Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Łódź Story”: musical Włodzimierza Korcza w Akademii Muzycznej

Renata Sas
Dariusz Kulesza/Akademia Muzyczna w Łodzi
Za szczęściarzy mogą się uważać studenci Akademii Muzycznej im. Grażyny i Kiejstuta Bacewiczów. Nie dość, że przy ul. Żubardzkiej 2a dostali nową salę koncertową (lokalizacją trudno się zachwycać, ale zapleczem technicznym trzeba), to jeszcze mogli wystąpić w prapremierze.

Specjalnie na otwarcie musical operowy (pionierska forma). „Łódź Story” napisał Włodzimierz Korcz, jeden z najsławniejszych absolwentów uczelni. Libretto powierzył krakowskiej poetce Monice Partyk, dla której, jak mówił, Łódź była miejscem zupełnie nieznanym.

Korcz połączył brzmienia o operowej sile z melodyką musicalu, nawiązał do folkloru żydowskiego, wplótł wariacje na temat „Prząśniczki”. W uszach zostają słowa: „z łódeczki Łódź”. To nie przebój, ale muzyczna opowieść ma swoją temperaturę. Orkiestra Akademii Muzycznej pod batutą Michała Kocimskiego aż nadto podkreślała moc kompozycji.

Instrumentaliści pierwszy raz grali w kanale nowej sali i pewnie wyważenie proporcji dźwiękowych łatwe nie było, a niektóre fragmenty chciało się grać jak, nie przymierzając, Wagnera...

„Łódź Story” toczy się od początku XX wieku do współczesności. Karol Poznański, syn Izraela, zakocha się w Ewie, tkaczce. W dzisiejszych układach związek przełoży się na szefa Poznański SA Inwestycje Budowlane i sekretarkę. Fabuła wiedzie do pałaców, na Księży Młyn, cmentarz żydowski, by dojść do Manufaktury.

Losy miasta z prywatnymi historiami splatają występujący w głównych partiach studenci Wydziału Wokalno-Aktorskiego. Przejścia Ewy odsłaniała Aleksandra Borkiewicz. Jako Poznański czarował Mikołaj Trąbka, Magdą, przyjaciółką Ewy, była Małgorzata Pietrzykowska (lirycznie wyśpiewała urodę świtu nad Księżym Młynem). Filozofował Jan Szurgot, a Przemysław Baiński jako Witek z fabrycznego chłopaka w końcówce zmienia się w studenta Szkoły Filmowej. Doceniając ich starania chcę podkreślić wrażenie, jakie zrobiła Natalia Piechowiak (Szalona) przejmującym mezzosopranem, musicalowo opowiadając historię matki, która straciła dziecko.

Dla młodych wykonawców „Łódź Story” była wyzwaniem wokalnym i aktorskim, do tego śpiewanie z wykorzystaniem mikroportu proste nie jest (nie zawsze udawało się zrozumieć tekst).

Wszystko, co jest scenicznym wyrazem (inscenizacja, reżyseria, scenografia, ruch sceniczny, reżyseria projekcji wideo), wzięła na siebie Beata Redo-Dobber. Pomysł, by całość ułożyć w plan filmowy, zwłaszcza gdy tak wiele dopowiadają cytaty z „Ziemi obiecanej” Wajdy, wart jest uznania, tyle że w kadry rozgrywane na scenie niekoniecznie trzeba upchnąć wszystko, co wyobraźnia podpowie (szczególnie żal sceny z witrażem). Kostiumy, a w szczególności pistacjowe szale, nie służyły estetyce widowiska. Choreografię (doceniając tancerki) też trudno uznać za jego walor. Ale energia, jaką cały zespół (był jeszcze chór) wkłada w inscenizację, ma moc elektrowni atomowej.
Kto chce się przekonać, ma szansę w styczniu i w lutym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany