Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódzkie VIP-y jeżdżą jak piraci! Znani politycy nie przestrzegają prawa? Którzy?

Edward Mazurkow
Te policyjne radiowozy są postrachem wielu kierowców.
Te policyjne radiowozy są postrachem wielu kierowców. Maciej Stanik
Znani łódzcy politycy nie przejmują się przestrzeganiem prawa * Pędzą przez miasto samochodami z zawrotną prędkością, zupełnie nie przejmując się losem innych użytkowników dróg, siadają za kierownicę po pijanemu, a także mimo zakazu parkują w niedozwolonych miejscach.

Krzysztofowi Kwiatkowskiemu, prezesowi Najwyższej Izby Kontroli, ostatnio nie dopisuje szczęście. Stracił wpływy w swojej partii, zainteresowała się nim prokuratura i jeszcze na dodatek dwa tygodnie temu za piracką jazdę samochodem policjanci zabrali mu prawo jazdy na trzy miesiące. Funkcjonariusze z łódzkiej drogówki nałożyli też na niego 500-złotowy mandat i 10 punktów karnych.

- Został zatrzymany na ul. Świtezianki przy ul. Zgierskiej. Policjanci pełniący służbę w nieoznakowanym radiowozie nagrali go, jak swoim volvo S80 na al. Sikorskiego pędził od ul. Nastrojowej w kierunku ul. Zgierskiej z prędkością 136 km/h. Tam obowiązuje ograniczenie do 70 km/h - informuje kom. Adam Kolasa z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.

Krzysztof Kwiatkowski bije się w pierś i przyznaje do winy.

- Nie będę się usprawiedliwiał. Przekroczyłem dozwoloną prędkość i dlatego zostałem przez policję ukarany jak każdy inny obywatel - mówi.

Choć do tego zdarzenia doszło około godz. 23 12 lutego tego roku, sprawa wyszła na jaw dopiero kilka dni temu.

- Policjanci kontrolujący prezesa NIK nie wiedzieli, że mają do czynienia z VIP-em, który jest chroniony immunitetem. Okazało się to dopiero później, gdy funkcjonariusze byli rozliczani ze służby. Drogówka wystąpiła już do sądu o anulowanie mandatu. Została też wszczęta procedura zmierzająca do uchylenia immunitetu - mówi kom. Adam Kolasa.

W pijanym widzie

To niejedyny konflikt z prawem, w jaki w ostatnim czasie weszły łódzkie VIP-y. Pod koniec października ubiegłego roku pijana w sztok wiceminister sprawiedliwości wsiadła za kierownicę toyoty yaris i ruszyła w kierunku Warszawy. Naszczęście nie zajechała daleko. Na ul. Byszewskiej w Nowosolnej jadącą wężykiem toyotę yaris zauważył jeden z kierowców. Koło kościoła zajechał jej drogę i wezwał policję. Gdy funkcjonariusze przyjechali na miejsce, okazało się, że kobieta kierująca samochodem jest tak pijana, że z trudem utrzymuje równowagę. Była agresywna i próbowała pobić policjantów. Funkcjonariusze, żeby ją uspokoić, wezwali napomoc jeszcze inne radiowozy. Pani wiceminister została wówczas obezwładniona, zakuta w kajdanki i odwieziona do izby wytrzeźwień. Miała ponad dwa promile alkoholu w organizmie!

Pikanterii tej bulwersującej sprawie dodaje fakt, że pani wiceminister była profesorem prawa, autorką licznych prac z zakresu postępowania karnego, prawa karnego skarbowego, prawa wykroczeń i postępowania w sprawach o wykroczenia, a w latach 2003 - 2008 ekspertem sejmowych komisji śledczych!

Ziółka pani poseł

Zazwyczaj każdy kierowca przyłapany na jeździe na podwójnym gazie musi się liczyć z utratą prawa jazdy, a nawet dwuletnim pobytem za kratkami. Okazuje się jednak, że to nie dotyczy niektórych VIP-ów.

