Do łódzkich przedszkoli chodzi 17 tysięcy dzieci, pracuje w nich ponad 4 tysiące nauczycieli i osób z obsługi. W czwartkowy wieczór miasto otrzymało wytyczne, dotyczące warunków, w jakich teraz miałyby teraz funkcjonować placówki. Wielu aspektów jednak nie określają jednoznacznie.
- Nie wiemy, czy w placówkach powinno się nosić maski, jakie odległości zachowywać, jak zorganizować kwestie posiłków, dezynfekcji zabawek i w końcu – co rozumieć pod pojęciem ograniczenia liczebności grupy – wymienia Małgorzata Moskwa-Wodnicka.
Czy to znaczy, że dzieci mają chodzić do przedszkola rotacyjnie? Nie codziennie? Według jakiego klucza ustalić, czy jedno ma chodzić, a drugie w ogóle nie? Wiadomo natomiast, że w żłobkach mają zostać zorganizowane izolatki – na wszelki wypadek, co świadczy o tym, że rząd dopuszcza ewentualność zakażenia i rozprzestrzeniania się choroby w środowisku. Nie powinny też świadczyć pracy osoby powyżej 60. roku życia.
Dlatego Łódź, podobnie jak inne miasta zrzeszone w Unii Metropolii Polskich, zwraca się do premiera Mateusza Morawieckiego o doprecyzowanie rozporządzenia, a także do Powiatowej Stacji Sanepid-u o dokładne zalecenia sanitarne dotyczące warunków otwarcia w tym momencie epidemii przedszkoli i żłobków. Zbiera też informacje od dyrektorów i pracowników placówek oraz rodziców.
- Dopiero gdy będziemy dysponować wiedzą oraz odpowiednio się przygotujemy, z pełna odpowiedzialnością ogłosimy decyzje – zapowiedziała Małgorzata Moskwa-Wodnicka.