Łódź: W kolejowym baraku jest najdroższa woda w mieście. Gorzej niż u kamienicznika - twierdzą lokatorzy

Wszyscy są na emeryturze. Zdzisław Tomas ma 70 lat, zaawansowana cukrzycę i cieszy się, że może jeszcze chodzić po mieszkaniu o kulach, bo nie wie jak długo. Jego 67-letnia siostra Jolanta ma 67 lat i tylko leży w łóżku, bo jest częściowo sparaliżowana. Latem można ją wywieźć na wózku na podwórko i tyle ma z życia. Sprawna jest tylko 65-letnia żona Grażyna, która obsługuje resztę rodziny. Mężczyzna ma zaledwie 1160 zł emerytury, bo pracował w takich czasach, gdzie pracodawcy zmuszali do umów na ćwierć etatu a resztę płacili pod stołem. Jego żona dostaje z ZUS jeszcze mniej, bo zaledwie 950 zł. Najbogatsza jest siostra ze świadczeniem 1200 zł i dodatkami z tytułu niepełnosprawności.

- Zostaliśmy sami w budynku, bo sąsiedzi już kilka lat temu się wyprowadzili. Kolejowy barak jest do rozbiórki, ale płacimy horrendalne stawki. Za 37 metrów kwadratowych PKP bierze od nas co miesiąc 603 złote. Sam czynsz, ze stawką 7,42 zł/m.kw. wynosi aż 281 zł, za śmieci płacimy kolei aż 34 zł od osoby – razem 102 zł, a najdroższe są ścieki i woda. Stawka wynosi w sumie 24, 45 zł, gdy w mieście niewiele ponad 8 zł. Płacimy ryczałtem miesięcznie aż 220 zł! – opowiada mocno zdenerwowany Zdzisław Tomas.

Rodzina wystąpiła do PKP o wyjaśnienie, dlaczego tak drogo. Dostała kalkulację, z której niewiele wynika, poza tym, że kolei która ma własne ujęcie wody ma też własne wyliczenia i na odcinku Zakładowej, gdzie rodzina mieszka koszty są bardzo wysokie, a całe roczne zużycie wody wynosi ponad 11 tys. metrów sześciennych, a same koszty remontów sieci i opłaty środowiskowe przekraczają 100 tys. zł, a całkowite koszty sięgają 184 tys. zł. Nic taka wiedza najemcom nie wyjaśnia.

Rodzina chętnie wyprowadzi się z zagrzybionej ruiny kolejowego baraku. Nie ma jednak gdzie, a na prywatny najem ją nie stać. Potrzebują ciepłego mieszkania, w którym nie trzeba będzie palić w piecu. PKP proponuje im jednak kolejne mieszkania… do kapitalnego remontu.