Łodzianie przesiedli się na rowery. Na ścieżkach robi się niebezpiecznie

Oto ścieżka na al. Włókniarzy, niedaleko skrzyżowania z ul. Kopernika. Jadąca w stronę parku im. Poniatowskiego grupka młodzieży porusza się całą szerokością chodnika. Z przeciwnej strony mknie młody mężczyzna na rowerze górskim. Młodzież udaje, że go nie zauważa. Mężczyzna, chcąc uniknąć zderzenia, wjeżdża na trawnik. Traci panowanie nad rowerem. W ostatniej chwili udaje mu się zahamować, dzięki czemu się nie przewraca.

Trzy godziny później, ścieżka rowerowa na ul. Zgierskiej w pobliżu skrzyżowania z ul. Adwokacką. Pijany nastolatek jedzie na rowerze, sącząc piwo z butelki. Kierując jedną ręką usiłuje ominąć starszego mężczyznę, który wszedł na ścieżkę. Próba kończy się upadkiem tuż pod nogami staruszka. Nietrzeźwy młodzieniec krzyczy na mężczyznę i grozi pobiciem.

Późny wieczór, znów ścieżka rowerowa na al. Włókniarzy, skrzyżowanie z ul. Legionów. Starszy mężczyzna, jadący kolarką, próbuje wyprzedzić na przejeździe przez jezdnię kolumnę kilku rowerzystów. Nie zwraca uwagi na to, że z przeciwka jedzie kobieta z dwójką dzieci. W ostatniej chwili omijają "kolarza".

Podobne przypadki nie należą niestety do rzadkości.
- Wielu rowerzystów jeździ jak szaleńcy - przyznaje Edyta Tomczyk, którą spotkaliśmy na al. Mickiewicza. - Pędzą, jakby byli sami na ścieżce, wyprzedzają, choć z przeciwka nadjeżdżają inni rowerzyści. Muszę przyznać, że poruszanie się po ścieżkach nie jest najbezpieczniejsze.

W tym roku łódzcy rowerzyści spowodowali dwa wypadki i cztery kolizje. W 12 przypadkach byli ofiarami zdarzeń drogowych.