Jakiś czas temu poseł Iwona Śledzińska-Katarasińska spowodowała kolizję. Choć badanie alkotestem wykazało, że miała 0,24 promila alkoholu w wydychanym powietrzu, Sąd Okręgowy w Łodzi wykluczył, iż... kierowała po kielichu.

- Nie piłam alkoholu, tylko ziółka, które go zawierają. Nie wykluczył tego nawet biegły - tłumaczyła się w sądzie parlamentarzystka.

Do kolizji z udziałem pani poseł doszło na wiadukcie przy ul. Przybyszewskiego, gdy Iwona Śledzińska-Katarasińska, kierując oplem corsą, zmieniała pas ruchu. Nie ustąpiła pierwszeństwa i uderzyła w ciężarówkę. Świadkowie mówili, że chciała odjechać. Nie udało się, bo kierowca tira wezwał policję. Później posłanka nie chciała poddać się badaniu alkotestem. Gdy to zrobiła, urządzenie wskazało 0,24 promila. Przewieziono ją na komendę. Funkcjonariusz, który wówczas pełnił służbę, wspomina, że była bardzo zdenerwowana.

- Co mi teraz grozi? Nie mam o tym pojęcia, chociaż sama to prawo uchwalałam - pytała roztrzęsiona - opowiada.

Pani poseł szła w zaparte. Nie przyznała się, że przed jazdą samochodem piła coś, co zawierało procenty. Gdy sprawa trafiła do sądu grodzkiego, tłumaczyła już, że to były ziółka. Sędzia nie dała jednak temu wiary i ukarała ją grzywną w wysokości 3 tys. zł i zakazem prowadzenia pojazdów przez pół roku. Jej adwokat odwołała się od tego wyroku do Sądu Okręgowego w Łodzi.

Zaparkowali na Piotrkowskiej

Kilka lat temu głośno, nie tyko w Łodzi, zrobiło się za sprawą straży miejskiej, która na ul. Piotrkowskiej założyła blokady na koła samochodów ówczesnych posłów Jana Tomaszewskiego (PiS) i Mieczysława Łuczaka, lidera PSL w województwie łódzkim. Obaj zaparkowali na zakazie i nie mieli identyfikatorów uprawniających do wjazdu na Piotrkowską.

Były bramkarz polskiej reprezentacji w piłkę nożną za szybą swojego daewoo nubira zostawił w widocznym miejscu niebieską kartkę z informacją, że samochód należy do parlamentarzysty. W citroenie posła Łuczaka była natomiast sejmowa przepustka samochodowa. Znany z niekonwencjonalnego zachowania Jan Tomaszewski telefonicznie skontaktował się ze strażą miejską i poprosił, żeby blokadę szybko zdjęto. Na przyjazd patrolu straży miejskiej czekał tylko piętnaście minut. Poseł próbował też telefonicznie skontaktować się z komendantem straży miejskiej. Mundurowi, którzy przyjechali na miejsce, wylegitymowali parlamentarzystów. Poprosili też Jana Tomaszewskiego, żeby przedstawił OC samochodu.

- Co, mam jeszcze podać numer buta? - odezwał się oburzony parlamentarzysta.

Za niewłaściwe parkowanie grozi 100-złotowy mandat i jeden punkt karny. Jednak nawet w takich sytuacjach poseł jest chroniony immunitetem. Zgodnie z prawem, mandat karny na posła może być nałożony tylko za zgodą Sejmu. Z interwencji strażnicy spisali więc notatkę służbową i przesłali ją do marszałka Sejmu.

Jak mistrz kierownicy

Prezes NIK, przyłapany przez policjantów na pirackiej jeździe, nie tłumaczył się, dlaczego pędził jak szalony. Jego znajomi żartują, że prawdopodobnie wzorował się na innym VIP-ie, swoim znajomym, Jacku Kurskim.

O popisach rajdowych Jacka Kurskiego, obecnego szefa Telewizji Polskiej, można napisać książkę. Często bowiem gościł na łamach prasy jako bohater doniesień o przekroczeniu prędkości i parkowaniu w niedozwolonych miejscach.

W czerwcu 2013 r. fotoreporterzy jednej z gazet przyłapali go za kierownicą subaru legacy, które pożyczył od obecnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Podobno pędził Wisłostradą z prędkością 156 km/h. Tam obowiązuje jednak ograniczenie do 80 km/h. Za taką jazdę Jacek Kurski powinien zostać ukarany 500-złotowym mandatem i 10 punktami karnymi.

Obecny szef telewizji miał wówczas dopuścić się jeszcze innego wykroczenia. Wyjeżdżając z ulicy Myśliwieckiej w Warszawie nie zatrzymał się na czerwonym świetle. Za to naruszenie prawa też powinien dostać 500-złotowy mandat i kolejnych 6 punktów karnych. Miał jednak więcej szczęścia niż przezes Najwyższej Izby Kontroli. Na swojej drodze nie spotkał bowiem policjantów.

Do walki z piratami drogowymi...
Łódzka policja do walki z piratami drogowymi ma jedenaście radiowozów z wideorejestratorami. Są to oznakowane: kia cee’d, cztery alfy romeo i dwa ople insygnia. Także volkswagen passat na cywilnych tablicach rejestracyjnych i trzy nieoznakowane ople insygnia. Cztery radiowozy z wideorejestratorami posiada także Komenada Wojewódzka. Są to trzy nieoznakowane ople insignia i jeden oznakowany.

W Piotrkowie policja dysponuje trzema radiowozami z wideorejestratorem (jeden jest nieoznakowany). W Skierniewicach ma nieoznakowanego opla insignię, w Bełchatowie dwa nieoznakowane skody superb i oznakowanego opla insignię. Podobnie jest w Kutnie, Łęczycy, Łowiczu, Koluszkach i Tomaszowie Mazowieckim. W Pabianicach posiada tylko oznakowanego opla insignię. W Zgierzu nieoznakowanego forda mondeo, oznakowaną alfę romeo i opla insignię. W Opocznie są dwa nieoznakowane radiowozy (opel insignia i vectra). W Radomsku jest podobnie. W Sieradzu i Wieluniu policja dysponuje po jednym nieoznakowanym oplu insignii.

Kom. Adam Kolasa z KWP w Łodzi
Prędkość niedostosowana do warunków drogowych jest jedną z najczęstszych przyczyn wypadków. W mieście kierowcy zazwyczaj przekraczają dozwoloną prędkość na głównych trasach komunikacyjnych, gdzie jest więcej niż jeden pas ruchu. W styczniu 2016 r. policja odnotowała 220 zdarzeń, których przyczyną była nadmierna prędkość (26 wypadków i 194 kolizje). W tym roku funkcjonariusze łódzkiej drogówki zatrzymali prawa jazdy 22 kierującym, którzy w terenie zabudowanym przekroczyli dozwoloną prędkość o ponad 50 km/h. Sprawców tego typu wykroczeń karzemy z surowością prawa.

Maciej Wisławski, pilot rajdowy
W każdej zbiorowości trafiają się osoby, które uważają, że są mistrzami kierownicy i wolno im w mieście szybko jeździć. Jako pilot rajdowy przejechałem samochodem kilka milionów kilometrów. Wiem, że podczas szybkiej jazdy łatwiej jest o wypadek. Niestety, polscy kierowcy są słabo wyedukowani pod względem komunikacyjnym. Spora ich część do nowoczesnych samochodów przesiadła się z furmanek, traktorów czy motorowerów. Na skutki tego nie trzeba długo czekać. Policyjne statystyki dotyczące wypadków drogowych, których przyczyną jest nadmierna prędkość, są alarmujące.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany