Martyna buduje
- Takie studia nie są dla ciebie, bo ciągle będziesz musiała udowadniać, że kobieta może być świetnym inżynierem - stwierdził tata 43-letniej dziś Martyny Podsędkowskiej-Olczyk, kiedy ta oświadczyła, iż chce studiować na Wydziale Mechanicznym Politechniki Łódzkiej. Chciała w ten sposób podtrzymać tradycję rodzinną. Kierunek ten ukończyli jej dziadek, tata i starszy brat. Poszła więc na... inżynierię środowiska, gdzie poznała wszelkie instalacje montowane w budynkach.
Karierę zawodową zaczęła w połowie lat 90. od pracy w firmie francuskiej budującej drogi i sieci wokół pierwszego w Łodzi hipermarketu Carrefour u zbiegu ul. Rzgowskiej i ul. Kolumny. Później pracowała też m.in. przy budowie Manufaktury, gdzie była odpowiedzialna za budowę dróg, parkingów i fontann, przy budowie andel's Hotelu, gdzie odpowiadała za cały projekt i obecnie przy wznoszeniu hotelu DoubleTree by Hilton przy ul. Łąkowej, gdzie czuwa nad całością zadania.
- Kobiecie na budowie jest na początku trudniej niż mężczyźnie - opowiada Martyna. - Musi udowodnić panom, że zna się na tym, co robi. Często zaczyna się od lekceważenia wydawanych przeze mnie poleceń. Tak było m.in. z wykonawcą na placu budowy Manufaktury. Kiedy przekonał się, że znam się na swoim fachu, przyszedł do mnie z przeprosinami i bukietem róż.
Według Martyny, kobiety na budowie radzą sobie wyśmienicie dlatego, że są równie dobrze wykształcone jak mężczyźni i potrafią działać sposobem.
- Na cotygodniową naradę zawsze przynoszę własnoręcznie upieczone ciasto - opowiada Martyna. - Na budowie Manufaktury była to uwielbiana przez współpracowników szarlotka, w andel'sie - sernik, a obecnie - ciasto czekoladowe na przemian z bananowym. Taki wypiek potrafi doskonale rozładować napiętą sytuację w pracy.
Ania za kółkiem
- Dzień dobry panu - słyszy często 57-letnia Anna Ochocka, taksówkarka z 14-letnim doświadczeniem, zanim jeszcze klient, wsiadający do jej ciemnozielonego mercedesa E220, zdąży zatrzasnąć drzwi. Dopiero po chwili pasażer dopowiada: "oj, przepraszam". Ania ani myśli się gniewać. Doskonale wie, że kobiety w jej branży to wciąż rzadkość, choć kiedy w 1998 r. zaczynała jeździć taksówką po
zwolnieniu ze sklepu spożywczego, było jeszcze gorzej. W korporacji była wówczas jedyną kobietą.
- Wszystkich kierowców zżerała ciekawość, co to za kobieta zdecydowała się jeździć taksówką - wspomina Ania. - Na postojach przychodzili więc mnie poznać i wymienić się numerami telefonów tak na wszelki wypadek, gdybym potrzebowała pomocy.
Anię pracującą można spotkać najczęściej na Bałutach, np. na postoju w pobliżu skrzyżowania ul. Wojska Polskiego
z ul. Franciszkańską.
- Niektórzy, jak widzą kobietę za kółkiem, podchodzą z dużą rezerwą - opowiada łodzianka. - Kiedy dostałam wezwanie do kierowcy żuka, który nie mógł odpalić auta obok Manufaktury, zobaczyłam jego wielkie oczy i usłyszałam pytanie, czy ja potrafię odpalić auto. Gdy przystąpiłam do działania, przestał się dziwić.
Z kobietami też bywa różnie.
- Jak odwożę do domu parę po imprezie, kobieta robi się często zazdrosna o męża siedzącego obok i twierdzi, że pewnie specjalnie jadę z nimi dłuższą trasą, by móc z nim spędzić więcej czasu - opowiada taksówkarka.
Ula lutuje
Około 460 suszarek do ubrań przechodzi w ciągu 8-godzinnego dnia pracy przez ręce 36-letniej Urszuli Jaworskiej, pracującej w fabryce suszarek do ubrań przy ul. Wedmanowej, należącej do koncernu BSH (Bosch und Siemens Hausgeraete). Każdej poświęca mniej więcej minutę, lutując w niej różne elementy oraz montując m.in. części wiatraków, wiązki kabli i pokrywę. Przy linii montażowej w BSH pracuje od sześciu lat. Wcześniej była szwaczką w firmie odzieżowej, w której z dnia na dzień obniżyli drastycznie zarobki. Do BSH przyszła, bo akurat były przyjęcia.
- Rodzina i znajomymi dziwili się, że decyduje się na takie zajęcie - opowiada Ula. - Ja również miałam obawy, czy sobie poradzę. To było coś zupełnie innego niż robiłam dotychczas. Nie było łatwo, bo wszystkiego musiałam się nauczyć od podstaw. No i byłam jedyną kobietą w 13-osobowym zespole. Koledzy okazali się bardzo pomocni i wszystko dokładnie mi tłumaczyli.
Teraz na 13 osób w załodze Uli, kobiet jest już 5. We wszystkich trzech łódzkich fabrykach BSH kobiety stanowią 28 procent pracowników z 1,8 tys. Do statystyk wlicza się jednak także i te pracujące w biurach firmy.
- Początkowo kobiet było tutaj tak niewiele, że mężczyzn można było o często spotkać w damskich toaletach - opowiada Ula. - Traktowali je jak własne. Teraz to się zmieniło, a ja nie wyobrażam sobie, bym mogła pracować gdzie indziej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Andrzej Piaseczny przeszedł operację? Wygląda na to, że chciał ukryć opatrunki...
- Kim jest córka Kowalewskiego? Gabriela idzie w ślady rodziców. Będzie wielką gwiazdą?
- Nowe wieści o tajemniczym ojcu dziecka Tomaszewskiej. Wygadała się bliska osoba
- Wszyscy patrzyli na wyeksponowane krągłości Romanowskiej. Projektant gwiazd ocenia