7 października 1998 r. - zastrzelił dwóch taksówkarzy i parkingowego. Jego pierwszą ofiarą był łódzki taksówkarz Wojciech K. Ciało ofiary ukrył w bagażniku i o zmroku wyruszył z zamiarem zaatakowania i ograbienia z gotówki jednego z cinkciarzy, ale pomyłkowo zastrzelił dozorcę parkingu. Jego zwłoki umieścił na tylnym siedzeniu i następnego dnia ruszył autem w miasto. Próbował zatrzymać go taksówkarz, który rozpoznał mercedesa kolegi. Zginął od dwóch kul. Domański zbiegł z miasta i miesiąc ukrywał się w domku letniskowym w lesie koło Inowłodza. Dlaczego zabijał? Potrzebował pieniędzy, żeby oddać dług bratu. Sąd skazał go na dożywocie.

Zwłoki w wersalce

Tą zbrodnią wstrząśnięci byli nie tylko mieszkańcy Teofilowa, gdzie odnaleziono ciało zamordowanej kobiety, ale także całej Łodzi i województwa. 20-letnia ofiara Artura K, dusiciela z Teofilowa, pochodziła ze Zduńskiej Woli, a do Łodzi przyjechała "ze sercem". 30-latek, w którym zakochała się, okazał się jej katem. W nocy z 14 na 15 sierpnia 2017 roku, udusił kobietę na oczach jej 2-letniego synka. Po zbrodni zakleił usta 20-latki taśmą, związał sznurkiem nogi, a na głowę założył worek foliowy. Ciało włożył do wersalki, do pojemnika na pościel. Na meblu umieścił drugą kanapę i uciekł. Po kilku tygodniach został zatrzymany na terenie województwa zachodniopomorskiego. Został uznany za poczytalnego, jeszcze nie usłyszał wyroku.

Rzeź w mieszkaniu przy ul. Dąbrowskiego

- To była rzeź. Widziałem kilkadziesiąt zabójstw, ale tak zmasakrowanych ciał - nigdy w życiu - mówił policjant, który 17 września 2010 roku był na służbie i został wezwany do mieszkania wieżowca przy ul. Dąbrowskiego, żeby sprawdzić, co dzieje z jego domownikami. Na policję zadzwoniła zaniepokojona nieobecnością w pracy znajoma Renaty M., gospodyni mieszkania. Po otwarciu drzwi policjanci ujrzeli przerażający widok - mieszkanie pełne krwi, zmasakrowane ciała. 14-letni chłopiec leżał martwy w łóżku; według ustaleń ojciec zadał mu dwa ciosy siekierą w szyję. Nie żyła 9-letnia córka, została uderzona cztery razy w głowę. Renata M. również była martwa, na jej twarzy i szyi było widać aż 9 ran. Obok kobiety na łóżku leżał ich kat a zarazem ojciec i mąż - 35-letni Mariusz M. Miał podcięte żyły. Dziś już wiadomo, że zabójca swojej rodziny nigdy nie odpowie za swój czyn. Sąd uznał go za niepoczytalnego (z powodu depresji) i umorzył śledztwo.

Śmierć na zapleczu lombardu

Tragiczny dla Pauliny D. rok 2018 rozpoczął się innym wstrząsającym mordem. W lutym na zapleczu lombardu przy ul. Rzgowskiej zginął od kilkunastu ciosów nożem 40-letni właściciel sklepu Mariusz P. Kilka godzin później jego morderca, także 40-latek, popełnił samobójstwo rzucając się pod pociąg pomiędzy stacjami Łódź Chojny a Łódź Olechów. Dlaczego desperat zabił? Wykluczony został motyw rabunkowy. Śledczy ustalili, że mężczyźni znali się. Prawdopodobnie poszło o sprawy prywatne.

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany