Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódź. Pielęgniarki z łódzkich szpitali mówią o tym, jak przechorowały koronawirusa

Liliana Bogusiak-Jóźwiak
Liliana Bogusiak-Jóźwiak
Pielęgniarki to wśród medyków najbardziej narażona na zakażenie grupa medyków.COVID-19 Choroba może się rozpocząć od drapania w gardle, silnego bólu głowy, stanu podgorączkowego. Bywa, że przez kilkanaście dni zakażony walczy z gorączką bliską 40 stop., tak bardzo bolą go plecy, że nie może ich dotknąć nawet ręcznikiem. Zdarza się, że jedne objawy się kończą, a inne pojawiają. Niektórzy chudną po kilkanaście kilogramów. O takim przebiegu choroby opowiadały pielęgniarki z łódzkich szpitali. Dwie z nich zgodziły się publicznie podzielić swoimi doświadczeniami. WIĘCEJ CZYTAJ NA KOLEJNYM SLAJDZIE
Pielęgniarki to wśród medyków najbardziej narażona na zakażenie grupa medyków.COVID-19 Choroba może się rozpocząć od drapania w gardle, silnego bólu głowy, stanu podgorączkowego. Bywa, że przez kilkanaście dni zakażony walczy z gorączką bliską 40 stop., tak bardzo bolą go plecy, że nie może ich dotknąć nawet ręcznikiem. Zdarza się, że jedne objawy się kończą, a inne pojawiają. Niektórzy chudną po kilkanaście kilogramów. O takim przebiegu choroby opowiadały pielęgniarki z łódzkich szpitali. Dwie z nich zgodziły się publicznie podzielić swoimi doświadczeniami. WIĘCEJ CZYTAJ NA KOLEJNYM SLAJDZIE Fot. Piotr Krzyzanowski/Polska Press Grupa
Pielegniarki z łódzkich szpitali mówią o tym, jak przechorowały koronawirusa. Choroba wyłączyła je z pracy na miesiąc.

Przechorowały koronawirusa

Choroba może się rozpocząć od drapania w gardle, silnego bólu głowy, stanu podgorączkowego. Bywa, że przez kilkanaście dni zakażony walczy z gorączką bliską 40 stop., tak bardzo bolą go plecy, że nie może ich dotknąć nawet ręcznikiem. Zdarza się, że jedne objawy się kończą, a inne pojawiają. Niektórzy chudną po kilkanaście kilogramów. O takim przebiegu choroby opowiadały pielęgniarki z łódzkich szpitali. Dwie z nich zgodziły się publicznie podzielić swoimi doświadczeniami.

Spała przez trzy doby

Dla Anny Płachety , pielęgniarki oddziałowej w łódzkim szpitalu, pierwszym objawem infekcji było łamanie w kościach. Test zrobiła, gdy jej koleżanka z pracy okazała się dodatnia.
– Dobę później miałam już dreszcze, katar i ból gardła. W nocy pojawił się tak silny ból pleców, od odcinka szyjnego do odcinka lędźwiowego, że nie byłam w stanie zasnąć – wspomina. - Próbowałam kłaść się na boku, na brzuchu, ale plecy tak samo mnie bolały. Miałam stan podgorączkowy, a zlewałam się potem. Zmieniałam piżamę za piżamą, a byłam tak słaba, że przez pierwsze trzy dni prawie bez przerwy spałam.

W kolejnych dniach jak mówi pani Anna dopadła ją bezsilność. Chciała przejść przez mieszkanie, ale nie była w stanie tego zrobić. Ciało odmawiało jej posłuszeństwa. Kilka kroków – tylko tyle była w stanie wtedy zrobić.
- Przechodziłam przed laty grypę, zapalenie płuc, ale to co przeżywałam po zakażeniu się koronawirusem nie da się porównać z niczym innym – ocenia. – Ta choroba dosłownie zwaliła mnie z nóg. A przecież byłam w dobrej kondycji – zawsze miałam dużo ruchu, zdrowo się odżywiałam, przed pandemią ćwiczyłam regularnie na siłowni… Bogu dziękuję, że nie miałam duszności, bo wiem jakie spustoszenie może poczynić wirus w płucach. Obserwuję jednak, że po chorobie czasami brakuje mi słowa lub zapominam o tym, co miałam zrobić. Jest to – jak mówią naukowcy – jedna z konsekwencji tej choroby.

Pani Anna zwraca uwagę, że wirus jest bardzo groźny i trzeba się bać zakażenia. Ciągle się mutuje, a my ciągle niewiele o nim wiemy. Przykłady pokazują, że nawet ozdrowieniec może ponownie się zakazić i zachorować.

- Dbajmy o swoją kondycję i przestrzegajmy zaleceń sanitarnych – apeluje do łodzian. – Choć nie mamy gwarancji, że się nie zakazimy o czym świadczy mój przykład.

Plecy bolały nieprawdopodobnie

Małgorzata Hirzewska, pielęgniarka w szpitalu klinicznym, pierwszych objawów zakażenie nie łączyła z koronawirusem. Choć spodziewała się, że wcześniej czy później też zachoruje, skoro wirus co rusz dopada którąś z jej koleżanek z pracy.
– To był ból głowy inny niż zwykle – bałam się, że może być efektem niedokrwienia mózgu - wspomina. – Dwa dni później miałam już stan podgorączkowy, potem gorączkę nieco powyżej 38 stopni. Sięgnęłam po antybiotyk. Mówi się, że przy „wirusówkach” nie powinno się ich przyjmować, ale ja nigdy nie czekam na rozwinięcie się pełnych objawów choroby tylko zaczynam leczenie od dawki uderzeniowej.

Po kilku dniach do tych odczuwanych już przez nią dolegliwości dołączyło się osłabienie, apatia. Zaczęły ją boleć mięśnie, kości. Ból pleców – jak wspomina - był nieprawdopodobnie silny; dolegliwości wystąpiły w dolnej części płuc, promieniowały do podżebrza, oraz wystąpiły w okolicy lędźwiowej. Choć smarowała bolące miejsca maściami przeciwbólowymi i przeciwzapalnymi, ból nie ustępował. Równocześnie straciła smak i węch na niektóre produkty. Nie miała apetytu. Temperatura spadła jej na krótko, aby potem przez kilka dni oscylować w okolicy 37,5 stopnia.

- Nie kaszlałam ani nie miałam duszności – wspomina choć jak zaznacza jedna z jej koleżanek musiała skorzystać z tlenoterapii. – Choroba tak mnie osłabiła, że po dwóch tygodniach dostałam od lekarza kolejne dwa tygodnie zwolnienia. Dopiero po ok. trzech tygodniach od zachorowania coś się zmieniło – poczułam się na tyle dobrze, że zabrałam się za drobne prace domowe.
Małgorzata Hirzewska ocenia, że zakażenie koronawirusem ma objawy inne niż grypa, która mimo wszystko nie wiązała się z tak silnym bólem głowy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany