Łódzkie morsy hartują organizm i narzekają, że... za ciepło

Grupa morsów ze Sportery OCR Łódź, zaczęła od wyrąbania przerębli w stawie oraz obowiązkowej porządnej rozgrzewki.
– Morsowanie, czy szerzej terapia zimnem, to po prostu jedno z narzędzi do utrzymania kondycji i zdrowia – mówi Tomasz Prykowski. I wymienia liczne zalety: stymulację układu odpornościowego, wspieranie regeneracji organizmu, aktywne spędzanie czasu zimą. – To zabawa idealna w taki niedzielny poranek. Można się spotkać ze znajomymi, poznać nowych ludzi – dodaje.

Piętnastoosobowa grupa ledwo zmieściła się w wodzie, a po kąpieli, zanim sięgnęła po ręczniki, oczywiście pobiegła się rozgrzać.
Po drugiej stronie stawu zimowej kąpieli zażywali, nie po raz pierwszy w tym roku Anita Andrzejewska, Tomasz Trzebiński i Grzegorz Stawiński. Dołączył do nich Grzegorz Karnicki.
– Najfajniej jest, gdy można się jeszcze położyć na śniegu – mówi Grzegorz Stawiński, ale i wczorajsza kąpiel sprawiła mu frajdę. Zapytany, kiedy miał ostatnio katar, odpowiada, że w... zeszłym tygodniu. Bo to nie jest tak, że się nie złapie żadnego przeziębienia czy infekcji, ale organizm, odpowiednio zahartowany, dużo łatwiej i szybciej sobie z nią radzi.

Pani Anicie z kolei morsowanie daje niesamowitą dawkę energii, którą czuje jeszcze przez dwa kolejne dni. – Pierwszy raz zrobiłam to rok temu, w grudniu. To było wyzwanie, które podjęłam dla własnej satysfakcji. Potem tworzyliśmy ze znajomymi 30-osobową grupę i spotykamy się regularnie. W ogóle nie choruję. Gdy czuję, że próbuje mnie dopaść infekcja, aplikuję sobie miód z imbirem i cytryną zamiast antybiotyków.

Jedna osoba zginęła w pożarze kamienicy w Łodzi: