Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódzkie: Dramat Weroniki. Omal nie zagryzła jej sfora bezpańskich psów. Tego nigdy nie zapomną. ZDJĘCIA

Liliana Bogusiak-Jóźwiak
Liliana Bogusiak-Jóźwiak
grzegorz gałasiński
Trzy miesiące po tragedii w Mikołajówku pod Łaskiem, kiedy to sfora kilkunastu bezpańskich psów omal nie zagryzła 18-letniej Weroniki Przybylskiej, nastolatka wraca do nauki w szkole. Założy perukę, duże okulary i będzie próbowała żyć tak, jakby „to” nigdy się nie stało. - Baliśmy się, że córka może się po tym nie dźwignąć: zawsze była bardzo delikatna, wrażliwa - mówi jej mama, Wioleta. – Ale ona bardzo nas zaskoczyła. Okazała się bardzo odważna. Nie zamknęła się w sobie. Być może inna dziewczynka na jej miejscu ubierałaby się tak aby zasłonić blizny, ale ona dźwiga je na ciele i duszy, jak osoba dużo starsza i dojrzalsza.

Tego Dnia Matki nigdy nie zapomną

Gdy tamtego dnia Weronika tuż przez godz. 9 szła z domu na przystanek autobusowy myślała o tym, że po lekcjach kupi mamie czekoladki z okazji jej święta. Odeszła zaledwie jakieś sto metrów od domu, minęła lasek, ruszyła drogą wzdłuż rowów zarośniętych wysokimi chaszczami. Jak okiem sięgnąć było pusto.

Sforę psów, która wybiegła z krzaków Weronika zauważyła chwilę przed atakiem. Zaatakowały znienacka. Próbowała zadzwonić do mamy. Nie mogła odblokować ekranu. - Wiedziałam, że muszę być spokojna, bo w przeciwnym razie jest już po mnie – wspomina.

– Psy rzuciły się na mnie, zaczęły szarpać, kąsać po rękach. Któryś chwycił mnie za kostkę. Wtedy wpadłam do rowu. Rękoma zasłaniałam głowę, twarz próbowałam przycisnąć do ziemi, ale psy szarpały mnie za obie ręce, nogi, uszy, gryzły po plecach, udach, głowie, twarzy, gdzie tylko dosięgły. Drogą obok nas przejechały dwa samochody. Nie wiem, czy kierowcy przez chaszcze widzieli co się dzieje w rowie. W pewnej chwili psy odbiegły. Dopiero potem dowiedziałam się, że spędziłam w tym rowie dwie godziny. Nie dałam rady wstać o własnych siłach. Wolno przewróciłam się na plecy. Wodziłam dłońmi wokół siebie szukając telefonu. Nie znalazłam. Chciałam jakoś dać światu znać, że leżę w tym rowie i potrzebuję pomocy. W końcu chwyciłam ręką za nogę, spróbowałam ją podnieść i nią zamachać. Leżąc słyszałam przejeżdżające auta ale nikt mnie nie widział. W końcu się udało. Na poboczu zatrzymał się pracownik jednej z firm kurierskich, który zauważył ruch na poboczu. - Podszedł do mnie i powiedział, że już zadzwonił po pogotowie i że razem na nie poczekamy. Nie mogłam przestać mu dziękować, a on cały czas prosił, abym nic nie mówiła. Potem już nic nie pamiętam – mówi 18-latka.

Kilkaset ran na całym ciele Przez pierwsze siedem dni po napadzie psów lekarze opiekujący się pacjentką na oddziale intensywnej terapii szpitala im. WAM na pytanie jej mamy, czy Weronika przeżyje, bezradnie rozkładali ręce.

– Doktor pozwolił mi przy niej siedzieć. Gdy zaczynałam płakać, mobilizował mnie słowami cyt.: „matka nie płacz, bo dziecko to czuje” - wspomina najkoszmarniejsze chwile Wioleta Przybylska. - Po tygodniu córka została wybudzona. - Nie widziałam co się ze mną dzieje, bo cała byłam w opatrunkach - Weronika wspomina tygodnie spędzone w szpitalach.

- Operacje, przeszczepy, zmiany opatrunków - tego co się ze mną wtedy działo doświadczałam dotykiem, bo na oczach miałam grube opatrunki. Pod opuszkami palców nie poznawałam własnej twarzy, rąk, nóg. Swoją twarz i głowę Weronika zobaczyła dopiero po 2 miesiącach od pogryzienia. To było po pobycie w Klinice Chirurgii Plastycznej w Policach, wielu operacjach, przeszczepie skóry głowy, gdy część ran na skórze się zagoiła. - Leżąc w szpitalu po każdym kolejnym zabiegu słyszałam, że jest dobrze, rany fajnie się goją, szycie wygląda tak jak powinno, a w porównaniu do stanu po pogryzieniu to już rewelacja – wspomina Weronika. - Ale gdy wróciłam do domu w końcu wzięłam lusterko. Podłamałam się… Nie byłam przygotowana na to, co zobaczyłam. Płakałam, a mama, która widziała jak wychodzę z pokoju z lusterkiem, łkała razem ze mną... Potem przyszedł kryzys. Dotarło do mnie, że włosy straciłam na zawsze.

Teraz mam perukę, włosy długie za łopatki, takie jakie kiedyś bardzo chciałam mieć. Będą musiały mi zastąpić te, które nigdy nie wyrosną – opowiada. - Oswajam się ze swoim wyglądem, co jest trudne. Nadal ta skóra, jakby nie była moja. Ale gdy zakładam perukę, duże okulary, to udaję, że nic się nie stało. Tylko przed spaniem za dużo myślę, ciągle ta sama scena. I te myśli, co by było gdybym wtedy zaspała do szkoły. Za dużo myślę, bo już dwa razy mi się „to” śniło. Ale uznałam, że nic by mnie wtedy nie uratowało. Widocznie tak miało być. Dlaczego? Nie wiem. Wiem jednak, że chcę wrócić do szkoły. Mogę mieć problem z czytaniem z tablicy z powodu uszkodzonych tkanek wokół gałek ocznych, ale nie zamierzam się poddawać – dodaje. - Znowu muszę przejść wzdłuż chaszczy na poboczu drogi, w maju je wykoszono, teraz ponownie zarosły. Mam tylko nadzieję, że w opowieściach znajomych o bezpańskich psach wałęsających się w okolicy nie ma słowa prawdy.

Potrzebne jest wiele lat i wiele zabiegów
Weronika jest pod opieką specjalistów z Kliniki Chirurgii Plastycznej, Rekonstrukcyjnej i Estetycznej w szpitalu im. N. Barlickiego. Prof. Bogusław Antoszewski, kierownik Kliniki, podkreśla, jak ważne jest aby pacjent z raną kąsaną jak najszybciej po bezpośrednim zaopatrzeniu był konsultowany przez chirurga plastyka, np. w poradni chirurgii plastycznej, gdzie dowie się jak pielęgnować rany: natłuszczać je, chronić przed słońcem, ograniczać ruchomość okolicy operowanej, zapobiegać przykurczom.

- Pogryzienie przez zwierzęta zwykle kojarzy się z blizną, zastanawiamy się, jak ona będzie wyglądała – mówi Profesor. – Ale to tylko wierzchołek góry lodowej. Rany kąsane, szarpane, często bardzo głębokie, mogą doprowadzić do znacznych ubytków funkcjonalnych - uszkodzone mogą być duże naczynia, nerwy, mięśnie, ścięgna, stawy.

Jak dodaje dr hab. Anna Kasielska-Trojan, chirurg plastyczny ze szpitala Barlickiego, chirurdzy rekonstrukcyjni zaopatrujący ofiary pogryzień stają czasami przed wyzwaniami, którym, póki co nie sposób sprostać, np. można odtworzyć zniszczone powieki, ale nie zawsze uda się przywrócić ich funkcję, czyli ruchomość. Podobnie nie zawsze można przywrócić czucie przeszczepionej skórze.

Ponadto, z jej obserwacji wynika, że takich tragedii tym sezonie letnim jest więcej niż w ubiegłych latach i zauważalny jest wzrost częstości pogryzień przez psy, szczególnie wśród dzieci. Poza koniecznością odpowiedniego zaopatrzenia ran, a często i stabilizacji stanu ogólnego pacjenta, należy pamiętać, że leczenie ran to proces długotrwały, bo blizny przebudowują się około roku, a nawet do dwóch lat.

Wobec tych problemów Weronika i jej bliscy na szczęście nie zostali sami. Rodzina, znajomi, a nawet nieznajomi, pospieszyli z pomocą. Gdy dziewczynka była w szpitalu zorganizowali zbiórkę zrzutkę na leczenie na portalu zrzutka.pl. Póki co nikt nie potrafi powiedzieć, ile operacji, przeszczepów czy naświetlań laserem będzie konieczne. Na to trzeba raczej lat niż miesięcy. Ale już teraz każdą bliznę, a więc większą część ciała nastolatki, trzeba dwa razy dziennie posmarować specjalną maścią, której koszt jest wysoki.
***
Jolanta Szkilnik, rzecznik prasowy prokuratury w Sieradzu, której podlega prokuratura w Łasku prowadząca śledztwo w sprawie pogryzienia, informuje iż w najbliższym czasie nie należy się jeszcze spodziewać zakończenia śledztwa. 12 odłowionych psów nadal jest w obserwacji. Nie ma opinii dotyczącej pokrewieństwa zwierząt, a prokurator nadal przesłuchuje świadków. Odsłuchanie 18-latki odbędzie się w porozumieniu z lekarzami. Natomiast Michała Janiszewskiego, rzecznika burmistrza Łasku, którego spytaliśmy o bezpańskie psy, które mają się przemieszczać w okolicy Mikołajewa i nie koszone zielsko porastające rowy w miejscu majowej tragedii, odpowiada: - Nie było zgłoszeń od mieszkańców dotyczących większych grup psów, tylko pojedynczych – mówi. - Rowy zgodnie z harmonogramem wkrótce będą ponownie wykaszane.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany